[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Powody takiego postępowania były dwojakie. Po pierwsze, chciano jak najszybciej dopłynąć do Asgalun.
Po drugie, miało to zmniejszyć ryzyko napaści przybrze\nych argosańskich piratów.
Mimo to od ranka widać było za rufą du\ą czarną karakę. Wczesnym popołudniem zbli\yła się do Królowej
Morza na tyle, \e \eglarz o najbystrzejszym wzroku zdołał rozpoznać jej banderę.
Nie ma się czego obawiać, pani stwierdził kapitan Kapellez. To okręt korsarski w słu\bie twojego
ojca. Sądzę, \e to Petrel , dowodzony przez kapitana Zarona.
Mimo to Chabela była niespokojna. W powolnym zbli\aniu się masywnego czarnego statku było coś
złowró\bnego. Oczywiście, korsarski okręt mógł znalezć się na tym samym kursie co oni zupełnie
Strona 11
Carter Lin - Conan bukanier
przypadkowo.
O niepokój przyprawiło ją równie\ imię Zarona. Chabeli znany był on wyłącznie z widzenia, z dworskich
uroczystości, lecz wiedziała, \e o korsarzu krą\ą złowieszcze plotki. Jedna z jej przyjaciółek, dworka
Estrellada, zdradziła Chabeli, \e Zarono jest ponoć oczarowany wdziękami księ\niczki. Chabela jednak nie
przykładała do tego wagi, poniewa\ w jej przekonaniu kręcący się po królewskich dworach pieczeniarze z
reguły tracili głowę dla księ\niczek. Zawsze mo\na było łudzić się, \e przy pewnej dozie szczęścia uda się
w\enić w królewski ród&
Tym razem podejrzenia Chabeli o\yły na nowo. Minęły trzy dni od opuszczenia Kordawy. Do tej pory fakt
zniknięcia księ\niczki niewątpliwie stał się powszechnie znany. Prawdę mówiąc, Chabela była pewna, \e na
dworze zapanowało du\e zamieszanie. Nieobecność królewskiego statku na przystani zapewne zdradziła
sposób jej ucieczki. Poniewa\ trudno było przypuszczać, \e udała się na północ, ku wybrze\om Kraju Piktów,
czy na zachód, na nie zbadane przestwory bezkresnego oceanu, było oczywiste, \e skierowała się na
południowy wschód, wzdłu\ wybrze\a głównego kontynentu. Znajdowało się tam Argos, miasta państwa
Szemu, złowieszcza Stygia, a jeszcze dalej Czarne Królestwa.
Księ\niczka miała nadzieję, \e zamieszanie wywołane jej zniknięciem oka\e się wystarczająco
ambarasujące, by wyrwać króla Ferdruga z ogarniającego go letargu. Być mo\e właśnie on wysłał Zarona z
misją sprowadzenia córki z powrotem na łono rodziny.
Chabela podziękowała kapitanowi i odwróciła się do niego plecami. Kilkakrotnie przemierzyła niespokojnie
pokład, po czym oparła się łokciami o nadburcie, pokryte rzezbami przedstawiającymi wyskakujące z wody
delfiny i dzier\ących trójzęby wodników. Jak zahipnotyzowana utkwiła wzrok w doganiającym ich okręcie.
Petrel był coraz bli\ej. Jego dziób rozbijał wysokie fale. W tym tempie za pół godziny okrą\y Królową
Morza po nawietrznej, kradnąc jej wiatr z \agli i zmuszając mniejszy statek do zatrzymania się.
Chabela nie była ignorantką w kwestiach \eglarstwa i walki na morzu. W odró\nieniu od jej gardzącego
pływaniem ojca, którego stopa nigdy nie stanęła na pokładzie Królowej Morza , księ\niczka od dziecka była
pupilka marynarzy. Dopiero od paru lat, gdy z dziewczątka zamieniła się w kobietę, rozkazy ojca zabroniły jej
wdziewania marynarskiego stroju i wspinania się z \eglarzami po olinowaniu.
Księ\niczka nakazała sobie spokój. Manewry karaki jak do tej pory nie były wrogie czy grozne. Zingarański
korsarz musiałby oszaleć, by zaatakować osobisty statek króla Zingary.
Na zalany słonecznym blaskiem pokład padł cień. Co dziwne, cień ten miał ciemnozieloną barwę. Uniósłszy
głowę, Chabela nie dostrzegła nic, co mogłoby stanowić zródło tajemniczego mroku, który spowił Królową
Morza . Ani chmury, ani \adnego latającego stwora. Okrywający karawelę szmaragdowy całun przypominał
gęstą, nieuchwytną mgłę. Pobladłe twarze i szeroko otwarte oczy członków załogi świadczyły, \e oni równie\
nie znają przyczyny tego zjawiska.
Wtedy zaczął się koszmar. Pasma zielonego cienia owinęły się wokół najbli\szego marynarza, którzy
wrzasnął ze zgrozy, jakby znalazł się w uścisku giętkich macek krakena potwora z morskich głębin.
Dziewczynie udało się jeszcze dojrzeć zamarłą w bezbrze\nej rozpaczy, zbielałą twarz wymachującego
ramionami marynarza. Po chwili \eglarz zesztywniał jak posąg. Jego skóra, a nawet ubranie nabrały
zielonego odcienia, co nadało mu wygląd jak nefrytowej rzezby.
Chabela wykrzyknęła imię Mitry. Cały statek wypełnił się krzyczącymi mę\czyznami, walczącymi szaleńczo
i bezskutecznie z czołgającymi się po pokładzie pasmami szmaragdowej mgły, które przemieniały ich w
nieruchome zielone posągi.
Chwilę pózniej zielone macki otoczyły równie\ księ\niczkę. Przy dotknięciu niematerialnego dymu ciało
księ\niczki przeszył dreszcz przera\enia, potem ogarnął ją lodowaty parali\. Szmaragdowe pasma
przeniknęły przez skórę Chabeli i jej umysł ogarnęła zimna ciemność.
Na nadbudówce Petrela Zarono z podziwem i lękiem obserwował rzucającego czar stygijskiego
czarnoksię\nika. Nieruchomy jak mumia Menkara przykucnął przed szarym kryształem, zawieszonym nad
bardzo starym ołtarzykiem z czarnego drewna. Ołtarz pokrywały wpółzatarte miniatury, przedstawiające
nagich ludzi, uciekających w panice przed kolosalnym wę\em. Wykonane z opali ślepia wę\a ju\ dawno
zmętniały.
W odpowiedzi na zaklęcia Menkary, kryształ zalśnił niesamowitym blaskiem. Wokół ołtarzyka rozbłysł nimb
pulsującego szmaragdowego światła, w którym śniade rysy maga wyglądały jeszcze bardziej trupio ni\
przedtem.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]