[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Nazywa się Dallas. A w każdym razie tak się przedstawia. Nie wiem,
czy to jego imiÄ™, nazwisko,
czy przezwisko. Znam go tylko jako Dallasa.
- Jak siÄ™ z nim kontaktujesz?
Megan znowu się zawahała. Nie mogła się zrnusić, by mu powiedzieć o
bransoletce. Już gdy ją
wkładała, czuła się głupio. Michaelowi będzie się to wydawać jakby
żywcem wzięte z opowieści o
Jamesie Bondzie.
- Nie kontaktuję się. To znaczy ... To on się ze mną skontaktował.
Michael zmrużył oczy.
- Jak wyglÄ…da? Opisz go.
- Wysoki, tęgi, siwowłosy. Mówi z wyraznym teksaskim akcentem, a na
dłoniach i szyi nosi pół
wystawy sklepu jubilera.
- Wiem, o kim mówisz. Jesteś pewna, że jest prawdziwy?
- Tak. Ale dlaczego tak się martwisz o moje bezpieczeństwo? Nic mi nie
grozi.
- Nie bezpośrednio. Ale mnie może grozić. Twoja obecność stanowi
bezpośrednie zagrożenie dla
mnie.
- Dla ciebie?!
- Pierwszą rzeczą, jakiej się uczysz w tym świecie, to umiejętność
skrywania słabości. Giancarlo
widział cię i wie, że jesteś moim słabym punktem. Druga, równie ważna
zasada mówi, by nigdy
niczego nie przyjmować za pewnik. Fakt, że w momencie wejścia tu
wiedziałaś, kim jest Giancarlo,
stwarza podwójne zagrożenie - dla ciebie, bo będziesz w stanie go
zidentyfIkować i dla mnie, bo
spędzam czas z zastępcą prokuratora okręgowego.
- Ale on nie wie ...
- Nie łudz się - do rana sobie przypomni. Widziałem, jak na ciebie
patrzył, a on nie przepuści żadnej
pięknej kobiecie.
Megan przypomniała sobie uwagę Giancarla:
,,Nie zapominam twarzy. Jeśli już gdzieś się spotkaliśmy, w końcu sobie
przypomnÄ™".
- Do diabła, Megan, daj mi trochę luzu.
- Co takiego?
- Nie przywykłem do tego poczucia odpowiedzialności, jakie we mnie
budzisz. Nie zwykłem
martwić się o kogokolwiek poza samym sobą.
- A martwisz się? - spytała poważnie. - I nie chodzi mi o mnie.
- Bardzo się martwię- zamruczał, ujmując w dłonie jej twarz. - Martwię
się, co się może za chwilę
stać, jeśli nie przestaniesz tak na mnie patrzeć. Zapomniałaś, że pod
spodem nie masz niczego?
Megan poddała się pocałunkowi, niepewna, czy poprawia, czy pogarsza
jej samopoczucie.
- Nie dam się tak łatwo zbyć, Michael - ostrzegła go cicho. - Jeśli sobie
życzysz, przeprowadzę się
gdzie indziej, ale nie uda ci się już na zawsze trzymać mnie na odległość.
Wrócę i razem
znajdziemy jakiś sposób, żeby się z tego wykaraskać.
Nie czekając na odpowiedz odwróciła się i podeszła do biurka, dumna,
że udało jej się nie załamać.
Czuła, że śledzi ją gorącym spojrzeniem. Wiedziała, że nie będzie to
takie łatwe, jak można by
sądzić z jej słów. Mimo wszystko między nimi była przepaść
oddzielająca dwa światy, ten,
rządzący się swoimi prawaml i ten, w którym obowiązywało prawo.
Wyciągnęła pantofelki spod biurka. Zerknęła na Michaela i stwierdziła,
że stracił nieco pewności
siebie.
Rano, gdy już wszystko się wyjaśni, on z kolei będzie musiał jej zaufać.
Była naprawdę dobrym
prawnikiem i znajdzie w tej ścianie jakąś szczelinę. Jeśli Phil czy
ktokolwiek inny w biurze będzie
miał wątpliwości co do zasad jej postępowania w sprawie Michaela
Vallaincourta, to mogÄ… sobie
wziąć swoją pracę i swoje zasady i. ..
Z sekretariatu dobiegł nagle jakiś odgłos. Michael gwałtownie poderwał
głowę i ostrzegawczo
uniósł rękę. Ktoś tam był. Przez wąski pasek światła pod drzwiami
przesunął się cień. Ktoś
poruszył ostrożnie klamką, jakby próbując, czy drzwi są zamknięte na
klucz.
Michael błyskawicznie podszedł do biurka i wysunął środkową szufladę.
Sięgał właśnie po lśniącą
dziewięciomilimetrową berettę, gdy rozległo się lekkie pukanie.
- Mikey, jesteś tam? - rozległ się głos Gina.
Michael rozluznił się i zamknął szufladę.
- ChwileczkÄ™. - NapotkaÅ‚ zaskoczone spojrzenie Me¬gan. WidziaÅ‚a
pistolet i zmienione rysy jego
twarzy. Zmienione tak samo, jak tamtego ranka na plaży - w jednej
chwili urok i dobry humor
ustąpił chłodowi i żelaznej dyscyplinie.
Podszedł do drzwi i otworzył.
- O co chodzi?
Gino przechylił lekko głowę, by zajrzeć do środka nad ramieniem
Michaela.
- Skończyli jeść kolację. Vince chce się z tobą widzieć. Michael zaklął
pod nosem, rzucił okiem na
zegarek i zaklÄ…Å‚ znowu.
- Dobra. OdprowadzÄ™ Megan i. ..
- Hmm ... To chyba nie jest dobry pomysł. Bardzo mu się śpieszy. Nie
jest zbyt zadowolony z kilku
rzeczy, których dowiedział się w czasie kolacji, więc jeśli masz trochę
oleju w głowie, poświęcisz tę
chwilę na wymyślenie paru dobrych odpowiedzi.
- Jakich rzeczy? Co się stało? - wykrztusiła Megan.
W oczach Michaela mignęło niezadowolenie. Sądziła, że Gino jest
przyjacielem Michaela, ale
przecież zatrudniał go Vincent Giancarlo. Jego lojalność należała się w
pierwszym rzędzie
Giancarlowi, usuwając w cień wszelkie przyjacielskie uczucia, jakie być
może żywił do Michaela.
Z minuty na minutę wszystko coraz bardziej się komplikowało. Musiała
pomyśleć. Musiała mieć
trochę czasu, żeby samej wszystko przemyśleć.
Sięgnęła po torebkę i objęła spojrzeniem pokój, sprawdzając, czy
niczego nie zapomniała. W
ostatniej chwili zdała sobie sprawę, że w dłoni ściska rozdartą jedwabną
szmatkÄ™. RumieniÄ…c siÄ™ z
zażenowaniem, wsunęła ją do torebki.
- Nie przejmuj siÄ™ mnÄ…, Michael. TrafiÄ™ do swego pokoju.
- Przepraszam cię, Megan. Przyjdę, jak tylko będę mógł.
- Najpierw interesy, potem przyjemność - powiedziała lekko,
uśmiechając się na rachunek Gina.
Minęła już niemaI obu mężczyzn, gdy Michael złapał ją za ramię i ruszył
u jej boku. Nie obejrzał
się, ale Megan czuła, że zdaje sobie sprawę z obecności Gina.
- Nie rób nic, póki się z tobą nie porozumiem - mruknął cicho.
Megan zatrzymała się przy drzwiach. Uniosła wzrok ku jego szczupłej,
przystojnej twarzy i
uśmiechnęła się niemal szczerze.
- Wiesz, że będę czekać tak długo, jak będzie trzeba. Pocałowała go,
ignorujÄ…c utkwiony w nich
wzrok Gina, i szybko wyszła, zanim opuściła ją odwaga. Tym razem
cieszyła się, że hol jest
zapchany ludimi. Przecięła go na ukos, nie zwracając uwagi na
zdumione spojrzenia. Wiedziała, że
Michael stoi przy drzwiach i patrzy za nią. Pragnęła jak najszybciej
poczuć na skórze świeże nocne
powietrze.
Sąsiednie domki rozbrzmiewały muzyką i śmiechem.
Także na plaży przyjęcie było w toku.
Wsunęła rękę w torebkę; szukając klucza. %7łarówka nad drzwiami
musiała się przepalić, bo na
małej, obrośniętej winem werandzie panowały absolutne ciemności.
Namacała klucz, ale jeszcze
przez chwilę walczyła z zamkiem.
Ze środka dobiegł ją stłumiony odgłos jakby szarpaniny, a potem
niewyrazny okrzyk. Zanim
zdążyła zareagować, drzwi gwałtownie otwarto. Megan utkwiła wzrok w
wymierzonej w niÄ… lufie
pistoletu.
ROZDZIAA 13
- Proszę wejść, proszę wejść, droga pani Thomasa może powinienem
powiedzieć Worth? Proszę
wejść i przyłączyć się do nas - powiedział Vincent Giancarlo, nie
ruszajÄ…c siÄ™ z kanapy. Ochroniarz,
którego Megan widziała już w biurze Michaela, stał z pistoletem przy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl