[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wie.
- Znam wszystkie te plotki - ciągnęła, nie czekając na jego odpowiedz. - Ludzie są
przekonani, że sypiałam z Aleksim i może również z Levanderem. Osądzają mnie, po-
nieważ potrafię się śmiać i flirtować z mężczyznami. Z powodu mojej przeszłości uwa-
żają mnie za łatwą... - Rzuciła Zacharowi wymowne spojrzenie. - Ty też tak o mnie my-
ślałeś.
- Wcale nie - zaprzeczył natychmiast, gdyż niezależnie od wszystkiego zawsze da-
rzył szacunkiem swoje kochanki. Lubił dawać im rozkosz, choć nigdy nie dawał siebie. -
Odmawiałaś mi, a jednocześnie twoje śmiałe zachowanie świadczyło, że pragniesz mnie
tak, jak ja ciebie. - Wciąż jeszcze nie potrafił tego pojąć. - Wysyłałaś sprzeczne sygna-
ły...
Lavinia potrząsnęła głową.
R
L
T
- Byłam taka tylko przy tobie.
Te słowa zawisły pomiędzy nimi. Gdy samolot zaczął podchodzić do lądowania,
Zachar już nie wyciągnął ręki do Lavinii. Nagle zaczął się odnosić do niej z chłodną re-
zerwą. Z początku sądził, że żartowała, ale teraz wiedział, że powiedziała prawdę. Lecz
tego było dla niego za wiele.
- Nie szukam stałych związków - oznajmił z zamierzoną szorstkością.
Pragnął jak najszybciej zakończyć tę ponurą sprawę Domu Mody Kolovsky. Nie
chciał żadnych kontaktów z matką ani rodzeństwem, choć rodzina nadal próbowała się z
nim pojednać. Nie szukał zaangażowania, tylko rozrywki, a Lavinia miała być dla niego
rozkosznym wytchnieniem.
Pożądał Lavinii, ale tej uroczej i dowcipnej, która ze śmiechem pokazywała język
całemu światu i znała reguły erotycznej gry, podobnie jak on. Tymczasem musiał się
szamotać z inną Lavinią - dziewczyną usiłującą wciągnąć go do świata, w którym nigdy
nie chciał przebywać. Ta Lavinia wprost ociekała uczuciami i emocjami, a Zachar przez
całe życie starał się za wszelką cenę ich unikać. Wiedział z długiego doświadczenia, że
kobiety zawsze pragną dostać o wiele więcej, niż jest skłonny im ofiarować.
- Czy kiedykolwiek wspomniałam o stałym związku? - zripostowała. - Czy nie
możemy po prostu zobaczyć, co się wydarzy? W każdej chwili mogą mi przyznać prawo
do opieki nad Rachaelą.
Zachar zamknął oczy. Potem pobladł z gniewu, gdyż Lavinia miała czelność się
roześmiać.
- Zacharze, właśnie dlatego nie chciałam się z tobą związać. Mogę zaryzykować
własne cierpienie, ale nie jej. - Teraz z kolei Lavinia mówiła z brutalną szczerością. -
Wiem, jakiej rodziny pragnę dla Rachaeli, a ty nigdy nie potrafiłbyś takiej stworzyć.
Zachar nie miał ochoty ciągnąć dalej tej rozmowy o swoich wadach. Już wylądo-
wali i dostrzegł na pasie do kołowania czekający samochód i sekretarza króla. Odpiął
pas, chcąc znalezć się jak najdalej od Lavinii. Lecz ona chwyciła go za ramię. Spojrzała
mu w oczy... i ujrzała niebezpieczeństwo, które się w nich kryło.
- W mojej sytuacji nie mogę mieć stałego związku. Ale chcę być z tobą przez jedną
noc... - Nie wiedziała, jak mu powiedzieć, że pragnie przynajmniej terazniejszości, nawet
R
L
T
wiedząc, że on nie chce związać się z nią na zawsze. - Na jeden dzień i jedną noc chcę
się zapomnieć, aby móc je zapamiętać.
Zachar nie wiedział, co odpowiedzieć, ponieważ pragnął więcej niż tylko jednej
nocy. Zamierzał zaproponować Lavinii wspólne spędzenie całego tygodnia, co rozwią-
załoby jego przeszłość i zabezpieczyło jej przyszłość.
Wstał.
- Jak powiedziałem ci pierwszego dnia, nie masz pojęcia, z kim grasz. - Potrząsnął
głową, zły na Lavinię za to, że tak naiwnie obdarzyła go zaufaniem. - Powtarzam, musisz
być ostrożniejsza.
Nie mogli kontynuować tej wymiany zdań, gdyż powitał ich sekretarz króla. Pod-
czas jazdy do portu jachtowego prowadzili uprzejmą konwersację, lecz ani przez chwilę
ze sobą nawzajem.
Lavinia wyczuwała napięcie Zachara i rozumiała, że czuje się oszukany. Dopiero
gdy wysiedli z samochodu i szli molem w kierunku jachtu, mogli pospiesznie zamienić
kilka słów.
- Powinnaś mi była powiedzieć.
- Kiedy? Tego nie można ot, tak sobie wtrącić w rozmowie.
- Na przykład na parkingu...
- Znałam cię niecały tydzień - zripostowała, lecz oblała się rumieńcem na wspo-
mnienie ich namiętnego pocałunku, który trudno nazwać zwykłym zachowaniem wobec
prawie nieznajomego mężczyzny. - Och, już dobrze - rzekła, odrzucając włosy do tyłu. -
Fakt, że nie dorastam do twoich surowych norm moralnych, nie oznacza, że nie możemy
się cieszyć miłym pobytem tutaj.
Lecz Zacharowi wydawało się to niemożliwe.
Na pokładzie jachtu powitali ich serdecznie król Abdullah i jego rodzina. Jasmina
prywatnie, bez welonu, pokazująca uśmiechniętą, szczęśliwą twarz, wyraznie się ucie-
szyła z ponownego spotkania z Lavinią. Wydawała się całkiem odmienna od nieśmiałej
księżniczki, jaką wcześniej poznali. Obydwie młode kobiety zaśmiewały się wesoło,
podczas gdy król i Zachar popijali orzezwiające napoje.
R
L
T
Ekskluzywny jacht, który do jutra miał być ich domem, wypłynął z portu Darling.
Pomimo wspaniałych widoków olbrzymiego mostu Harbour Bridge i imponującego
gmachu Opery w Sydney spojrzenia Zachara bardziej przykuwała Lavinia, czująca się
zupełnie swobodnie w towarzystwie rodziny królewskiej.
Rozmyślał o śmiałym zachowaniu Lavinii i o pocałunkach, które go zwiodły, bo
tak bardzo nie pasowały do jej czystości i niewinności. Pomimo swych zaprzeczeń
Lavinia dążyła do stałego związku. On natomiast nie lubił niczego komplikować.
Wkrótce wyjedzie i zakończy tę krótką, choć namiętną przygodę.
Służba zaprowadziła ich do przydzielonych apartamentów. Zachar uświadomił so-
bie, że ten rejs jachtem nie tylko nie upłynie miło, lecz stanie się dla niego piekłem. A
dzięki szczegółowym instrukcjom, jakie wydał, gdy przyjął zaproszenie króla, będzie to
piekło, które sam sobie zgotował.
Natomiast Lavinia nie wiedziała, czego ma się spodziewać. Nie licząc podróży
promem na Tasmanię, nigdy nie płynęła nawet łódką, a ten luksusowy jacht, przypomi-
nający pięciogwiazdkowy hotel, przewyższył jej najśmielsze wyobrażenia. Po drodze
przeszli przez salon i olbrzymi bar z wielkimi telewizorami plazmowymi. A była tu też
przestronna sala jadalna z parkietem tanecznym, w której, jak poinformowała ją Jasmina,
zjedzą dziś wieczorem kolację.
Zeszli na niższy poziom. Sekretarz zaprowadził Zachara do jego kabiny, a asy-
stentka o imieniu Mara powiodła Lavinię nieco dalej wąskim korytarzem i otworzyła
drzwi do jej apartamentu.
Wprawdzie Lavinia była już trochę przygotowana na to, co może ujrzeć, lecz mimo
to nie potrafiła ukryć podziwu na widok wielkiego łoża z baldachimem, ciężkich orze-
chowych mebli, grubych dywanów i toaletki. Była tu nawet wanna z jacuzzi wpuszczona
w podłogę.
- Cudownie! - wykrzyknęła, obchodząc całe pomieszczenie. - A co jest za tymi
drzwiami? - spytała, przystając przed nimi.
- Przyległy apartament - odrzekła Mara, spuszczając oczy. - Król pojmuje różnice
kulturowe i... - Urwała, lekko zakłopotana, po czym oznajmiła, że wkrótce podadzą
lunch na pokładzie, i wyszła.
R
L
T
Te drzwi korciły ich obydwoje jak czerwony guzik z napisem:  Nie dotykać", tylko
że to nie Lavinia oparła się pokusie, ale Zachar. Zapukała śmiało, otworzyła je i ujrzała
go leżącego z pochmurną miną na łóżku, nadal w płóciennych spodniach i białej koszuli. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl