[ Pobierz całość w formacie PDF ]

płynęła angielska krew i chciałbyś się jej wyprzeć?
Znów wyczuła jego niebezpieczną przenikliwość, więc rzekła szybko:
- Nie mam ochoty mówić o sobie, lecz o panu, monseigneur. Proszę mi
opowiedzieć o swoich koniach.
- To aż zbyt oczywisty sposób, by zmienić temat - odparł książę. - A
szczerze powiedziawszy, interesujesz mnie, Iwo.
- Dlaczego?
- Z kilku powodów - rzekł wymijająco książę. - Ale niech mi będzie wolno
powiedzieć, że zjawiłeś się w moim życiu bardzo nieoczekiwanie, dając
wyjątkowo intrygujące wytłumaczenie swojej obecności tutaj. Poza tym widzę
w tobie pokrewną duszę.
- Dziękuję, monseigneur! - odparła Iwona nieco sarkastycznie. - Cieszę się,
że jestem pokrewną panu duszą, bo może właśnie dzięki temu mogę oczekiwać
od pana pomocy.
- Cały czas powtarzam, że zabiorę cię ze sobą do Paryża - przypomniał
książę. - A jeśli mi powiesz, z kim się chcesz skontaktować po przyjezdzie,
polecę kurierowi, który jedzie tam wcześniej, aby uprzedził o twoim przybyciu.
- Nie ma potrzeby odparła Iwona pospiesznie. - Właściwie nie jestem
całkiem pewien, czy znam dokładny adres.
Ta wymówka brzmiała raczej nieprzekonująco. Jednak nie chciała, by książę
wtrącał się do jej spraw. Mógłby wtedy odkryć jej tajemnicę. I tak czuła ulgę,
że nie zdradzał się ze znajomością rodu Bethune, jeżeli takowy istniał.
Nazwisko to nie brzmiało chyba znajomo ani dla niego, ani dla wicehrabiego.
Pozostało więc Iwonie mieć nadzieję, że dobrze je sobie wymyśliła.
- Co chcesz robić dziś rano? - spytał nieoczekiwanie książę.
- Chciałbym obejrzeć pana zamek - poprosiła Iwona. - Zanim rozbierze go
pan na drobne kawałki.
- Zwietny pomysł. Na szczęście jest tu fotel na kółkach, którego używał mój
ojciec, będąc w podeszłym wieku.
Iwona była oczarowana pięknem budynków i ich wnętrz. Książę okazał się
najelokwentniejszym przewodnikiem, jakiego mogła sobie wyobrazić, poza
tym posiadał ogromną wiedzę. Potrafił opowiedzieć historię każdego mebla,
czasem była to zabawna anegdota, która bawiła ją do łez. Mogłaby go słuchać
bez końca. Zauważyła, że gdy przechodzili przez pokoje, w ślad za nimi
posuwała się cała armia ludzi zwijając aubussońskie dywany, zdejmując obrazy
i pakując meble tak, aby przebyły drogę bez uszkodzeń.
- Jak pan może tak spokojnie na to patrzeć, wasza wysokość? - zapytała
nagle, a on odparł:
- Nie przypuszczasz chyba, że sprawia mi to przyjemność, ale postępuję
roztropnie. Nadejdzie dzień, gdy moi synowie i wnuki będą mi dziękować, że
poszedłem za głosem rozsądku.
Iwona nic więcej nie powiedziała, modliła się tylko, aby intuicja zawiodła
księcia, i albo żeby Niemcy nie uderzyli na Francję, albo żeby Francuzi odnieśli
zwycięstwo.
Wicehrabia, który był na konnej przejażdżce, przyłączył się do nich w czasie
posiłku.
- Powinieneś był pojechać ze mną, młody człowieku - rzekł do Iwony - ale
wyglądasz dzisiejszego ranka trochę blado. Sądzę, że wciąż jesteś wyczerpany
po wczorajszych dramatycznych przeżyciach.
- Nie tylko wczorajszy napad na drodze wyprowadził mnie z równowagi -
dodała bezwiednie.
- Oczywiście - odparł współczującym tonem - ale to raczej
nieprawdopodobne, aby stryj cię tu odnalazł.
Iwona nie mogła jednak odpędzić niepokoju. Co się stanie, kiedy zakonnica
obudzi się po dawce laudanum i zobaczy, że jej podopieczna zniknęła?
Najprawdopodobniej natychmiast wyruszy w drogę powrotną do chateau, by
powiadomić stryja. Lecz nie z troski o bezpieczeństwo dziewczyny. Liczyły się
tylko pieniądz, które obiecano zakonowi.
- Pojedzie prosto do chateau - powiedziała sobie Iwona - i sądzę, że stryj
Artur i ciotka Emily wciąż tam będą, zajęci pakowaniem wszystkiego, co do
mnie należało.
Ponieważ chateau było tak niedaleko, zadrżała na myśl, iż ktoś mógłby się
domyślić jakiegoś związku między nią i hrabią de Gambois. Zaraz jednak
uspokoiła się, przecież markiz w żaden sposób nie mógł odgadnąć, że wyszła
pieszo z hotelu i cudem natknęła się na księcia de Sancerre w chacie drwali.
Nikt by nie uwierzył w prawdziwość takiej absurdalnej historii, nawet gdyby
mu ją opowiedziano.
- Jestem bezpieczna - powiedziała do siebie szeptem Iwona. - Stryj na pewno
będzie mnie szukał przez dzień lub dwa, ale wkrótce uwierzy, że zamarzłam na
śmierć, i pojedzie z powrotem do Anglii.
- Co cię trapi? - zapytał książę i Iwona zreflektowała się, że milczy od
dłuższego czasu. Już miała odpowiedzieć  nic", ale w końcu wyznała prawdę.
- Martwię się, że mój nauczyciel zawiadomi stryja, a ten zacznie
poszukiwania.
- Gdzie mieszka twój stryj?
Tego pytania Iwona nie przewidziała. Przez głowę przelatywały jej różne
odpowiedzi, w końcu rzekła: [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl