[ Pobierz całość w formacie PDF ]
móc czasem popatrzeć na gwiazdy.
Spojrzała na ciemne niebo, na którym migotały
pojedyncze brylanciki.
- Ich układ zmienia się w zależności od miejsca -
powiedział. - Ale zawsze pozostają te same. Niezmiennie
trwają na firmamencie.
- Tak, to krzepiące - zgodziła się z nim.
Nie chciał się jej zwierzać, jego sprawa. Rzeczy, których
jej powiedział, były ważne, ale nie dotyczyły życia osobistego.
Miała świadomość, że Tyler nie życzy sobie, by zaglądała w
jego duszę i chociaż poczuła się nieco urażona, musiała
uszanować jego wolę.
- A ty, co lubisz? - spytał. Spojrzała na wykrochmalony
obrus.
- Książki. Historię. Rodzinę.
- Chcesz mieć dzieci?
- Oczywiście - odparła, ale po chwili zdała sobie sprawę,
że dla niego nie jest to takie oczywiste. Tyler nie zamierzał
zakładać rodziny. Uznał, że nie nadaje się do małżeństwa.
Lubił swoje kawalerskie życie.
- Dobrze się zastanów, zanim zwiążesz się z
jakimkolwiek mężczyzną, Lilah. Nie każdy będzie dobrym
mężem i ojcem. Nawet jeżeli szczerze cię pokocha... Nie
każdy się do tego nadaje.
- Myślę, że dosyć poważnie podchodzę do tej kwestii.
Inaczej nie zmuszałabym cię do odgrywania tej komedii.
Uśmiechnął się zalotnie.
- A co takiego robimy?
- Jemy?
Zaśmiali się obydwoje, bo żadne z nich nawet nie wzięło
do ręki widelca.
- Musimy coś zjeść ~ stwierdziła Lilah. - Inaczej twój
kucharz poczuje się urażony i pomyśli, że nam nie
smakowało.
- Paul zrozumie, nieraz jadł kolację z piękną kobietą i
wie, jak to jest.
- Jego też spotkałeś na ulicy?
Wzruszył ramionami, jak gdyby nie chciał odpowiadać na
to pytanie. Nie zamierzał zdradzać niczyich osobistych
tajemnic.
- Może rzeczywiście coś zjemy... - zgodził się. -
Publiczność na brzegu pewnie umiera z ciekawości, o czym
tak zawzięcie dyskutujemy.
Jedli, rozmawiali, śmiali się. Nagie zagrała muzyka i Tyler
wziął Lilah w ramiona.
- Nie tańczę najlepiej - szepnęła.
- Nie musisz. Matka nalegała, bym posiadł tę sztukę.
Jestem królem parkietu.
- W jaki sposób sprawiasz, że kobiety czują się
bezpieczne w twoich ramionach? - Lilah zarumieniła się.
Tyler zaśmiał się i zbliżył usta do jej ucha. Czuła na szyi
jego ciepły oddech.
- Będę trzymać cię na tyle blisko, byś nie mogła się
potknąć - szepnął, przyciągając ją do siebie i pokazując, co
miał na myśli. - Ale jednocześnie dostatecznie daleko, by
zachować granice przyzwoitości. Zresztą, po co ja to mówię?
To nie lekcja tańca. Spójrz, jaką mamy widownię -
powiedział, ruchem brody wskazując na zgromadzony na
wybrzeżu tłumek gapiów.
Lilah wzięła głęboki oddech. Wiedziała, że to tylko na
pokaz, ale mimo to zamknęła oczy. Starała się nie myśleć o
tym, jak cudownie byłoby tańczyć z Tylerem co noc, być jego
ukochaną. Po co marzyć, skoro nieustannie podkreślał, że nie
zamierza się z nikim wiązać? Spędzał z nią wieczór jedynie
dlatego, że starał się jej pomóc, tak jak pomógł Danny'emu i
Paulowi. Otwierając oczy, musiałaby pogodzić się z
rzeczywistością, a nie miała na to najmniejszej ochoty.
Dlatego z zamkniętymi oczyma pozwoliła mu się prowadzić
po pokładzie, szczęśliwa i oszołomiona.
Gdy ucichła muzyka, powoli wypuścił ją z ramion.
- Dziękuję - powiedział. Czyżby jego głos drżał?
Zastanawiała się, o czym myślał, gdy trzymał ją tak blisko
siebie. Może o kobiecie, z którą kiedyś tańczył? O tej, którą
poślubił i którą unieszczęśliwił?
Lilah nieoczekiwanie zaśmiała się.
Tyler spojrzał na nią pytająco.
- O co chodzi?
- Ty mi dziękujesz? Mam dwie lewe nogi, a przed chwilą
szybowałam w przestworzach. Dziękuję, panie Westlake.
Dzisiejszy wieczór pełen jest nowych doświadczeń. To mój
pierwszy taniec, podczas którego nie musiałam liczyć kroków,
żeby się nie pomylić...
- Nie przesadzaj, nie mogło być tak zle. Zmarszczyła
brwi.
- Aamałam kości większym mężczyznom niż ty -
oświadczyła groznie.
Zabrzmiało to głośniej, niż zamierzała i z przerażeniem
stwierdziła, że zgromadzeni na molo ludzie musieli ją słyszeć.
Tyler przyłożył palec do jej ust i objął ją ramieniem.
- Teraz wszyscy myślą, że zrobiłem coś niewłaściwego i
że zamierzasz mnie za to ukarać. W jaki sposób udowodnimy
im, że są w błędzie?
- Nie chciałabym, żeby ktokolwiek zle o tobie myślał,
dlatego... - urwała i spontanicznie zarzuciła Tylerowi ręce na
szyję i pocałowała go w usta.
Raz. Potem znowu.
Tyler wziął ją na ręce i nie przerywając pocałunku,
przeniósł na drewnianą ławeczkę.
- Potrzebujemy więcej czasu - szepnął.
- Opowiedz mi o gwiazdach - poprosiła.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]