[ Pobierz całość w formacie PDF ]
To jest po prostu temat tabu.
Powinnaś o tym przypomnieć swojemu bratankowi Stantonowi. Poruszył
go ostatnio w towarzystwie podczas kolacji.
Możesz być pewna, że mu przypomnę. To niedopuszczalne i on o tym
dobrze wie.
Jak coś może być tabu po tylu latach?
Nawet po tylu latach to nie jest powód do dumy. To obrzydliwa historia.
Czytałam wczoraj trochę o procesach czarownic w Salem. Bardzo dużo na
ten temat napisano. Ale nigdzie nie ma wzmianki o Elizabeth Stewart. Zaczynam
się zastanawiać, czy ona naprawdę miała w tym jakiś udział.
64
Z tego co wiem, miała. I dajmy już temu spokój. Jak to się stało, że na-
trafiłaś na ten portret?
Byłam w zamku. W zeszłą sobotę pojechałam odwiedzić majątek. Mam
taki pomysł, żeby zaadaptować stary dom i zamieszkać w nim.
Na miłość boską, a to czemu? Jest strasznie mały.
Mógłby być uroczy. I jest większy niż moje obecne mieszkanie. Poza tym
chcę się wyprowadzić z Bostonu.
%7łeby się nadawał do zamieszkania, trzeba będzie w niego włożyć masę
pracy.
Między innymi dlatego chciałam porozmawiać z ojcem. Ale oczywiście go
nie ma. Muszę stwierdzić, że ilekroć go potrzebuję, nigdy go nie ma.
W takiej sprawie on ci nic nie pomoże. Powinnaś porozmawiać z Geor-
ge em Harrisem i Markiem Stevensem. To przedsiębiorca budowlany i architekt.
Oni odnawiali nasz dom i zrobili to tak, że nie mogłoby być lepiej. Pracują zawsze
razem i mają biuro w Salem, dla ciebie bardzo wygodnie. No a następną osobą,
z którą powinnaś porozmawiać, jest twój brat.
To się rozumie samo przez się powiedziała Kim.
Zadzwoń do niego stąd poleciła Joyce. Ja tymczasem pójdę po tele-
fon tego przedsiębiorcy i architekta. Joyce zsunęła się z szezlonga i zniknęła. Kim
położyła sobie telefon na kolanach, uśmiechając się do siebie. Matka nigdy nie
przestawała jej zadziwiać. W jednej chwili uosobienie bezczynności, zaabsorbo-
wana jedynie własną osobą, w następnej burza aktywności, całkowicie pochłonię-
ta cudzymi sprawami. Intuicja mówiła jej, na czym polega problem: matka miała
za mało zajęć. W przeciwieństwie do swoich przyjaciółek nigdy nie włączyła się
w żadną działalność społeczną.
Dzwoniąc Kim spojrzała na zegarek i próbowała zgadnąć, która godzina może
być teraz w Londynie. Właściwie nie miało to żadnego znaczenia. Jej brat nie miał
zwyczaju sypiać normalnie. Niczym nocne zwierzę do świtu pracował, a w dzień
ucinał sobie drzemki.
Brian odebrał telefon po pierwszym dzwonku. Po krótkiej wymianie powitań
Kim przedstawiła mu swój zamysł. Reakcja Briana była bezwarunkowo pozytyw-
na, wręcz zachęcał ją, żeby jak najszybciej wprowadziła plan w życie. Uważał, że
w majątku powinien ktoś mieszkać. Zapytał tylko o zamek i jego umeblowanie.
Zamku nie mam zamiaru ruszać. Do tego zabierzemy się, kiedy ty wrócisz.
W porządku stwierdził Brian.
Gdzie jest ojciec?
John zatrzymał się w Ritzu.
A Grace?
Nie pytaj odparł Brian. Wracają we czwartek.
Kim właśnie żegnała się z Brianem, kiedy wróciła Joyce i bez słów wręczyła
65
jej kawałek papieru z lokalnym numerem telefonu. Jak tylko Kim odłożyła słu-
chawkę, powiedziała jej, żeby zadzwoniła pod ten numer.
Kogo mam prosić? spytała Kim telefonując.
Marka Stevensa. Spodziewa się ciebie. Zadzwoniłam do niego przez drugą
linię, kiedy ty rozmawiałaś z Brianem.
Ingerencja matki wprawiła Kim w lekkie rozdrażnienie, ale nic nie powiedzia-
ła. Wiedziała, że Joyce chce jak najlepiej. Zaraz jednak przypomniała sobie czasy
szkolne, kiedy to musiała walczyć z matką, żeby nie pisała za nią wypracowań.
Rozmowa z Markiem Stevensem była krótka. Poinformowany przez Joyce, że
Kim jest w pobliżu, zaproponował, żeby spotkali się w majątku za pół godziny.
Powiedział, że jeśli ma jej mądrze doradzić, musi zobaczyć posiadłość. Kim się
zgodziła.
Jeśli rzeczywiście zdecydujesz się odnawiać ten stary dom, to przynajmniej
będziesz w dobrych rękach stwierdziła Joyce po skończonej rozmowie.
Muszę już iść. Kim wstała.
Choć starała się nad tym zapanować, uczucie rozdrażnienia w stosunku do
matki powróciło. Denerwowały ją ciągłe ingerencje i brak poszanowania jej
prywatności. Przypomniała sobie, że matka powiedziała Stantonowi o zerwaniu
z Kinnardem i prosiła, żeby znalazł dla niej nowego partnera.
Odprowadzę cię rzekła Joyce.
Nie trzeba, mamo.
Ale ja chcę.
Szły długim korytarzem.
Kiedy będziesz rozmawiać z ojcem na temat starego domu podjęła Joyce
radzę ci nie wspominać o Elizabeth Stewart. To go tylko rozzłości.
Dlaczego miałoby go to rozzłościć? spytała oschle Kim.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]