[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Polly bardzo chciała powiedzieć z zimną krwią tak", ale nie ufała sobie. Jeszcze nie doszła do siebie
i nie była pewna, czy będzie w stanie stać prosto, nie opierając się o parapet.
- Dzisiaj już mamy z głowy - odparła, uciekając wzrokiem od jego spojrzenia. - A jutro jest już
niedługo.
- Czyżby umknęło twojej uwagi, że sypialnia wyposażona jest w szafy i szuflady? - Następnego ranka
Simon wszedł do kuchni bardzo poirytowany, z obrzydzeniem trzymając w ręku zniszczoną torbę
podróżną. Wrzucił ją do kosza i z trzaskiem zamknął wieko.
Skrzywiła się i uniosła głowę.
- Czyżby umknęło twojej uwagi, że mam okropnego kaca? Nie mogąc znieść widoku ogromnej ilości
rzeczy, które
wczorajszego wieczoru porozrzucała po całym mieszkaniu, Simon zabrał Polly na kolację do
skromnej, maleńkiej restauracji słynącej z wyśmienitej kuchni.
Polly jednak nie pamiętała zbyt dokładnie, co jadła. W miarę jak zbliżała się noc, stawała się coraz
bardziej nerwowa. Aatwo było mówić o trenowaniu pocałunków, jednak położyć się obok
Simona w ciemności i powrócić myślami do tamtych doznań, to dwie różne sprawy.
W restauracji Polly szybko wypiła parę kieliszków wina, które zrobiły swoje. Po chwili rozluzniła się
i nawet całkiem miło spędziła ten wieczór. Kolacja z kimś, na kim nie musiała wywierać wrażenia,
była przyjemną odmianą. Dotychczas na randkach biegała ciągle do toalety, by sprawdzić, czy
nerwowa wysypka na szyi zbladła albo czy tusz się nie rozmazał. Zazwyczaj również śmiała się za
dużo lub za głośno albo tak bardzo pragnęła zrobić dobre wrażenie, że prawie nic nie mówiła.
Będąc z Simonem, nie musiała się takimi sprawami przejmować. Mogła po prostu być sobą. Nawet
wspólna noc przestała ją przerażać.
Rano pękała jej głowa, a w ustach czuła suchość pomimo niezliczonej ilości filiżanek herbaty, które
zdążyła już sobie nad ranem zrobić, by uzupełnić płyny. Aykając dwie tabletki para-cetamolu,
mętnym wzrokiem spojrzała na Simona.
- Nie rozumiem, czemu tak marudzisz. Wiedziałam, że będziesz się czepiał, więc wszystko
schowałam.
- Dziwne, jak różnie rozumiemy słowo schowanie", nieprawdaż? - zauważył sarkastycznie. - W
moim pojęciu schować" znaczy rozpakować ubrania i włożyć do szafy. Ty z kolei najwyrazniej
myślisz, że schować" oznacza rozrzucić wszystko po pokoju! To dotyczy sypialni! - ciągnął dalej,
rozjuszony. - Aazienka też wygląda jak po huraganie!
Simon najwyrazniej był w złym humorze. Polly trzymała się niezle. Może i miała "kaca, ale
przynajmniej się wyspała. Chwiejnym krokiem doszła do łóżka i spokojnie przechrapała całą noc,
podczas gdy on wpatrywał się w sufit i zastanawiał się, jak mógł pozwolić jej wkroczyć w jego ciche,
uporządkowane życie.
Nie podobał mu się sposób, w jaki się z nim spierała. Dopro-
wadzała go do szału, nawet gdy siedziała bez ruchu. Nie podobało mu się, że zmieniła się w przeciągu
jednej nocy w kobietę, którą coraz trudniej było mu ignorować. No i nie mógł znieść jej bałaganu. Nie
umiała nawet zasunąć szuflady. Gdy przed chwilą wszedł do łazienki, ujrzał powywracane buteleczki,
tubki z wyciekającym kremem, słoiczki bez zakrętek i osad pudru na wszystkim. Z kranu kapała
woda, a mokry ręcznik leżał na podłodze, tam gdzie upadł.
Zacisnąwszy wargi, Simon posprzątał po niej, a po chwili odkrył, że kuchnię również przewróciła do
góry nogami. Siedziała przy stole potargana, a wokoło walało się pełno zużytych torebek herbaty,
okruchów chleba i brudnych kubków. Na jej widok Simon z rozrzewnieniem przypomniał sobie
Helenę. W porównaniu z Polly była taka dokładna i schludna.
Usunąwszy karton po mleku i wyrzuciwszy do kosza torebki po zaparzonej herbacie, westchnął i
usiadł naprzeciwko Polly.
- Zrobiłaś już listę? - zapytał. Polly powoli uniosła głowę.
- Czego?
- Przecież jedziemy po zakupy - przypomniał jej z rozdrażnieniem w głosie.
- Robienie listy nie ma sensu - odparła. - Wszystko jest potrzebne, więc równie dobrze możemy po
prostu zobaczyć, co jest w sklepie. - Ostrożnie ruszyła głową, by sprawdzić, czy paracetamol już
działa. - Zresztą listy są takie... ograniczające.
- Chciałaś powiedzieć skuteczne - odparował Simon. -Chyba zdajesz sobie sprawę, że przez najbliższe
dwa tygodnie będziesz karmiła cztery osoby? Helena miałaby już zaplanowane menu na cały tydzień.
- To ma być urlop, nie musztra wojskowa - narzekała Polly. - Nie rozumiem, dlaczego nie możesz się
wyluzować i cieszyć tym, co przynosi dzień.
- Człowiek zorganizowany ma więcej czasu na radość - wyjaśnił z wyższością.
- Phi! Założę się, że nie możecie się z Heleną niczym cieszyć, dopóki nie dopiszecie tego do waszej
listy spraw do załatwienia! Jak to idzie...? Obudzić się, oddychać, cieszyć się, iść do łóżka...!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]