[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nadepnęła mu na stopę i uśmiechnęła złośliwie, gdy skrzywił
się z bólu.
- Może po prostu zostawisz mnie tu, kochany kuzynie?
- zapytała słodko. - Na pewno znajdzie się ktoś, kto z przy
jemnością dotrzyma mi towarzystwa, żebyś ty nie musiał spełniać
tego ponurego obowiÄ…zku!
Pokojówka wzięła od niej narzutkę, a gdy Matt zauważył, jak
bardzo wycięta jest jej suknia, wstrzymał oddech. Gdyby o tym
wiedział, nigdy nie pozwoliłby jej kupić! Co prawda musiał
przyznać, że Tess wygląda w niej jak księżniczka.... Nagle
poczuł, że jest tak podniecony, iż jego ciało pionie!
Zaczął coś mówić, lecz w tej samej chwili podszedł do nich
młody człowiek. Ujął dłoń Tess i podniósł do ust. Nazywał się
Michael Boson i byl jednym z pacjentów, którymi Tess zajmowała
się w szpitalu. Niedawno go wypisano i dziewczynie brakowało
jego przyjacielskich docinków i niewinnych flirtów.
- Całe życie na ciebie czekałem, piękna pani - powiedział
Michael z zachwytem. - Tańcz ze mną do białego rana, a potem
po drodze mlecznej polecimy aż na Księżyc!
Tess, zadowolona, że nie musi już znosić humorów Matta,
uśmiechnęła się do młodzieńca, po czym klepnęła go po ramieniu
wachlarzem z piór.
- Cóż za pochlebca! - odparła lekko. - Nie wierzę w ani jedno
twoje słowo!
- Nie masz serca... i to ty, która wyleczyłaś mnie z zapalenia
płuc! - Odwrócił się do Matta i obrzucił go taksującym spoj
rzeniem. - Czy to on? Powinienem był się spodziewać. Wygląda
jak płatny morderca. Założę się, ze ma przy sobie broń.
148
BEZDOMNA
- Michael, przestań wreszcie! - błagała Tess.
- Michael Boson do pańskich usług - powiedział młodzieniec
kłaniając się zgrabnie. - A pan jest kuzynem Mattem, tym
słynnym detektywem. Poznaję pana... Tess wiele mi o panu
opowiadała. Opiekowała się mną w szpitalu, a potem okrutnie
odrzuciła mą miłość tylko dlatego, że jestem młodszy od niej
o cztery lata! Nie sądzę, by wiek był w miłości istotny, ale ona
uważa inaczej. Prawda, moja mała? - dodał szczerząc zęby
w uśmiechu.
- Tak, to mój kuzyn, Matt Davis - odparła dziewczyna, po czym
położyła dłoń na ramieniu Michaela, wdzięczna mu za wyratowanie
jej z opresji. Nie potrafiła spojrzeć Mattowi w oczy. -Zatańcz ze mną,
Michaelu! Matt zgodził się przyprowadzić mnie tutaj, ale nie
chciałabym, żeby przeze mnie nudził się jak mops!
- Cała przyjemność po mojej stronie. Niech się pan nie martwi!
Zajmę się pańską kuzynką, a pana zaproszę na wesele!
Porwał dziewczynę na parkiet, zanim Matt zdążył się odezwać.
Tess roześmiała się i podążyła za nim, lecz przy pierwszych
krokach na parkiecie zawahała się.
- Nie znam tego tańca... bardzo mi przykro - powiedziała
cicho. - Mógłbyś mnie nauczyć?
- Wielkie nieba, dziewczyno! Gdzieś ty się uchowała? - zapy
tał szczerze zaskoczony.
- Wychowałam się na Zachodzie - wyjaśniła. - Mieliśmy co
prawda potańcówki w mieście, ale nie przypominały tutejszej gali.
Michael wyszczerzył zęby.
- To walc... wcale nie jest trudny. Zaraz ci pokażę. To idzie
tak...
Matt patrząc na nich miał mord w oczach. Najchętniej pod
szedłby i wyrwał Tess z objęć młodzieńca.
Nagle poczuł, że ktoś go obserwuje. Odwrócił głowę i tuż obok
siebie zauważył Diamentowego Jima - Kiłgallen stał z cygarem
w dłoni i przyglądał mu się głęboko osadzonymi, szarymi oczyma.
149
DIANA PALMER
Był to wysoki, postawny mężczyzna o ciemnych, falujących
włosach i cienkim wąsiku. Jego skóra była opalona na oliwkowy
kolor, jednak nie aż tak ciemna, jak ciało Matta. Miał na sobie
wytworny smoking... Matt jeszcze nigdy nie widział go z tak
bliska i teraz od razu zorientował się, że nie uda mu się oszukać
tego człowieka fałszywą historyjką o tym, jak to chce wesprzeć
sierociniec.
- Wiem, kim jesteś - odezwał się Diamentowy Jim po długiej
chwili. Potem podszedł do Matta i stanął tuż przed nim. - Ty
jesteÅ› Davis.
Matt skinął głową.
- Wiesz, kim jestem?
Matt ponownie skłonił głowę.
Diamentowy Jim roześmiał się cicho.
- A myślałem, że to ja niewiele mówię. Czy ty się kiedykol
wiek odzywasz?
- Czasami.
- Hmm... żadnego akcentu. Podobno jesteś wszystkim, od
rosyjskiego carewicza do rumuńskiego Cygana. - Szare oczy
Diamentowego Jima zwęziły się. - Ale to wszystko bujda.
Przypominasz mojego dziadka. Pochodził z plemienia Cree.
Matt uniósł brew.
- Ja nie.
- Nie... ale jesteś Indianinem - powiedział Diamentowy Jim
z cichą pewnością siebie. - Człowiek o niezwykłej inteligencji
i odwadze, jak to mówią na mieście.
- Mówią też inne rzeczy - odparł Matt spokojnie.
Diamentowy Jim powoli skinął głową.
- Aha. Na przykład o tym twoim nożu myśliwskim.
!
Matt roześmiał się cicho.
- Już od dawna go nie noszę. Sama moja reputacja wystarczy,
by otworzyć każde drzwi. Nie muszę stosować grózb...
- W rzeczy samej - zgodził się gospodarz balu. - Twoja
150
BEZDOMNA
kuzynka jest dobrą przyjaciółką Nan Colier. Słyszałem, że
niedawno oboje odwiedziliście ją w więzieniu... i że staracie się
jej pomóc.
- Taak - odparł Matt poważnie. - Wpadła w nie lada
kłopoty. Nie tylko dlatego, że w jej małżeństwie działo się nie
najlepiej, ale i dlatego, że morderstwa najwyrazniej dokonała
kobieta.
- Chodzi o te nożyczki, tak?
- Tak.
Diamentowy Jim zaciągnął się cygarem i myślał przez dłuższą
chwilÄ™.
- Niech to wszyscy diabli!
- Jest jeszcze coÅ›.
- I to bardzo złego, sądząc po twoim tonie.
Matt nie wiedział, jak dalece może ufać temu człowiekowi.
Nan Colier była w nim szczerze zakochana, ale uczucia hazar-
dzisty względem niej nadal pozostawały tajemnicą. Zdawał się
być mężczyzną, który nie ma zbyt dobrego zdania o kobietach...
a jednak zawsze miał kilka kochanek naraz, i to bardziej eleganc
kich i lepiej wykształconych niż Nan.
- No, dalej! - ponaglił go Jim Kilgallen, gdy Matt zawahał
siÄ™. - WykrztuÅ› to z siebie!
- Nan jest w ciąży.
Jim odwrócił wzrok, lecz jego wściekłość była jasno wymalo
wana na twarzy. Znowu zaciÄ…gnÄ…Å‚ siÄ™ cygarem.
- A to parszywy sukinsyn! - mruknÄ…Å‚ pod nosem.
- %7Å‚e co, przepraszam?
- Colier - wyjaśnił. - Ktoś powinien był go zabić już wieki
temu! Jeżeli Nan jest w ciąży, to dlatego, że on ją zmusił! Ona go
[ Pobierz całość w formacie PDF ]