[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nych ekip medycznych, minęło.
Zanim dobili do plaży, zrobiło się bardzo pózno.
Na werandzie domu Bena paliła się pojedyncza lam-
pa, do której zlatywały się owady. Jakie? Sara nawet
nie chciała się dowiadywać. Weszła za Benem do
domu i dalej przez hol prosto do sypialni z widokiem
na ocean.
Musisz być wykończona powiedział. Jeśli
chcesz wziąć prysznic, tu obok jest łazienka.
Potrząsnęła odmownie głową. Wszystko, czego
teraz pragnęła, miała przed sobą. Ben zrozumiał.
Przyciągnął ją do siebie i pocałował, a potem z ci-
chym jękiem odsunął ją od siebie i szepnął:
Zajrzę do Phoebe i zaraz wracam. Rzeczywiś-
cie trwało to krócej niż minutę. Kiedy wrócił, ujął
Sarę za rękę, obrócił ku sobie i spytał: Na pewno
tego chcesz?
Mogła jedynie dać mu znak głową. W ustach czuła
suchość, głos uwiązł jej w gardle. Spróbowała oblizać
wargi i wówczas dostrzegła błysk w oczach Bena. Nie
mówiąc już nic więcej, pocałował ją. W ułamku
sekundy powróciły doznania wczorajszej nocy. I no-
cy uczty wydanej na jej cześć przez mieszkańców
wioski.
Gorączkowo zaczęli zdejmować z siebie ubrania,
pomagając sobie nawzajem. Sara pragnęła dotykać
ciała Bena, chciała dać mu z siebie coś, czego nie dała
żadnemu mężczyznie, a z Benem to było takie proste,
takie naturalne. Każda jego pieszczota przybliżała ją
do niego. Upajała sięzapachem jego skóry, jedwabis-
tością języka ocierającego się o jej język, ciężarem
jego ciała na swoim. Po raz pierwszy w jej życiu
zbliżenie było przeżyciem nie tylko fizycznym, zmy-
słowym, lecz i duchowym. Kiedy w końcu się połą-
czyli, jej emocje sięgnęły szczytu. Zawieszeni w cza-
sie zjednoczyli sięciałem i duszą, a Sara wiedziała, że
odnalazła coś niezwykle cennego, czego nie chciała-
by utracić.
Potem leżała w ramionach Bena, starając się od-
tworzyć w pamięci wszystkie swe doznania. Za każ-
dym razem jednak stawały się coraz bardziej ulotne,
coraz trudniej było je uchwycić. I nawet delikatne
pocałunki Bena, kiedy mościła się do snu w za-
głębieniu jego ramienia, i czułe zapewnienia o miło-
ści nie mogły zagłuszyć kiełkujących w jej duszy
wątpliwości, że coś jest nie tak.
Nie wiedziała, na czym to polega, lecz gdzieś
głęboko słyszała jakby słabiutkie ostrzegawcze
dzwonki.
Ben trzymał ją w ramionach, czuł spowalniające
bicie jej serca. Pocałunki, jakie składał na jej włosach,
były kompromisem, do którego się zmuszał. Jak
łatwo by było nie pozwolić tej kobiecie zasnąć,
kochać się z nią znowu. Lecz teraz oboje potrzebują
odpoczynku.
Tyle się dzisiejszej nocy wydarzyło. Tyle zostało
ujawnione, odkryte. Może zbyt wiele? Czyżby dlate-
go zaczynały go osaczać wątpliwości? Nawet nie
chciał próbować analizować przyczyn owego niepo-
koju. Był z kobietą, którą kochał znacznie mocniej,
niż mu się to wydawało możliwe. I nie chciał, by
odeszła.
Najlepiej nie budzić licha, nie wyzywać losu i nie
pozwolić, by cokolwiek zburzyło poczucie absolutnej
doskonałości tej chwili. Możliwe, że wątpliwości
wynikały z tego, że dotąd spędzili razem tak mało
czasu? Może temu zaradzić. Może opóznić powrót do
Londynu i mieć nadzieję, że Sara przedłuży pobyt.
W ten sposób mogliby spędzić kilka dni w jego
ustroniu.
Zyskaliby czas potrzebny, by się przekonać, że
wszystko jest tak idealne, jak sięwydaje. %7łe do siebie
pasują, że są bratnimi duszami. %7łe ich przeznacze-
niem jest wspólne życie do końca ich dni.
Mimowolnie objął ją mocniej i przyciągnął do
siebie. Jak gdyby wiedział, że chwila jest zbyt piękna,
by trwała. Jak gdyby niejasno przeczuwał, że coś
musi zburzyć ich idyllę tak jak płomienie buchające
ze zbiornika paliwa zniszczyły piękną twarz jego
córki.
ROZDZIAA DZIESITY
Ranek nad magicznymi wyspami Oceanu Spokoj-
nego wstał bezchmurny, wszelkie ślady kapryśnej
pogody zniknęły. Po nocy spędzonej w ramionach
Bena Sara obudziła sięw raju, a w raju łatwo wyzbyć
się wszelkich przykrych myśli. Szczera radość na
twarzy Phoebe, gdy zobaczyła w domu niespodzie-
wanego gościa, dopełniła jej szczęścia.
To za piękne, żeby było prawdziwe.
Och, przestań pleść takie bzdury! Tori zbyła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]