[ Pobierz całość w formacie PDF ]

-- Z życiem, z życiem! Cha, cha! Ma się pan Emeryk z czym chwalić!
W tej chwili za fortepianem, we drzwiach od sali, stanął młody człowiek spiesznie
nakładający białe rękawiczki. Wzrokiem objął tańczących, czarny warkocz i maki oczyma
przeprowadził, i wszedł do salonu, zdążając ku krzesłu gospodyni domu.
Kontredans kończył się szaloną galopadą. Pary wirowały, tworząc barwną mozaikę
różnokolorowych strojów.
Nauczyciel i panna Leokadia dokazywali cudów pośpiechu i umilkli z konieczności.
-- Promenade! -- zakomenderował ochrypłym głosem prowadzący tany.
Obejrzał się z uśmiechem do następnej pary.
-- Widzisz, Antosiu! -- rzekł -- oto jest mój następca. Oddam mu berło z przyjemnością na
resztę wieczoru. Witamy pana Franciszka! Czemu tak pózno?
Zagadnięty stał przy zimnym kaflowym piecu i skłonił się w milczeniu.
Antosia patrzyła w przeciwną stronę, może dlatego, by ukryć ognisty rumieniec i radosny
20*
f u l a r -- chustka na szyję z cienkiej tkaniny jedwabnej.
błysk oczu.
-- Saluez vos dames!*21 -- zakończył kuzynek, łącząc czyn z wyrazami i oddychając głęboko.
Pan Emeryk i panna Leokadia otrzymali też podziękowanie za trudy, i zemknęli do jadalni
pokrzepić stargane siły.
Młodzież wysypała się do ogrodu ze śmiechem i żartami; starzy raczyli się roznoszoną
herbatą.
Młodzieniec u pieca stał chwilę, jakby się wahał i lękał; potem śmiało podszedł do Antosi,
która przebiegła z jakimś rozkazem do jadalni.
-- Przynoszę swoje, choć spóznione, życzenia! -- zagaił rozmowę idąc za nią.
-- Nie warto było się fatygować. Już północ dawno minęła. Mógł pan odłożyć przybycie do
przyszłego roku. Dziś mamy świętego Bazylego, jeśli tylko dobrze pamiętam!
-- Nie mogłem wcześniej!
-- Doprawdy? Miał pan może inną solenizantkę?
-- Siedziałem w domu.
-- Więc trzeba było w domu pozostać!
-- Ba! żebym mógł!
-- Coraz lepiej! Nie mógł pan jechać i nie mógł pozostać. Szczególna rzecz! Cóż się stało tak
okropnego?
-- Dziś z rana zbudzono mnie wieścią, że biały wół zachorował&
-- Co takiego? Wół?& wół? biały wół?& Więc to bydlę wstrzymało pana w domu w dzień
moich imienin! Cóż to? Apis?
-- Gdybyś pani ofiarowała mi chwilkę czasu, bo to długa historia&
-- O białym wole bajka! Dziękuję panu, nie ciekawam. Przepraszam, muszę wracać do gości.
-- Antosiu! -- szepnął z cicha błagalnie. Spiorunowała go spojrzeniem.
-- Panie Franciszku, pan się zapominasz!
-- Jestem pani narzeczonym!
-- Trzeba było o tym pamiętać przy chorym wole. Teraz ja nie pamiętam i ostatnie
wspomnienie zwracam panu.
Zdjęła z palca pierścionek z turkusem i podała mu porywczo.
Cofnął się i nie przyjął.
-- Panno Antonino! Na miłość boską! cóżem zrobił tak złego? Proszę wysłuchać, a potem
sądzić.
-- Po takim wstępie nie ciekawam dalszego ciągu. Nie kocha mnie pan, poniewiera, żartuje.
Zrywam słowo -- nic przedtem nie było i nie ma!
Położyła pierścionek na stoliku w jadalni, zawróciła się i znikła.
Gonić ją? -- ktoś zobaczy i porwie pierścionek; poznają; wpadnie na języki; wziąć go -- to
znaczy przyjąć jej odmowę; pozostać -- niepodobna u stolika, na którym, na domiar
nieszczęścia, stały rzędem butelki z trunkami. Młodzieniec ruchem niedoszłego samobójcy
porwał się za głowę i stał jak osłupiały.
W jadalni lokaje nakrywali stoły do wieczerzy i oprócz nieszczęśliwego narzeczonego
solenizantki znajdował się pan Emeryk i panna Leokadia, obrócona do socjusza ostentacyjnie
plecami.
Nauczyciel przez zęby podśpiewywał:
Znikną twe oczki figlarne,
Pobielają włosy czarne,
A gdy zmarszczki twarz powleką,
Wówczas i chłopcy ucieka.
21*
S a l v e z & (fr.) -- Proszę pozdrowić swoje panie!
Rudawy kok rezydentki zatrząsł się spazmatycznie.
-- Pan Emeryk powinien godzinki z kalekami śpiewać! -- rzekła szydersko.
-- Ja się ani watuję, ani boków nie przyprawiam! -- odciął się zaraz. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl