[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Benedykta z taką ich potraktuje przemocą. Nie są niczemu winni.
Ze szczególnym zadowoleniem Cadfael przetłumaczył przeorowi słowa sędziego,
dostrzegł zaś przy tym w oczach młodej panny błysk radości i triumfu. Także Griffith
zauważył owo spojrzenie; byłby jednak szaleńcem, gdyby zdradził się z tym choć
słowem. Rzekł za to:
-Najlepiej będzie, jeśli pozostawimy tych ludzi w spokoju, by mogli zająć się naprawą
nadwerężonych podłóg i głów, sami zaś gdzie indziej szukać będziemy uciekiniera.
- Wszystko to nikczemność jeno i obraza boska. - Wściekłość Roberta sięgnęła szczytu. -
Nie pozwolę jednak, by niegodziwiec ten przeszkodził w zakończeniu mojej misji. Jutro
wyruszam do Anglii, tobie zatem pozostawiam pochwycenie go.
- Bądz spokojny, że postąpię z nim należycie - odparł Griffith sucho - jeśli zostanie
odnaleziony. - Owo , jeśli" wypowiedział sędzia z pewnym naciskiem, tak subtelnym, że
Cadfael i Annest spostrzegli nagłą zmianę tonu. Dziewczę tak było uradowane obrotem
sprawy i tak pełne sympatii dla książęcego urzędnika, że z ogromnym spoglądała nań
zaufaniem. Bo też mąż ów okazał się człowiekiem rozważnym i bardzo przy tym
serdecznym; nie szukał problemów tam, gdzie nie było to konieczne i starał się, by i
innym życia nie utrudniać.
- Kiedy zaś odpowie już za wykroczenie przeciw walijskiemu prawu - rzekł przeor -
sądzę, że odstawicie go do domu naszego w Shrewsbury?
- Kiedy odbędzie karę - tym razem Griffith podkreślił słówko kiedy" - możesz być
pewien, że ujrzycie go w waszym opactwie z powrotem.
Rad nierad, przeor musiał zadowolić się otrzymaną obietnicą, choć jego normandzka
dusza kipiała oburzeniem na tego chłystka, który ośmielił się z niego zakpić. Nie
uspokoiły go bynajmniej opowieści Griffitha, którymi ten raczył przeora przez całą drogę
powrotną. A powtarzał sędzia wiele historii o zbiegach wyjętych spod prawa, którzy w
dzikich, pełnych zwierzyny lasach bez trudu mogli przeżyć czas jakiś, potem zaś wśród
miejscowej ludności oddanych znajdowali przyjaciół, ba, zdarzało się, że zakładali
rodziny i wielkim cieszyli się poważaniem. Przeor pogrążył się w rozmyślaniach o
dziwacznym kraju, w którym, wbrew wszelkim rozsądnym porządkom, niegodziwość
mogła z czasem odejść w niepamięć, a nawet obrócić się w szacunek i uznanie. Gdy
wchodził do kościoła, a była to właśnie godzina rozpoczęcia komplety, uczucia jego
dalekie były od chrześcijańskiego ideału dobroci, pokoju i miłosierdzia.
W świątyni zebrali się wszyscy prócz Jana zakonnicy, wielu też było mieszkańców
Gwytherin i każdy z obecnych na własne oczy oglądał ekstatyczne uniesienie
Columbanusa, mnicha, który został przez świętą Winifredę cudownie z obłędu uleczony,
nawiedzony przez nią podczas snu i wybrany, by ogłosił wolę świętej w sprawie
pogrzebu Rhisiarta. Do niej, jako do osobistej swojej patronki, Co-lumbanus zwrócił się
teraz wprost Gdy nabożeństwo miało się już ku końcowi i młodzian wybierał się właśnie
w drogę na nocne czuwanie w kaplicy, nagle odwrócił się w stronę ołtarza, wzniósł
ramiona w błagalnym geście i czystym, wysokim głosem począł modlić się, by, gdy
samotnie będzie klęczał u stóp jej ołtarza, męczeńska dziewica zechciała nawiedzić go raz
jeszcze i znów napełnić jego duszę owym niewypowiedzianym blaskiem, tak wielką
przynoszącym szczęśliwość. Mówił, że za każdym podobnym doznaniem trudno mu było
na niedoskonały ziemski padół powrócić, dlatego błaga, by święta uznała go godnym
dostąpienia łaski i żywą jego duszę poprowadziła do owej krainy światła. Zdawało się, że
próbuje jeszcze ukorzyć się i duszę swoją na powrót na ziemię sprowadzić, ona jednak
wyrywała się ciągle, ku wyższym zdążając pragnieniom. W istocie to, o co prosił
młodzian, marzeniem było ponad ludzką miarę. Chciał, by święta przeprowadziła go
przez bramy śmierci, jednocześnie zaś zachowała przy życiu. Modlił się, by uznano go
godnym wniebowstąpienia!
Widząc ten znak, który wielu wzięło za głos mocy niebieskich, wszyscy zadrżeli.
Wszyscy - prócz jednego tylko Cadfaela, ów bowiem wcześniej już dostrzegł arogancję i
pychę szalonego mnicha, a całe to przedstawienie napełniło go obrzydzeniem. Zresztą
umysł starego mnicha o ważniejszych teraz, choć ściśle z osobą Columbanusa
związanych, myśleć musiał sprawach.
Brat Columbanus wszedł do małej i ciemnej, zbudowanej z drewna kaplicy, w której
[ Pobierz całość w formacie PDF ]