[ Pobierz całość w formacie PDF ]
póki nie poczuła, że jego ciepłe, ciężkie ciało wchodzi
w nią.
- Spójrz na mnie - szepnął.
Z cichym westchnieniem spojrzała mu prosto w oczy.
- Kocham cię - powiedział głosem drżącym z pożą-
dania.
- Kocham cię - szepnęła.
157
" *"
Pomyślała potem, że żadna kobieta na świecie nie była
kochana tak czule, a jednocześnie gwałtownie i namiętnie,
jak ona, na chłodnym, miękkim dywanie, na środku
salonu.
Siedzieli na ziemi, oparci o sofę. McCallum zapalił
papierosa.
- Widzisz, do czego mnie doprowadziłaś? - zachicho-
tał. - Mój Boże, na dywanie!
Roześmiała się radośnie i wtuliła twarz w jego ramię.
- Kocham cię -szepnęła. -Kocham cię, kocham cię..
Pochylił się i pocałował ją. Wargi miał chłodne,
pachnące dymem, pełne czułości.
- Kocham cię - powiedział cicho.
Wiedziała o tym. Miłość była w jego oczach, ustach,
dłoniach. Była od dawna, a ona jej nie zauważyła.
- Uwielbiam cię od wielu miesięcy, panno Summer
- powiedział łagodnie. - Ale miałaś na sobie pancerz,
przez który nie mogłem się przebić. Do końca życia będę
wdzięczny Daltonowi, że dzięki niemu ten pancerz pękł.
- Nikt już nie stanie między nami, Grey - powiedziała
poważnie. - Powiedziałam mu, że cię kocham.
- Próbował nam przeszkodzić na początku - stwier-
dził - ale nagle uświadomiłem sobie, że to on jest winien,
a nie ty. Abby, oddałbym wszystko, żeby cofnąć czas
i wymazać z pamięci to, co powiedziałem w nocy, kiedy
kazałem ci odejść.
Miał oczy pełne bólu. Uniosła się i pocałowała go
czule, gładząc palcami jego twarz.
- Zadośćuczyniłeś mi już to - powiedziała z uśmie-
chem pełnym miłości.
158
- Tak, ale mam nadzieję, że zostało w tobie jeszcze
parę wątpliwości - mruknął z lubieżnym uśmieszkiem.
Miałem zamiar rozłożyć rekompensatę na raty - wiele
rat - dodał, przypatrując się jej mocnym rumieńcom.
Jeszcze jedna rzecz, kochanie - chyba zauważyłaś, że się
zanadto nie zabezpieczyłem.
Spojrzała mu w oczy.
- Grey, czy to byłoby straszne, gdybym zaszła w cią-
żę?
Potrząsnął głową.
- Nie, mamusiu - rzekł z uśmiechem. - Moim
zdaniem kobiety w ciąży są piekielnie seksowne. Problem
leży gdzie indziej.
- Gdzie? - spytała podejrzliwie. Usiadła z gracją na
dywanie i pożerała go wzrokiem.
- Nie powiedziałeś mi o żonie? Masz mroczną prze-
szłość? A może...
- Będziesz musiała za mnie wyjść - ośwadczył.
Spojrzała mu w oczy.
- Chcę tego - powiedziała - ale ty nie musisz.
- Wiem. Ja chcę - zgasił papierosa. - Chciałem już
sześć miesięcy temu. Nigdy nie wierzyłem w małżeństwo,
dopóki cię nie spotkałem, a teraz wszystko czego chcę, to
pojąć cię za żonę w obliczu prawa, zanim zmienisz
decyzję.
- Nie zmienię - przyrzekła - ale jeśli ty też jej nie
zmienisz, to muszę się w coś ubrać, zanim stanę przed
urzędnikiem.
Zachichotał.
- Pózniej, kochanie - szepnął, kładąc ją znów na
dywanie. - Jeszcze ci nie wyjaśniłem do końca, co do
ciebie czuję.
159
Przyciągnęła do siebie jego ciepłe, owłosione ciało
i uśmiechnęła się.
- Nie przerywaj sobie, kochanie - szepnęła - ale czy
przypadkiem nie przyjdzie za chwilę pani McDougal?
Zatrzymał głowę nad jej ustami i spojrzał na zegarek.
- Rzeczywiście. W porządku, kusicielko, chodzmy
stąd.
Wstał, wziął ją na ręce i zaniósł do sypialni.
- Ale, Grey, rzeczy... - zaprotestowała, patrząc znad
szerokich, brązowych ramion na porozrzucane na dywa-
nie części garderoby.
Roześmiał się tylko, jego śmiech brzmiał głęboko
i czysto w tym mieszkaniu.
- To będzie dobry trening dla pani McDougal - od-
parł.
- Trening?
Spojrzał na nią, wnosząc ją do sypialni.
- Mam wrażenie, że to może przejść w nałóg, kocha-
nie - wymruczał i zamknął drzwi.
Dobył się zza nich stłumiony śmiech, potem nagły
chichot... po czym zapadła cisza. Pani McDougal, która
właśnie weszła do mieszkania, pozbierała ubrania, uśmie-
chając się szeroko i stwierdziła, że obiad może jeszcze
poczekać.
160
[ Pobierz całość w formacie PDF ]