[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wiedziałam, jaka zapadła decyzja. Zatrzymał się kilka kroków przed nami. a na jego ustach
czaił się kontrolowany uśmiech.
- Wygraliśmy - oświadczył i dopiero wtedy uśmiechnął się szeroko.
Zerwaliśmy się z miejsc i zaczęliśmy tańczyć, ściskając się nawzajem.
- Wygraliśmy! Wygraliśmy! Wygraliśmy! - wrzeszczała Sheila, pląsając między
nogami dorosłych. Rozśmieszyła nas swoim entuzjazmem, chociaż nie byłam pewna, czy
zdawała sobie w pełni sprawę ze znaczenia swoich słów.
- Chyba trzeba to uczcić, co wy na to? - spytał Chad i nałożył swój trencz. - A może
pójdziemy do Shakeya i zamówimy największą pizzę, jaką tam podają?
Pozostali wychodzili wolno. Zerknęłam na rodziców chłopca, którzy także wkładali
płaszcze. Po raz kolejny żałowałam, że nie mam odwagi, aby przebyć te dwadzieścia stóp i
porozmawiać z nimi. Chad mówił coś do mnie o pizzy, Sheila podskakiwała, ciągnąc mnie za
pasek, a ludzie ze szkoły żegnali się głośno.
- Co ty na to? - zapytał ponownie Chad. - Idziemy czy będziesz tu stać przez całe
popołudnie? - Szturchnął mnie. Odwróciłam się do niego i skinęłam głową.
- A ty? - Chad zwrócił się do Sheili. - Chcesz pójść z nami na pizzę?
Otworzyła szeroko oczy i skinęła głową. Schyliłam się i wzięłam ją na ręce.
Ojciec Sheili zatrzymał się z boku. Sam. Dłonie wsadził do kieszeni zle
dopasowanego garnituru. Stał ze wzrokiem wbitym w ziemię. Wydał mi się wtedy straszliwie
samotny i opuszczony. Bitwa, którą właśnie wygraliśmy, nie była jego bitwą, a Sheila nie
przybiegła do niego. Przedtem czekała z nami na korytarzu i teraz cieszyła się z nami. To
było nasze zwycięstwo; on nie brał w nim udziału. W przeszłości sąd kojarzył mu się z czymś
złym, czego się bał. W swoim ubogim ubraniu, skropiony tanią wodą, stanowił dziwny
kontrast z pracownikami szkoły i sądu. Ze smutkiem stwierdziłam, że nawet jego córka nie
należała do niego. Ona była jedną z nas, on nie.
Chad musiał chyba podzielać moje odczucia, ponieważ zwrócił się do niego:
- Pójdzie pan z nami?
Wydawało mi się przez moment, że w jego oczach zaświeciła iskierka zadowolenia,
lecz zaraz potrząsnął głową.
- Nie, muszę iść.
- W takim razie czy Sheila może pójść z nami? - zapytał Chad. - Odwieziemy ją do
domu.
Skinął głową i uśmiechnął się, spoglądając na córkę. Wciąż trzymałam ją na rękach, a
ona wierciła się radośnie, nie zwracając uwagi na ojca.
- Na pewno nie chce pan pójść z nami?
- Nie.
Patrzyliśmy na siebie przez długą chwilę, lecz nic nie połączyło brzegów dzielącej nas
przepaści. Potem Chad sięgnął do kieszeni po portfel. Wyjął z niego dwudziestodolarowy
banknot i wręczył go ojcu Sheili.
- Proszę. Oto pańska dola z całej tej przyjemności.
Ojciec Sheili zawahał się na moment i już myślałam, że nie przyjmie pieniędzy.
Jednak wyciągnął powoli rękę i wziął banknot. Wymamrotał podziękowanie, po czym
odwrócił się i odszedł długim korytarzem.
Sheila, Chad i ja wcisnęliśmy się do małego samochodu Chada i popędziliśmy do
pizzerii.
- Hej, Sheilo, jaką chcesz pizzę? - spytał Chad przez ramię.
- Nie wiem. Nigdy nie jadłam pizzy.
Nawet jeśli rzeczywiście tak było, to nikt by się tego nie domyślił, patrząc na Sheilę.
Kiedy przyniesiono pizzę, zabrała się do niej jak wytrawny koneser; zajadała z roziskrzonymi
oczami. Chad zamówił największą i najbogatszą pizzę, jaką znalazł w menu, do tego jeszcze
dzbanek lemoniady. Był to magiczny moment. Sheila, ogromnie ożywiona, nie przestawała
mówić. Bardzo zainteresował ją Chad, tak że ostatecznie wylądowała na jego kolanach, kiedy
usiedliśmy wygodnie, by posłuchać pianisty. Chad zauważył, że nie spotkał jeszcze dziecka,
które by zjadło tyle pizzy na raz. Sheila odpowiedziała mu, że mogłaby zjeść sto takich pizz,
gdyby tylko miała dość pieniędzy, a swoje słowa przypieczętowała głośnym beknięciem.
Poza wizytą u jej ojca Chad nie widział wcześniej Sheili. Nim minął tamten wieczór,
nie miałam wątpliwości, że dostrzegł w niej wyjątkową osobę. I z wzajemnością. Przez cały
czas śmiali się i żartowali.
Nadszedł wieczór, a wraz z nim wieczorni goście. Zjedliśmy ogromną pizzę,
opróżniliśmy dzbanek lemoniady, a do wszystkiego dołożyliśmy po porcji lodów. Tak długo
słuchaliśmy pianisty, że ostatecznie namówił Chada, aby zagrał z nim na dwie ręce Serce i
duszę. Widziałam wyraznie, że Chad i Sheila nie mają jeszcze ochoty się rozstawać.
Chad pochylił się nad stołem i spojrzał Sheili w oczy.
- Co byś najbardziej chciała mieć ze wszystkich rzeczy na świecie? - spytał.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]