[ Pobierz całość w formacie PDF ]

potrafiąc opanować zaskoczenia.
Leia uśmiechnęła się do niego i kiwnęła głową.
- To prawda - oświadczyła. - Mam nadzieję, że pani ambasador zechce przyjąć ten dar
tym chętniej, że dowiedziała się, iż znalazły go te same dzieci, z którymi zasiada teraz przy
stole.
Ręce dyplomatki z Alfy Karnaka zaczęły drżeć z podniecenia. Jej długie włosy zjeżyły
się z zachwytu, a tymczasem Leia ciągnęła:
- Pani ambasador, co prawda nie znamy jeszcze wszystkich panujących na Karnaku
zwyczajów, ale słyszeliśmy o pani wielkim zamiłowaniu do niezwykłych okazów flory i
fauny. Przekazano nam wiadomości o wspaniałych holograficznych dioramach i ogromnych
ogrodach zoologicznych, w których zwierzęta mogą żyć, nawet nie wiedząc o tym, że nie
przebywają na wolności. Pragnęłabym zatem, żeby zechciała pani przyjąć jako dar dla siebie i
swojego ludu to drogocenne jajo jastrzębionietoperza, jednego z najtrudniejszych do
pochwycenia stworzeń żyjących w Imperial City. Tylko niewiele okazów można znalezć w
ogrodach zoologicznych, rozrzuconych po planetach całej galaktyki.
Zachwycona ambasador Alfy Karnaka zakwiliła jak małe dziecko.
- Ten dar z całą pewnością stanie się jednym z najwspanialszych okazów, jakie udało
nam się kiedykolwiek zdobyć - oświadczyła.
- Musi pani jednak otoczyć pisklę specjalną opieką - wtrącił się Jacen. - Obiecałem to
jego matce.
Włochata istota wcale nie uznała uwagi chłopca za niezwykłą czy nieuprzejmą.
- Daję ci na to uroczyste słowo honoru - odparła, kierując te słowa do Jacena.
Następnie zwróciła się do Leii i poruszając ustami, ukrytymi gdzieś między splotami
długich włosów, wygłosiła własne, równie starannie przygotowane przemówienie. Wyraziła
w nim mniej więcej te same pragnienia, które przed chwilą wypowiedziała przywódczyni
Nowej Republiki.
Tymczasem jej podobne do włochatych kulek dzieci wierciły się niespokojnie na
krzesłach, nie mogąc doczekać się chwili, kiedy będą mogły zabrać się do jedzenia. Również
bliznięta i pozostali młodzi Jedi czuli, że ich żołądki zaczynają wyprawiać dziwne harce. Han
Solo, ubrany odpowiednio okazale, raz po raz niespokojnie spoglądał na żonę, jakby zle się
czuł w koszuli ze sztywnym kołnierzykiem i wojskowym mundurze, na którym błyszczał rząd
medali. Tenel Ka ogarnęło współczucie na jego widok.
Kiedy przemówienie pani ambasador dobiegło końca, do sali bankietowej wkroczył
Threepio w towarzystwie toczącego się na kółkach pomocniczego robota wiozącego ogromną
wytłaczaną srebrną tacę. Ustawiono na niej ozdobne talerze, wypełnione apetycznie
wyglądającymi, wspaniale ułożonymi i przyozdobionymi potrawami. Kierując się dobrymi
obyczajami politycznymi, a także najzwyczajniejszą grzecznością, złocisty android
pomaszerował ku szczytowi stołu, gdzie siedziała przywódczyni Nowej Republiki w
towarzystwie ambasador Alfy Karnaka. Chcąc pokazać, jak wielkie wrażenie wywarł na nich
widok tak wspaniałych potraw, obie dyplomatki zaczęły wydawać odpowiednie, pełne
zachwytu pomruki i jęki.
Tenel Ka przyglądała się, jak See-Threepio sięga po największy talerz, ustawiony na
tacy pomocniczego robota, po czym kieruje się ku pani ambasador. Natychmiast zrozumiała,
że android zamierza postawić pierwszą porcję przed dyplomatką - co, zgodnie z panującymi
na Karnaku zwyczajami, byłoby strasznie nieuprzejme.
Jak ukłuta szpilką zerwała się na równe nogi i nie przejmując się rym, że od złocistego
androida dzieli ją niemal cała długość stołu, zawołała:
- Przepraszam cię, Threepio! Czy pozwolisz, że ja to zrobię?
Nie czekając na odpowiedz, pospiesznie obeszła stół i przystanęła przez
zdezorientowanym androidem. Zaczęła zdejmować z wielkiej tacy talerze z porcjami jedzenia
i stawiać je po kolei przed dziećmi pani ambasador. Jak można było się spodziewać, zaczęła
od najmniejszej i prawdopodobnie najmłodszej włochatej kulki.
Zdziwiona księżniczka Leia popatrzyła na dziewczynę z Dathomiry, ale powstrzymała
się od jakichkolwiek uwag. Tymczasem ambasador Alfy Karnaka uczyniła gest, który chyba
oznaczał kiwnięcie głową.
- Bardzo ci dziękuję, młoda damo - powiedziała. - Wyświadczasz nam wielki
zaszczyt. Nie spodziewałam się, by ktokolwiek z dostojników Nowej Republiki chciał
stosować się do naszych obyczajów.
Tenel Ka szturchnęła Threepia, po czym obeszła razem z nim stół i zatrzymała się za
plecami Anakina. Położyła dłoń na ramieniu chłopca, a potem pochyliła się nad nim i zaczęła
coś szeptać do jego ucha. Anakin nie zaprotestował ani o nic nie zapytał. Wstał od stołu,
wyjął talerz z dłoni androida i postawił go na stole przed panią ambasador.
Zdumiona dyplomatka radośnie zakwiliła.
- Dziękuję bardzo. Jestem wielce zaszczycona tym, że zechciała pani wybrać
najmłodsze dziecko, by mi usługiwało - oznajmiła, zwracając się do Leii.
- Ja... cała przyjemność po mojej stronie - bąknęła Leia, niepewna, co powiedzieć.
Tenel Ka, która stała teraz za krzesłem przywódczyni Nowej Republiki, nieznacznie
kiwnęła głową.
- Tak jest, pani ambasador - rzekła. - Chcieliśmy okazać pani szacunek, stosując się do
zwyczajów obowiązujących na pani macierzystym świecie. Dobrze wiemy, że spełnianie
życzeń dzieci naszych gości należy do obowiązków młodszej osoby spośród domowników,
podczas gdy najbardziej poważanej osobie dorosłej usługuje jedno z dzieci gospodarzy
bankietu.
- Jestem po prostu wzruszona - oświadczyła dyplomatka z Alfy Karnaka. - Jeżeli
wszyscy dostojnicy Nowej Republiki tak samo znają nasze obyczaje, nie sądzę, żeby
nawiązanie stosunków dyplomatycznych między naszymi światami zajęło bardzo dużo czasu.
Drżąc z ulgi, że w ostatniej chwili udało się jej zapobiec kłopotliwej sytuacji, w jaką
omal nie wpadła księżniczka Leia, uśmiechnięta Tenel Ka zajęła poprzednie miejsce.
Natychmiast siedzący obok niej Jacen odwrócił głowę i nie kryjąc zdziwienia, spojrzał na nią
swoimi bursztynowymi oczami o odcieniu koreliańskiej brandy.
- Skąd o tym wiedziałaś? - zapytał szeptem.
- Kiedyś... Ktoś mi o tym powiedział - odrzekła, a pózniej umilkła, nie chcąc ujawnić,
iż pochodzi z królewskiego rodu. Nie chciała wyjawić tej tajemnicy nawet komuś, kogo
uważała za jednego z najlepszych przyjaciół.
Zekk nie odzywał się ani słowem, czuł się dziwnie skrępowany. Jedzenie było
wyśmienite, ale za każdym razem, ilekroć robił jakiś ruch ręką czy głową, zastanawiał się,
czy kogoś nie obrazi albo nie wywoła dyplomatycznego incydentu.
Tymczasem Threepio postawił na stole pozostałe talerze, a więc chłopiec mógł [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl