[ Pobierz całość w formacie PDF ]
doświadczysz od nowa.
Obecność Halla działała na Clarę uspokajająco. Była
mu wdzięczna za proste i szczere wyjaśnienie sytuacji.
By poczuć się jeszcze bezpieczniej, zadała pytanie, na
które odpowiedz doskonale znała:
Co się stanie, jeśli zacznę rodzić w drodze? Dwu-
dziesty ósmy tydzień to za wcześnie.
Widzieliśmy wcześniejsze porody, Claro. Nawet
zakładając, że rzeczywiście tak by się stało, mamy
w samolocie odpowiednie wyposażenie. Myślę jednak,
że brzdąc pozostanie na swoim miejscu co najmniej do
momentu, kiedy dotrzemy do Adelajdy.
Dokładnie takich słów oczekiwała. Uśmiechnęła się
odważnie. Hall wstał i dał znak obecnym, by szykowali
się do odlotu. Po kilku chwilach Clara leżała na noszach,
podłączona do aparatury.
LEPIEJ NI%7ł W MARZENIACH 129
Jadę z tobą oznajmiła Shelly.
Nie fatyguj się, nic mi nie będzie zaprotestowała,
ale Shelly nie dała za wygraną.
Nie możesz przechodzić przez to absolutnie sama.
Ross wezmie parę dni wolnego i zajmie się dziećmi.
Poradzi sobie. Teraz ty jesteś najważniejsza.
Ross, chcesz pomówić z Clarą? No wiesz, o tym
odezwał się nagle Hall.
Shelly i Clara spojrzały na niego pytająco.
Co to znaczy ,,o tym ? zainteresowała się Clara.
Macie dwie minuty uprzedził Hall. Ja pójdę
sprawdzić, czy w samolocie wszystko gotowe.
Clara była zaintrygowana. Wiedziała, że w samolo-
cie wszystko jest na swoim miejscu. Był to tylko pre-
tekst ze strony Halla. Przestraszyła się nie na żarty,
dopiero gdy Ross poprosił również Shelly o poczekanie
na zewnątrz.
O co chodzi? Coś z dzieckiem? Zbladła.
Dziecko w porządku odparł szybko. Przynaj-
mniej na razie. Chcę pomówić o czymś innym.
Mianowicie? Nigdy jeszcze nie widziała, by
Ross tak długo dobierał słowa. Mów! krzyknęła.
Claro, nie wolno ci się denerwować, pamiętasz
o tym, prawda? Nie chciałem ci dostarczać niepotrzeb-
nych emocji, ale po rozmowie z Hallem zdecydowa-
łem...
Boję się, Ross wtrąciła Clara.
Przepraszam. Spojrzał jej w oczy. Timothy
dzwonił dziś rano. Nie mówił zbyt wiele. Próbował
złapać cię w domu, potem w szpitalu. Powiedziałem mu,
że pojechałaś na wizytę i obiecał zadzwonić jeszcze raz.
130 CAROL MARINELLI
Dostał mój list?
Ross wzruszył ramionami.
Nie sądzę. Tak jak ci mówiłem, nie był rozmowny,
ale odniosłem wrażenie, że o niczym nie wie. Odezwał
się, bo się za tobą stęsknił i chciał sobie pogadać.
Powiedziałeś mu coś? O dziecku? Nie będę się
złościć. No...
Nie odrzekł powoli. Wtedy jeszcze nie wie-
działem, że masz skurcze. Zresztą nawet gdyby za-
dzwonił w tym momencie, nic bym i tak nie powiedział
bez twojej wyraznej zgody. Rozumiesz?
Kiwnęła głową i zapytała z udawaną swobodą:
Jest na tym swoim kursie nurkowania?
Nie.
Wrócił do Anglii?
Nie.
Wyczuła jego wahanie.
Możesz mi powiedzieć prawdę, Ross. Jestem przy-
gotowana na każdą wersję.
Nie na każdą, jak się okazało. Ross ścisnął jej dłoń
i w końcu wypalił:
Timothy jest w Adelajdzie. Pracuje w szpitalu, do
którego cię zabierają. Teraz już wiesz, dlaczego musia-
łem z tobą porozmawiać.
Tego się kompletnie nie spodziewała. Milczała,
w głowie jej szumiało. Czuła się, jakby w jej mózgu
wybuchł granat i rozbił na miazgę wszystkie odpowia-
dające za myślenie tkanki. Co teraz? Jak rozmawiać
z Timothym? Jak się zachować? Miała kilka przygoto-
wanych wersji spotkania, ale taka nie wchodziła w ra-
chubę. Gdy wreszcie ochłonęła, poczuła, że wgłębi jej
LEPIEJ NI%7ł W MARZENIACH 131
duszy pojawił się mały promyk nadziei, przeświadcze-
nie, że wszystko się samo ułoży.
Za kilka godzin zobaczy Timothy ego.
Mam zadzwonić do szpitala? zapytał Ross.
Uprzedzę go, jeśli chcesz. Będzie miał czas przygoto-
wać się na spotkanie.
Clara zastanawiała się przez chwilę. W innej sytuacji
wolałaby powiedzieć Timothy emu sama, zobaczyć je-
go reakcję lub usłyszeć ją, chociaż przez telefon. Ale
teraz musi skupić się na dziecku.
Powiedz mu, że mi przykro. Nie chciałam, żeby
w ten sposób się dowiedział.
Oczywiście.
Hall zapukał dyskretnie do drzwi.
Musiałem zdradzić sekret Hallowi dodał Ross
pospiesznie. On będzie teraz się tobą zajmował, więc
powinien wiedzieć, co się dzieje. Timothy jest ciekaw-
ski. Kiedy tylko zobaczy lądujący samolot, pobiegnie
sprawdzić, kogo przywiezli. Wyobrażasz sobie tę scenę,
gdyby ni stąd, ni zowąd ujrzał ciebie na noszach? Ale
poza Hallem nikt nie wie.
Możesz powiedzieć Shelly. Ulga, jaka odmalo-
wała się na twarzy Rossa, rozbawiła Clarę. W przeciw-
nym razie zamieniłaby ci życie w piekło.
Ross zaśmiał się.
Podejrzewam, że właśnie siedzi ze stetoskopem
przy ścianie. %7łartuję, oczywiście. Dobrze to zniosłaś,
bałem się, że będzie gorzej. Jeśli chcesz, żeby Shelly
poleciała z tobą, powiedz tylko słowo.
Nic mi nie będzie powtórzyła.
132 CAROL MARINELLI
Clara nie pamiętała zbyt wiele z lotu, leżała po prostu
i starała się wyciszyć, skupić się na maleńkim życiu,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]