[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jana Napiórkowskiego alias Rękawka.
Ukłonił się grzecznie oficerowi milicji i zauważył:
- Widzę, żeteraz pan major będzie ze mną gadał.
Ho!Ho!
Rękawekrośnie wcenie.
Coraz wyższe szarże mają doniegointeres.
- Nie błaznujcie, Rękawek.
Chcę, żebyśmy porozmawiali poważnie.
Możecie nam pomóc, a pomagając nam,na pewno nie zaszkodzicie sobie.
Rękawek milczał.
- Będę mówił z wamiotwarcie i szczerze.
Waszarzecz,jak się do tęgoustosunkujecie.
Napadliście i ogłuszyliścieaplikanta - urzędnika prokuratury, zabraliście
mu teczkęz ważnymi dokumentami.
- Ja nic niewiem, panie majorze.
-Nieprzerywajcie mi.
Dobrze wiecie, że mam dostateczną ilość dowodów,aby was tak położyć,
że na rozprawiedostaniecie najmarniej kilkanaście lat.
Prokuratormożewamzrobić akt oskarżenia z 225 artykułu
kodeksukarnegow połączeniu z artykułem 23paragraf 1 - wiecie,teno
usiłowaniu.
A do tego pasuje jeszcze jak ulał ten"bandycki" artykuł 259.
Razem sprawa prosta i można jąpuścić w dorazniaku.
- Pan porucznik też miprzed paru godzinami groził -odpowiedział
ponuroRękawek.
-Ale ja wam niegrożę.
Ja właśniechcę wam pomóc.
Z jednej stronymacie sąd doraznyi ładny wyrok, z drugiejgotów jestem iść
wam na rękę.
Można to potraktować niejako artykuł 225 - ten o zabójstwo, ale 237, a tu
wyrok
68
może być tylko do dwóch lat.
I sprawa idzie zoskarżeniaprywatnego.
Może udami siępoprosić pana aplikanta Kalinkowskiego, aby takiego
oskarżenia nie składał.
Ostatecznie leżał w szpitalu tylko sześć dni i już jest zdrów.
- Taki pan dobry, panie majorze?
Kapusia chce panz Rękawka zrobić?
- Nie jestem dobry, tylko naprawdę jest mi was żal.
Zrobili z was balona i teraz wy leżycie, aoni śmieją sięw kułak.
Czy wiecie, co byłow tej żółtej teczce?
- Nie wiem nic o żadnej teczce.
-Dobrze.
Możecie nie mówić.
Ja wam sam powiem.
Byłtamjeden papierek, który jest wart osiem milionów.
I terazfacet ma forsę, a wy dorazniaka i widoki na to, co zobaczycie z celi
naMokotowie.
Więc macie wóz albo przewóz.
- Panmajor prawdę mówił o tych ośmiu milionach?
-Daję wam oficerskie słowo honoru, że w całej rozmowie ani razu
nieskłamałem i naprawdę chcę was wyciągnąćz tej kabały.
Rękawek nic nie odpowiedział.
Widać było, jak mu drżą ręce.
Majorpodał mu papierosy.
Chciwie zaciągnął się parę razy dymem.
Jeszczechwilę milczał, aż wreszcie podjął decyzję.
- Z pana majora przyzwoitychłop.
Nie takjak porucznik, co to myśli,że na duś wszystko z człowieka
wyciśnie.
Pan major inteligentnie zczłowiekiem rozmawia.
A Rękawek też swój honor ma i inteligencję u ludzi szanuje.
Powiem wszystko, ale od razu mówię, że niewiele wiem.
I jeden warunek - tam był zemną koleżka.
Tyle żemi pomógłiszedł zaobstawę.
Ale niewinny.
Więc po co go wrabiać?
- Zgoda - zdecydował major - nic o nim nie wiem i niebędę się
dowiadywał.
-To rozumiem.
Tojest człowiek.
Nie to, co porucznik.
Przecieżtyle lat współpracujemy zesobą.
Nawet tę gwiazdkę przeze mnie dostał wtedy, gdy mnie złapał na
tej"bombie" naElektoralnej, co to pięć lat mi dali.
I takmnie,staregoznajomego, potraktować.
Major, choć śmiać mu się chciało z tej całejzłodziejskiej filozofii, nie
przerywał ani słowem,a Rękawek ciągnął dalej:
69.
- Kiedy mnie wzięli, będzie coś ze trzy i pół roku temu,siedziałem w dużej
celi na Mokotowie.
Oddziałowy,którysiędo mnieprzydarł, dał mniena złość do frajerskiejceli.
Więc siedzę, a tu ze mną same dyrektory,kasjery, kierowniki, ani jednego
porządnego złodzieja.
Siedzę tak parę dnii już chciałem oddziałowego jakoś zblatować,a tu
drzwisię otwierają i wpuszczają młodego człowieka.
Wzięligo ze"Słowianki" na Puławskiej.
Tam się nożami porznęli, więcwszystkich z tegotowarzystwa przymkli.
Tenmłody zacząłod razu takiego knajaka odstawiać, że frajerzy w
portkiprzed nim robili.
Zaraz z łyżki nóżsobiena kaloryferzezrobił i każdemu, kto go nie chciał
słuchaćgroził, że godzgnie.
Ja tam siedzęspokojnie inic się nie wtrącam,a onnie wiedział, żeja za
"bombę".
Można jeszcze jednego papierosika?
Major wyciągnął paczkęi podał zapałki.
Rękawek przypalił i pochwilimówił dalej:
- Tak minęło kilkadni.
Raz na obiad wyfasowaliśmy"katolika".
Słony był jak cholera, bo prosto z beczki dawali.
Więc ten knajak podłubał trochę i powiadado mnie:
"Wymyj mimiskę, bo mi sięnie chce rąk moczyć" - i stawia
michęprzede mną.
Wziąłem ja więc tegośledziai jaknim prasnę wten blady pysk!
Dzieciuch porwał się do bicia, to mu najpierw dałem lewy prosty w
żołądek, aż sięskurczył.
Potem go wyprostowałem prawym sierpowym,że przez trzy prycze
przeleciał, ana czwartej obudził się.
Taka się potem glizda grzecznazrobiła, że rzygać sięchciało.
Ja naprawdę byłem dobrym bokserem - omistrzostwo Warszawy walczyło
się przecież!
Jakoś po paru dniach - ciągnął dalejRękawek - zwolnili go z mamra.
Tylego widziałem.
Teraz jak wyszedłem,to pan porucznik po starej przyjaznizrobił mi pracę u
Kasprzaka.
Wychodzę ja kiedyś z fabryki, a tu pod bramąstoi ten blady.
I zaraz do mnie: "Moje uszanowanie, panieRękawek".
Prosi do restauracji, pół litra stawia i wdzięczysię, jak małpa na drabinie.
Wiadomo,jak jest jeleń, którypłaci, todlaczego nie wypić?
Przy drugimpółliterku facetmówi, żejest do zrobienia interes.
Jeden gość ma teczkę
70
z takimi papierami, za które dyrektor jednego sklepu dobrze zapłaci.
"Dam - powiada - pięć kafli za tę teczkę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]