[ Pobierz całość w formacie PDF ]

swoją żądzę, zdoła wymazać Wiktorię ze swego życia. Był przekonany, że uzna ją za
rozdział zamknięty i zapomni o niej raz na zawsze. Nawet nie przypuszczał, jak bardzo się
myli.
Zrozumiał to jednak odrobinę za pózno. Przecież to on sam popchnął Asbjórna prosto w jej
ramiona. Gdy przyjaciel wyznał mu, że chce ożenić się z Wiktorią, on dopiero wtedy pojął,
co tak naprawdę się z nim dzieje - i co stracił. Niełatwo jest stracić coś, co się posiada i
ceni, ale chyba jeszcze trudniej jest utracić bezpowrotnie to, czego nigdy się nie miało, bo
zbyt pózno się poznało, jakie to cenne.
Nils-Mattis nie zdawał sobie sprawy z tego, jak wiele znaczy dla niego Wiktoria - aż do
dzisiejszego wieczoru... Teraz już wiedział, że nigdy dotąd nie kochał nikogo poza nią.
Wiktoria już jako nieznośna nastolatka znalazła drogę do jego serca. Wzbudziła w nim
zainteresowanie swoją zagadkową naturą, oczarowała go ciemnymi jak węgle, pałającymi
żarem oczami.
Nigdy nikomu tego nie zdradził - ba, nie chciał nawet przyznać się do tego sam przed sobą.
Dopiero tej nocy zmusił się, by spojrzeć prawdzie w oczy.
Nieoczekiwanie pojawiwszy się w miasteczku, Wiktoria zburzyła równowagę wewnętrzną
Nilsa-Mattisa. To zupełnie dwie różne rzeczy: zastanawiać się, co się z nią dzieje, gdzie
jest i co robi, będąc daleko od niej, i mieszkać blisko niej, oddychać tym samym
powietrzem, chodzić tymi samymi ulicami. To, że ona tu w ogóle przyjechała, było chyba
znakiem opatrzności. Jednakże, o ironio, to nie on, lecz Asbjórn powinien dziękować
losowi.
On sam udawał obojętnego, unikał jej, był zimny i nieczuły i doczekał się tego, na co
zasłużył.
Na placu boju pozostali we dwóch: on z krwa-
wiącym sercem oraz jego przyjaciel. Doskonały temat na romans wyciskający łzy.
A przecież gdy pojawił się Ulf, zazdrość o Wiktorię go wprost zżerała, a gdy potem udało
mu się powalić tego brutala jednym ciosem, poczuł prawdziwą radość.
Nils-Mattis bardzo dobrze pamiętał wspólne chwile spędzone pózniej Z Wiktorią i
wzajemne intensywne oddanie, które połączyło ich w ciągu tych kilku godzin, kiedy byli
razem. Przecież ona też musiała to zauważyć. To niemożliwe, by nie miało to dla niej
żadnego znaczenia, by była aż tak zimna. Choć Nils-Mattis sam siebie uważał za cynika,
uległ jednak cudownemu czarowi tamtej nocy. Ich nocy...
Czy wszystko to, co wspominał jako najpiękniejsze chwile w swym życiu, było jedynie grą
i zimnym wyrachowaniem? Nie, wprost nie mógł w to uwierzyć. Przecież ona wtedy była
tak pełna ufności, taka po dziecinnemu bezbronna. Naprawdę taka była! Mógłby dziś
przysiąc, że ani przez chwilę nie grała, podobnie jak on, do czego przyznawał się w tej
chwili.
Gdy nie mogąc zasnąć, wędrował tej nocy po okolicy, kilkakrotnie zbliżył się do domu
Wiktorii. Widział światełko w oknie jej pokoju, jedno samotne światełko lampki stojącej
tuż przy szybie. Czy szczęśliwa kobieta siedzi sama w ciemnym niemal pokoju?
Nils-Mattis jakoś nie mógł uwierzyć, że Wiktoria żywi cieplejsze uczucie dla Asbjórna.
Ale przyjaciel nie kłamał - co do tego
nie było wątpliwości. Gdy wychodził od niego do Wiktorii, był załamany, wrócił zaś
rozradowany i uszczęśliwiony, jakby wygrał milion w totka. Takiej radości nie można
udawać.
Mimo to niewiele brakowało, by Nils-Mattis zapukał do drzwi Wiktorii. Chciał błagać ją,
aby spojrzała mu prosto w oczy i powiedziała, że jest zarozumiałym głupcem - bo to
Asbjórn ma klucz do jej serca. Dopiero wtedy mógłby uwierzyć w słowa przyjaciela,
dopiero wtedy mógłby dać jej spokój...
Niewiele brakowało, jednakże duma, ta przeklęta duma, znowu go powstrzymała.
Powiedział sobie, że nie będzie płaszczyć się przed nią. Jeśli bowiem ona jest gotowa
zaangażować się bez zastanowienia w coś tak poważnego jak małżeństwo, nie kochając
narzeczonego, to już wyłącznie jej sprawa. Nie zamierza jej przeszkadzać, niech robi co
chce. To przecież jej życie.
Nie potrafił jednak uwolnić się od tęsknoty. I stwierdził, że jest największym głupcem pod
słońcem.
Ale teraz zapadła już głęboka noc i było za pózno, by cokolwiek zrobić. Jutro zaś znowu
stanie się zimnym, obojętnym Nilsem-Mattisem, mistrzem w ukrywaniu uczuć. Jutro
zadzwoni do niej, ale jego głos nie zdradzi najmniejszego wzruszenia. Jutro będzie dzień, a
za dnia Nils-Mattis kierował się dumą i ambicją. Czułość, wrażliwość i inne uczucia miał
odwagę ukazać tylko wtedy, gdy zapadały ciemności nocy.
Powinien był porozmawiać z nią jeszcze dzisiej-
szego wieczoru, żeby upewnić się, iż nie ma juz żadnej szansy. Teraz nie pozostało mu nic
innego, jak tylko głęboko ukryć swe uczucia. Miał w tym wielką wprawę.
Co najmniej dziesiąty raz przewrócił się na drugi bok i naciągnął kołdrę na głowę, jakby w
ten sposób dało się wyprzeć natrętne myśli. Nic to jednak nie pomogło. Tej nocy
Nils-Mattis nie zmrużył oka.
Również Wiktoria nie miała spokojnej nocy. Mijała godzina za godziną, dzień był coraz
bliżej, a ona usiłowała podjąć decyzję, która miała przesądzić o całym jej życiu. Musiała
powiedzieć  tak" albo  nie". Dwie zupełnie odmienne drogi, jednakże żadna z nich nie
wiodła do szczęścia, które jednak - jak się przekonała - istnieje.
Co czuła do Asbjórna? Odpowiedz była prosta: nic. Właściwie to nigdy nie poznała go
bliżej. Był małym chłopcem o przenikliwym głosie wypowiadającym słowa, które
obudziły w niej lęk; był pewnym siebie Casanovą, którego potraktowała w niezbyt ładny
sposób. Był obcym mężczyzną, który wyznał, że ją kocha i chce się z nią ożenić. Co
powinna zrobić?
A on - czy on naprawdę ją kocha? Przecież zna ją równie mało jak ona jego. Nie widzieli
się przez kilka lat. Być może był nadal zakochany w tamtej siedemnastoletniej Wiktorii,
ale ona od dawna już nie istniała. Stała się kimś zupełnie innym. Dziś miała zupełnie inne
cele, odmienne dążenia. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl