[ Pobierz całość w formacie PDF ]

prawdopodobnie kupiłaby ją, nawet gdyby nie obniżono ceny z
powodu wyprzedaży. Chyba że zabrakłoby jej pieniędzy. Teraz,
widząc zachwycone spojrzenie Elliotta, uznała, że sukienka warta była
wszelkich wyrzeczeń.
Postanowiła zmienić temat, aby nie zrobić z siebie pośmiewiska
na oczach rodziny Elliotta i ich przyjaciół.
- Czy dobrze się bawisz? - spytała.
- Tak. Dziwne, ale tak. Tylko to zabawne, że...
- Co jest takie zabawne? - dopytywała się, gdy nie dokończył
zdania.
Wzruszył lekko ramionami.
120
RS
- Przyjaciele moich dziadków jakoś inaczej mnie dziś traktują.
Normalniej. Zwykle wszyscy okazywali mi prawie przesadny respekt,
rozmawiając ze mną. Jakbym ich peszył czy coś takiego. Czy mówię
do rzeczy? Miała chęć go uściskać.
- Tak, jak najbardziej do rzeczy. Czy przyszło ci na myśl, że
traktują cię normalniej, bo jesteś dzisiaj bardziej zrelaksowany i
swobodny? Gdybym cię poznała w towarzystwie, a ty zachowywałbyś
się tak jak u moich przyjaciół, z pewnością byś mnie onieśmielił. Nie
wiedziałabym, co powiedzieć, z obawy, żebyś tego nie uznał za głupie
albo nieistotne.
Przechylił głowę, aby spojrzeć jej prosto w oczy.
- Ty? Ależ ty nigdy nie traktowałaś mnie inaczej, niż innych
ludzi. Nigdy nie okazywałaś onieśmielenia, nawet w tym pierwszym
tygodniu, kiedy zachowałem się tak okropnie.
Nie mogła się nie roześmiać.
- Ty i ja nie spotkaliśmy się w normalnych warunkach,
pamiętasz? I już wtedy ustalił się między nami sposób postępowania,
zanim dowiedziałam się, że powinnam traktować cię z szacunkiem.
Zadowolony z jej żartobliwej odpowiedzi, pochylił głowę i
ściszył głos.
- W takim razie cieszę się, że spotkaliśmy się w taki sposób -
rzekł muskając ustami jej wargi. - Bardzo się cieszę.
Ta delikatna pieszczota spowodowała, że kolana się pod nią
ugięły. Oparła się o niego, zadowolona, że otacza ją ramieniem.
121
RS
- Nie powinieneś tego robić - szepnęła, świadoma spojrzeń,
jakimi obrzuca ich rodzina i przyjaciele.
- Możliwe - przyznał zgodnie i pocałował ją znowu, żeby
pokazać, że nie zawsze robi to, co powinien.
To tylko na pokaz, mówiła sobie Mallory, to tylko na pokaz.
Mimo to wiedziała już, że jeśli chodzi o nią - przedstawienie dla
rodziny Elliotta skończyło się, zanim się na dobre rozpoczęło. %7ływiła
do Elliotta prawdziwe uczucie.
Było już bardzo pózno, gdy Elliott odprowadził Mallory pod
drzwi jej sypialni. Obrzucając niechętnym spojrzeniem drzwi swego
pokoju, zapytał z wymuszonym uśmiechem:
- Czy jesteś bardzo zmęczona?
Była zmęczona, ale nie śpiąca, jednak nie zamierzała mu o tym
wspominać.
- Tak, jestem. To był bardzo miły wieczór, prawda, Elliott?
- Bardzo - skinął potakująco głową. - Babcia wydawała się
zadowolona z przyjęcia.
- Tak, rzeczywiście. Czy rozmawiałeś dzisiaj z George'em? Jak
mu idzie z Sybil?
- Wydaje się zadowolony, ale nie powiedział nic określonego.
Natomiast Sybil oznajmiła, że chce pomówić ze mną sam na sam,
jutro rano.
- To może oznaczać dobre wieści. Być może powie ci, że już nie
będzie twoją sekretarką.
122
RS
- Możliwe - zgodził się. Spojrzał w głąb jej pokoju przez otwarte
drzwi. - Lepiej już pójdę. Dobranoc, Mallory.
- Dobranoc, Elliott.
Zwlekała trochę z wejściem do pokoju, aby się upewnić, że nie
ma zamiaru pocałować jej na dobranoc. Zamknąwszy za sobą drzwi,
nie przekręciła klucza, tylko popatrzyła rozczarowana, że jej silna
wola nie będzie tego wieczoru wystawiana na próbę.
Elliott rozbierał się powoli, rzucając bezładnie ubranie na poręcz
krzesła i spoglądając od czasu do czasu w stronę łazienki,
oddzielającej jego pokój od pokoju Mallory. Nie pozwolił sobie na
pożegnalny pocałunek, bo wiedział, że skończyłoby się na tym, że
wziąłby ją na ręce i zaniósł do łóżka mimo jej protestów.
Był zdecydowany nie ponaglać jej, nie stawiać w sytuacji, której
sobie nie życzyła, a którą byłby romans z własnym szefem. Znał jej
opinię w tej sprawie, wiedział, co czuła, i powinien uszanować jej
życzenie.
Ale, na Boga, pragnął jej.
Nie spodziewał się, że uda mu się zasnąć tej nocy.
Zimna woda.
Mallory przestała krążyć po pokoju, gdy ten pomysł zaświtał jej
w głowie. Spojrzała w stronę łazienki.
Nie chciała obudzić Elliotta biorąc prysznic, ale może chociaż
obmyć twarz zimną wodą, pomyślała, idąc w kierunku drzwi. Pewnie
niewiele to pomoże, lecz postanowiła spróbować.
123
RS
Nie włożyła szlafroka. Z pokoju Elliotta nie dochodził żaden
dzwięk. Uznała, że śpi, czego mogła mu tylko zazdrościć.
Pogrążona w myślach otworzyła drzwi i osłupiała na widok
Elliotta stojącego koło umywalki z ręką na kurku od zimnej wody.
Było jasne, że wpadł na ten sam pomysł.
Ubrany tylko w spodnie od piżamy, wyglądał bardzo atrakcyjnie
w przyćmionym, bursztynowym świetle lampy. Nigdy nie widziała go
bez koszuli. Był szczupły, choć umięśniony, pierś pokrywały mu
niezbyt gęste, ciemnorude włosy. Talia przechodziła w płaski brzuch i
wąskie biodra.
Mallory poczuła, że drży i oddycha z trudem.
Elliott przyglądał się jej łapczywie. Była tak urocza. Po raz
pierwszy widział ją z rozpuszczonymi włosami. Spadały na ramiona
miękką falą, idealną, aby ukryć w niej twarz. Mallory zmyła już
makijaż z twarzy, skóra jej jaśniała zdrową, naturalną pięknością, a
drobne piegi wprost zachęcały, żeby przyjrzeć im się z bliska. Ubrana
była w szafirową jedwabną koszulę nocną, ozdobioną koronką, która
okrywała, ale nie skrywała jej wdzięków.
Nie mógł wykrztusić ani słowa.
Mijały minuty, a oni patrzyli na siebie bez ruchu. Wreszcie
Mallory udało się wyjąkać przeprosiny za wtargnięcie do łazienki. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl