[ Pobierz całość w formacie PDF ]
brać. Stephen będzie się zastanawiał, co mnie zatrzymuje.
Wolf chwycił ją za rękę, kiedy się odwróciła, żeby odejść. Angel popatrzyła
na jego zaciśnięte palce, a następnie podniosła wzrok i pytająco spojrzała mu w
oczy.
- Stephen ogromnie cię kocha - oświadczył Wolf z napięciem. - Mam szczerą
nadzieję, że trafnie ulokował swoje uczucia.
Angelica z coraz większym trudem znosiła jego zle skrywane insynuacje.
- Mówiłam ci wcześniej, że nie masz prawa brać pod lupę tego, co łączy mnie
i Stephena.
- A co na to twoja rodzina? - spytał. - Podobno widziałaś się z nimi dzisiaj. Co
oni sądzą na temat tej sytuacji?
Angelica raptownie zesztywniała.
- A niby co mają sądzić?
- Z pewnością zorientowali się, że jesteś na dobrej drodze do zostania nie-
przeciętnie bogatą kobietą...
- Przestań natychmiast, zanim powiesz za dużo - ostrzegła go lodowatym to-
nem, a jej szare oczy zalśniły złowrogo. - Jesteś typowym przykładem człowieka,
S
R
któremu bogactwo zniekształca obraz rzeczywistości. Widzisz ludzi w krzywym
zwierciadle, charakteryzuje cię bezustanna podejrzliwość, wydaje ci się, że wszy-
scy wyciągają ręce po twój majątek. - Wyszarpnęła rękę z jego uścisku. - Moja ro-
dzina, moja mama, ojczym i dwie siostry, są tak samo obojętni na pieniądze Ste-
phena jak ja!
Wolf żałował, że nie jest w stanie uwierzyć jej na słowo. Prawdę powie-
dziawszy, bardzo by sobie życzył, aby Angel mówiła prawdę i była na wskroś
uczciwą dziewczyną, jednak rozsądek podpowiadał mu, że to wszystko tylko czcze
deklaracje, bez pokrycia w rzeczywistości.
Szczerze żałował, że tak bardzo jej pożąda...
- Pragnę wierzyć w twoją szczerość - burknął bez przekonania.
- Jestem szczera - zapewniła go chłodno. - A teraz wybacz, na mnie już czas.
- Mogę ci wybaczyć mnóstwo rzeczy, Angel - westchnął ciężko. - Ale nigdy
ci nie daruję, jeśli skrzywdzisz Stephena.
- Przenigdy nie zrobiłabym mu krzywdy! - wykrzyknęła, wstrząśnięta jego
niemal agresywnym tonem.
- To dobrze - wycedził. - Obyśmy się dobrze rozumieli.
Angelica popatrzyła na niego niepewnie. Przez ostatnie dziesięć minut po-
wiedział tak dużo, że nie do końca wiedziała, co tym razem miał na myśli.
- Ogromnie pragnę, przez wzgląd na Stephena, żeby na dzisiejszy wieczór
zapanowała między nami zgoda - przypomniał jej spokojnie. - Ogłaszam rozejm -
dodał z patosem.
Wielokrotnie ją obraził, niemal uwiódł, a teraz oczekiwał, że przed Stephe-
nem będą udawali przyjaciół. Niewiarygodne, pomyślała. Gdyby nie Stephen...
- Zgoda. Zrobię, co w mojej mocy, aby wiarygodnie udawać, że cię lubię,
Wolf - zapowiedziała ugodowo.
Wolf z zadumą pokiwał głową.
- W udawaniu jesteś niezła, więc jestem dobrej myśli.
S
R
Angelica zmrużyła oczy. Jakim prawem tak się do niej odzywał? Miała ocho-
tę go uderzyć.
- A ty, Wolf? - zapytała wyzywająco. - Zdołasz symulować sympatię do
mnie?
Powoli, z aprobatą powiódł wzrokiem po jej ciele. Najpierw popatrzył na jej
gęste włosy, a potem na uroczo zaróżowioną, piękną twarz. Bardzo uważnie przyj-
rzał się jej pełnym piersiom, płaskiemu brzuchowi i atrakcyjnie zaokrąglonym bio-
drom.
Pod jego badawczym spojrzeniem Angelica poczuła się niemal całkiem naga i
odetchnęła z ulgą, gdy ponownie podniósł wzrok.
- Moja droga, przecież wiesz, że darzę cię ogromną przychylnością - wyznał
w końcu. - Niektóre części twojego ciała podobają mi się wręcz wyjątkowo...
- Niestety, Wolf, wobec tego masz pecha. Tworzę jedną całość i nie podzie-
lisz mnie na kawałki. Dlatego nie ma znaczenia, co ci się we mnie podoba, a co nie
- dodała i odruchowo zacisnęła szczękę.
Była tak zdenerwowana, że od razu odwróciła się na pięcie i powędrowała do
swojej sypialni.
Najwyżej trzy godziny - tylko tyle musiała wytrzymać w towarzystwie tego
nieznośnego faceta. Wyglądało jednak na to, że musi się przygotować na trzy go-
dziny piekielnych męczarni.
- Bierzesz osiem kart, Wolf! - obwieścił Stephen triumfalnie, wykładając na
stół asa pik.
Angelica uśmiechnęła się nieśmiało, obserwując zachowanie obu mężczyzn.
Nie uwierzyłaby, gdyby rok temu ktoś jej powiedział, że przez dwie godziny po
kolacji będzie grała w infantylne karciane gry ze Stephenem Foxwoodem i Wolfem
Gambrellim, dwoma najsłynniejszymi kobieciarzami na świecie.
Cała trójka skupiła uwagę właśnie na tej rozrywce. Zabrakło im czwartego do
brydża, a nie przychodziła im do głowy żadna inna gra dla dorosłych, więc panowie
S
R
zmusili Angelikę do przypomnienia sobie, w co kiedyś grywała z rodzicami i sio-
strami.
Zdziwiło ją, że obaj panowie całkiem niezle się bawią, a nawet żartobliwie
rywalizują ze sobą przy stole. Nie była jednak pewna, czy to dobrze, że jest tak od-
prężona przy Wolfie. Z przyjemnością wsłuchiwała się w jego gardłowy śmiech,
zaglądała mu w czekoladowe oczy, a gdy na nią spoglądał, krew niemal gotowała
się jej w żyłach.
- Koniec gry - oznajmiła w końcu, wykładając ostatnią kartę na stos. - I pora
spać - dodała lekkim tonem, po czym zabrała się do robienia porządku na stole.
- To niesprawiedliwe! - zaprotestował Stephen głośno. - Wygrałaś cztery
ostatnie partie!
- Moim zdaniem Angel korzysta z naszej niewiedzy i zmienia reguły w trak-
cie gry - przyłączył się Wolf.
- Och, Wolf, to przecież jeden z przywilejów kobiety, prawda? - spytał go
żartobliwie Stephen. - My, mężczyzni, jesteśmy świadomi, że reguły kobiet ciągle
się zmieniają, i dlatego nigdy nie tracimy czujności. Moim zdaniem wysysają tę
skłonność z mlekiem matki.
Wolf uśmiechnął się szeroko.
- Może powinienem ostrzec Cesare, przecież ma małą córkę.
- Nie zaprzątaj sobie tym głowy - roześmiał się Stephen. - Wierz mi, sam
wkrótce się przekona o słuszności moich słów.
- Obaj gadacie od rzeczy - upomniała ich Angelica.
- Racja, pora do łóżek - zgodził się Wolf i wstał. - Zostawiam was dwoje, że-
byście jeszcze pogawędzili.
Angelica powiodła za nim wzrokiem, kiedy odchodził. Miał na sobie czarny
smoking, w którym wyglądał niesłychanie elegancko, a do niego śnieżnobiałą ko-
szulę i czerwoną muchę. Tego wieczoru prezentował się jeszcze atrakcyjniej niż
zwykle.
S
R
- To dobry człowiek, Angel - zapewnił ją Stephen.
Angelica z obojętną miną odwróciła się ku niemu i pomyślała, że w żadnych
okolicznościach nie określiłaby Wolfa mianem dobrego człowieka".
- Z pewnością masz rację - odparła wymijająco, bo nie chciała się wdawać w
[ Pobierz całość w formacie PDF ]