[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Pierścień?  Kirowan nagle o\ywił się; w jego głosie zabrzmiała jakaś ostra, stalowa
nuta.  Co to był za pierścień?
 O, fantastyczny& z miedzi, w kształcie trzykrotnie zwiniętego wę\a z łuskami, z
ogonem w pysku i z oczami z \ółtych kamieni. Wydaje mi się, \e kupił go gdzieś na
Węgrzech.
 Czy\by podró\ował po Węgrzech?
Zdawało się, \e to pytanie zaskoczyło Gordona, ale odpowiedział:
 Chyba tak, zdaje się, \e ten człowiek wszędzie podró\ował. Zawsze uwa\ałem, \e to
rozpuszczony synek milionera. Wiem tylko, \e nigdy nie pracował.
 Swego rodzaju wieczny student  wtrąciłem.  Byłem kilka razy u niego i nigdzie nie
widziałem takiej ilości ksią\ek&
Gordon zerwał się na nogi z przekleństwem.
 Czy wszyscy zwariowaliśmy?  wykrzyknął.  Przecie\ ja tu przyszedłem z nadzieją,
\e mi pomo\ecie, a wy mi tu zaczynacie coś pieprzyć o Josephie Roelocke. Idę do doktora
Donnelly ego&
 Zaczekaj!  Kirowan wyciągnął rękę zatrzymując go.  Je\eli nie masz nic przeciwko
temu, to pójdziemy do ciebie. Chciałbym porozmawiać z twoją \oną.
Gordon wyraził niemą zgodę. Wymęczony, prześladowany ponurymi przeczuciami, nie
wiedział, w którą stronę się zwrócić, i cieszyła go ka\da pomoc.
Pojechaliśmy jego samochodem prawie się nie odzywając. Gordon był zatopiony w
ponurych myślach, a Kirowan zamknął się w sobie, jakby znalazł się w jakimś dziwnym,
wyodrębnionym świecie myśli, których nie pojmowałem. Siedział nieruchomo jak posąg, jego
ciemne, \ywe oczy wpatrywały się w przestrzeń i w tym wzroku nie było pustki, patrzył jak
ktoś, kto potrafi dostrzec jakieś dalekie krainy.
Chocia\ uwa\ałem tego człowieka za mojego najlepszego przyjaciela, nie znałem
dokładnie jego przeszłości. Pojawił się w moim \yciu tak nagle jak Joseph Roełocke wszedł
w \ycie Evelyn Ash. Spotkałem go w Klubie Wędrowców, do którego nale\ą ró\ne
obie\yświaty, włóczędzy, podró\nicy, ekscentrycy i rozmaici ludzie, których \ycie krą\y po
nie wydeptanych ście\kach. Intrygowała mnie jego dziwnie przyciągająca moc i rozległa
wiedza. Słabo pamiętałem, \e jako młodszy syn był czarną owcą w utytułowanej irlandzkiej
rodzinie i chodził własnymi, dość dziwnymi drogami. Kiedy Gordon wspomniał Węgry,
poruszyło to struny mojej pamięci; Kirowan kiedyś pobie\nie wspomniał jeden fragment
swojego \ycia. Wiedziałem tylko, \e kiedyś bardzo cierpiał z powodu doznanej krzywdy i \e
to miało miejsce właśnie na Węgrzech. Jednak nie znałem szczegółów tego epizodu.
W domu Gordona Evelyn przywitała nas spokojnie, zdradzając wewnętrzne podniecenie
sztucznie opanowanym zachowaniem. Zauwa\yłem, jak ukradkiem rzucała na mę\a błagalne
spojrzenia. Była szczupłą, łagodną dziewczyną, w oczach której zawsze wibrowały błyski
podniecenia. I to dziecko próbuje zamordować ukochanego mę\a? Sama myśl o tym była
przera\ająca. I znowu pomyślałem, \e to chyba Gordon nie był przy zdrowych zmysłach.
Idąc za przykładem Kirowana zaczęliśmy rozmawiać o drobiazgach, tak jakbyśmy wstąpili
przypadkiem, ale czułem, \e Evelyn nie dała się oszukać. Nasza rozmowa brzmiała pusto i
sztucznie, i w końcu Kirowan powiedział:
 Mrs Gordon, ma pani na palcu niezwykle interesujący pierścień. Czy mogę go
obejrzeć?
 Będę musiała oddać panu rękę  zaśmiała się.  Próbowałam go dzisiaj zdjąć, ale nie
chce zejść z palca.
Wyciągnęła smukłą, białą rękę, aby Kirowan mógł przyjrzeć się pierścieniowi, ale jego
twarz pozostała bez wyrazu, gdy przyglądał się wę\owi owijającemu się wokół jej
delikatnego palca. Nie dotknął go. Nagle uświadomiłem sobie, \e ogarnia mnie jakieś
niewyjaśnione uczucie obrzydzenia. W tym matowym, miedzianym gadzie owiniętym wokół
białego palca było coś niemal obscenicznego.
 Prawda, \e wygląda jak ucieleśnienie zła?  Podświadomie zadr\ała.  Z początku
podobał mi się, ale teraz nie mogę na niego patrzeć. Gdybym mogła go zdjąć, zwróciłabym
Josephowi& panu Roelocke.
Kirowan zamierzał coś powiedzieć, ale w tym momencie rozległ się dzwonek u drzwi.
Gordon podskoczył, jakby ktoś wystrzelił z karabinu i Evelyn szybko wstała.
 Ja pójdę, Jim& Wiem, kto to jest.
W chwilę pózniej wróciła prowadząc dwójkę przyjaciół, nieodłącznych kompanów,
doktora Donnelly ego, którego krzepkie ciało, jowialne zachowanie i huczący głos były tak
skomponowane z wra\liwym umysłem, jak to tylko mo\na sobie wyobrazić w jego zawodzie,
Strona 40
Howard Robert E - Conan. Cień bestii
i Billa Baina, starszego, szczupłego, \ylastego i złośliwie skwaszonego. Obaj byli starymi
przyjaciółmi rodziny Ashów. Doktor Donnelly odbierał Evelyn, a Bain był dla niej zawsze
wujkiem Billem.
 Cześć Jim! Cześć Mr Kirowan!  zaryczał Donnelly.  Hej, O Donnel, masz przy
sobie coś do strzelania? Ostatnim razem prawie odstrzeliłeś mi głowę pokazując stary pistolet
skałkowy, który miał być podobno nie naładowany&
 Doktorze Donnelly!
Odwróciliśmy się. Evelyn stała przy szerokim stole, kurczowo się go trzymając. Jej twarz
była kredowobiała. Wszyscy natychmiast umilkliśmy. W powietrzu zawisło nagłe napięcie.
 Doktorze Donnelly  powtórzyła, z wysiłkiem próbując opanować emocje  posłałam
po pana i po wujka Billa  z tych samych powodów, z jakich Jim przyprowadził Mr
Kirowana i Michaela. Jest sprawa, z którą Jim i ja sami nie potrafimy sobie poradzić. Między
nami jest coś& coś dziwnego, upiornego i przera\ającego. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl