[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jakkolwiek by jednak było, wszystko to należało już do
przeszłości.
Podczas obiadu rozmawiała z rodzicami o ich podróżach,
o jachtach, na jakich pływali, o przyjęciach, w jakich wzięli
udział, o rezydencjach, do jakich ich zapraszano. Kiedy skoń
czyli, matka zapaliła kolejnego papierosa, rozparła się wygod
nie na krześle i spojrzała na córkę przez smugi dymu.
- Teraz, kochanie, opowiedz nam wszystko o mężczyznie,
za którego wychodzisz. Trzeba przyznać, że sprawia bardzo
miłe wrażenie, chociaż nie wygląda na taką ciekawą osobo
wość jak jego brat.
- Musi być zamożny - wtrącił ojciec. - Kiedy pracowa
łem w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych, mieliśmy do czy
nienia z tymi hodowcami koni z doliny Shenandoah. To za
wsze byli nadziani ludzie.
Reakcje rodziców były tak typowe dla nich i zarazem tak
schematyczne, że Nora musiała się uśmiechnąć. Skoro
wychowali ją ludzie wyznający takie wartości, to jak można
się było dziwić, że przez całe życie błądziła, nie mogąc
znalezć swojej właściwej drogi? Pomyślała o Marku, takim
odpowiedzialnym, uczciwym i dającym poczucie bezpieczeń-
stwa.
- Niewiele wiem na temat ich zamożności - odpowiedzia
ła w końcu. - Farma nie należy tylko do Marka, jest mająt
kiem rodzinnym.
- Jaką będziesz miała suknię? - zapytała matka.
Nora wydawała się zaskoczona.
- To wszystko działo się tak szybko, że nawet nie pomy
ślałam o sukni - powiedziała.
Matka spojrzała na nią z irytacją.
- To do ciebie podobne. - Zdusiła papierosa w popielnicz-
scandal
M%7Å‚CZYZNA NIE W JEJ TYPIE 131
ce. - No, bierzemy się do roboty. Mam nadzieję, że nawet tu,
końcu świata, uda się coś znalezć.
- Mamo, naprawdÄ™ nie musisz...
- I koniecznie musimy coś zrobić z twoimi włosami
Matka nie pozwoliła jej dokończyć. Wzburzyła dłonią wło-
sy dziewczyny i dodała: - Taka fryzura nadaje się do biura, ale
teraz, kiedy zostajesz panią na włościach, jak to się mówi,
musisz zadbać o swój wygląd.
Nora roześmiała się. Nie miała ochoty pozwolić matce na
to, żeby zrobiła z niej swoją kopię. Czuła, że czekają ją ciężkie
zmagania, ale była zdecydowana toczyć je aż do zwycięstwa.
Wieczorem, po kolacji, kiedy wszyscy siedzieli w salonie,
przed kominkiem, Nora z ciekawością obserwowała przebieg
spotkania. Ze szczególnym zainteresowaniem porównywała
zachowanie Marka i Tony'ego. Trudno byłoby sobie wyobra
zić braci mniej do siebie podobnych.
Młodszy zdołał całkowicie oczarować jej matkę. Siedzieli
na kanapie z paniÄ… Leighton i przeglÄ…dali album z rodzinnymi
zdjęciami. Tony komentował fotografie, wywołując swoimi
żartami wybuchy śmiechu obu pań. Mark siedział obok, na
fotelu, i choć także się uśmiechał, nie próbował współzawod
niczyć z bratem.
Spotkanie skończyło się dość wcześnie. Tuż przed dziesią
tÄ… rodzice Nory pojechali do motelu, a majÄ…cy zwyczaj wczeÅ›
nie wstawać Leightonowie poszli spać. Przed kominkiem zo
stali tylko Nora z Markiem.
Było cicho, ogień zaczynał przygasać. Nora odchyliła gło
wę na oparcie kanapy, zamknęła oczy i westchnęła z zadowo
leniem.
- Dlaczego wzdychasz?-zapytał Mark, podchodząc do niej.
Podniosła na niego oczy i uśmiechnęła się.
- Ależ mieliśmy dzień!
scandal
132 M%7Å‚CZYZNA NIE W JEJ TYPIE
- Masz ochotę na drinka? - zaproponował.
- Nie, dziękuję. Zasnęłabym wtedy chyba tu na kanapie.
- Dołożyć do ognia? - spytał. - A może chcesz już spać?
- Nie. Przyjemnie tak tu siedzieć przed ogniem.
Mark usiadł obok niej i objął ją ramieniem.
- Cieszę się, że poznałem twoich rodziców, ale muszę
przyznać, że najbardziej lubię być z tobą sam na sam. - Pogła
skał ją po policzku. - Przez cały dzień czekałem na okazję,
żeby cię wreszcie dotknąć.
Uśmiechnęła się do niego.
- Oczekiwanie wreszcie dobiegło końca.
Odwrócił się do niej i pochylił głowę. Kiedy ich usta spot
kały się ze sobą, Nora poczuła, jak przenika ją fala rozkoszy,
ciepła i szczęścia. Małżeństwo z Markiem wydawało jej się
teraz spełnieniem marzeń całego życia. Wiedziała, że z jego
pomocą wymknie się wszystkim niebezpieczeństwom.
Jego usta były teraz bardziej stanowcze. Dłoń zsunęła się
po policzku i szyi aż na pierś. W półmroku widziała blask
jego spojrzenia i czuła przyśpieszony, ciepły oddech.
- O Boże, nie masz pojęcia, jak cię pragnę, najdroższa
- powiedział ochrypłym ze wzruszenia głosem.
- Wiem, Marku - wyszeptała. - Ja też cię pragnę.
W tym momencie od drzwi dobiegł ich cichy, delikatny
głos, przyzywający Marka. Podniósł się niezadowolony i pod
szedł w kierunku holu.
- Tak? - powiedział. - O co chodzi?
Nora usłyszała ściszony głos Anny.
- Przepraszam Marku, ale matka koniecznie chciała, żeby
ci przypomnieć o pozamykaniu wszystkiego, zanim pójdziesz
spać. Wiesz, jak ona się tym przejmuje.
Czar prysł. Nora wstała z kanapy i uśmiechnęła się do nad
chodzącego Marka. Położył jej ręce na ramionach i zaśmiał się
krótko.
scandal
M%7Å‚CZYZNA NIE W JEJ TYPIE 133
- Ani czas, ani miejsce nam nie sprzyjają - powiedział.
- Nic nie szkodzi-odparła.- Jutro już będzie po wszystkim!
Przygarnął ją do siebie i zanurzył twarz w jej włosach.
- Trudno mi w to wszystko czasem uwierzyć. Wydaje mi
się, że to zbyt piękne, żeby mogło być prawdziwe. - Opuścił
ręce. - Chodz, ostatni raz w życiu odprowadzę cię do oddziel
nej sypialni - dodał z uśmiechem.
Tego wieczoru Nora była zbyt podniecona, aby głęboko za
snąć. Drzemała i budziła się zaskoczona, że wciąż jest jeszcze
ciemno. W uszach brzmiały jej ciągle słowa Marka. To ostatnia
samotna noc w jej życiu. Od jutra będzie już jego żoną.
Kiedy wreszcie zapaliła lampkę, okazało się, że jest druga
w nocy. Spała nie dłużej niż kilka godzin. Postanowiła napić
się ciepłego mleka, może to pomoże jej zasnąć. Wsunęła
kapcie, okryła się szlafrokiem i poszła do kuchni.
Zauważyła światło w szparze pod drzwiami i przyszło jej
do głowy, że być może to Mark. Myśl o jeszcze jednym
czułym pocałunku na dobranoc kazała jej przyśpieszyć kroku.
Ale, kiedy otworzyła drzwi, zastała za nimi kogoś zupełnie
innego. Za stołem, ubrany tylko w spodnie od piżamy, pocią
gając z pełnej szklanki, siedział Tony. Przed nim stała butelka
bourbona.
Było za pózno, żeby się cofnąć. Właściwie, pomyślała
Nora. nie ma po temu żadnego powodu. %7łałowała tylko, że nie
jest całkiem ubrana, ale właściwie w jej stroju nie było nic
niestosownego.
- Widzę, że też nie możesz spać - powiedziała i podeszła
do lodówki. - Zagrzeję sobie mleka.
- To daje lepsze efekty. - Tony uniósł szklankę.
Roześmiała się.
- Może masz rację.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]