[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mentu. Stanął na szeroko rozstawionych nogach, spojrzał na towarzyszy i zadął
w róg z całej siły.
Wydobyty dzwięk był niski, donośny i odbijał się echem od ścian jaskini.
Melnibonéanin poczuÅ‚, że ulatuje z niego caÅ‚a energia życiowa. Coraz sÅ‚abszy
opadł na kolana. Róg wciąż trzymał przy ustach, chociaż dzwięk się załamywał.
Jeszcze chwila i przed oczami zawirowały mu obrazy, ręce zaczęły drżeć i zwalił
się twarzą na ziemię. Instrument zadzwięczał smutno na posadzce.
Moonglum rzucił się do Elryka i gdy zamierzał się schylić, stanął oniemiały.
Prosto na niego patrzyło zimne jak lód oko Płomiennego Kła. Usłyszał radosny
okrzyk Dyvim Slorma:
Płomienny Kle! Bracie Płomienny Kle, obudziłeś się nareszcie!
Wszędzie dookoła Rudowłosego budziły się smoki, podnosiły się, rozprosto-
wywały skrzydła i przeciągały szyje. Moongluma przytłoczyła ich wielkość. Za-
niepokoiło go pytanie, jak te bestie zareagują na obecność kogoś, kto nie jest
władcą Smoków. Lecz przypomniał sobie o leżącym przyjacielu i uklęknął obok
niego. Dotknął jego ramienia i odezwał się:
Elryku! Czy ty żyjesz?
Albinos wymamrotał coś pod nosem i spróbował przekręcić się na plecy. Mo-
onglum pomógł mu usiąść.
Jestem osłabiony. Tak słaby, że nie mam siły się podnieść. Róg zabrał całą
mojÄ… energiÄ™!
Wyciągnij Zwiastuna Burzy, on ci da nową siłę.
Posłucham twojej rady pokręcił głową Elryk chociaż wątpię, czy
160
masz tym razem rację. Ten bohater, którego zabiłem, musiał nie mieć duszy, albo
była ona niedostępna, bo nie zyskałem żadnej energii.
Jego ręka bezwiednie podążyła jednak do rękojeści Czarnego Miecza. Wycią-
gnął go z wielkim wysiłkiem i poczuł, jak do jego ciała wsączyła się znikoma
ilość energii, nie pozwalająca na żaden większy wysiłek. Podniósł się na nogi
i zataczając się podszedł do Płomiennego Kła. Bestia rozpoznała go i zaszele-
ściła skrzydłami na znak powitania. W jej oczach pojawił się przebłysk ciepła.
Gdy albinos chciał obejść smoka, żeby pogładzić jego szyję, potknął się i upadł.
Wstawanie na nogi było niewiarygodną męką.
W czasach Imperium Melnibonéanie rozporzÄ…dzali niewolnikami, którzy sio-
dłali smoki, lecz teraz trzej przyjaciele byli zmuszeni zrobić to sami. Poszli do
siodłami i wybrali odpowiednie siodła, ponieważ każdy smok miał swoją wła-
sną, dopasowaną kulbakę. Elryk, zbyt słaby, żeby unieść wykwintnie zdobione,
zrobione z drewna i stali, inkrustowane drogocennymi kamieniami i metalami
siodło Płomiennego Kła, ciągnął je po prostu za sobą po ziemi. Szanując dumę
przyjaciela, Dyvim Slorm i Rudowłosy udawali całkowicie pochłoniętych siodła-
niem swoich bestii. Smoki zrozumiały najwidoczniej, że Moonglum to przyjaciel,
ponieważ nie sprzeciwiały się, gdy ostrożnie podszedł do wyznaczonego wierz-
chowca i zaczął zakładać wysokie, drewniane siodło. Po obu bokach kulbaki wi-
siały srebrne strzemiona, z jednej strony lśniła lanca, na której końcu powiewał
proporzec z herbem szlachetnej melnibonéaÅ„skiej rodziny.
Gdy Rudowłosy i Dyvim Slorm uporali się ze swymi siodłami, zdecydowali
się pomóc Elrykowi. Zobaczyli go, opartego plecami o ciało smoka i dyszącego
z wysiłkiem. Gdy zapięli popręg, kuzyn zapytał albinosa:
Czy starczy ci sił, żeby nas poprowadzić?
Myślę, że tak odpowiedział Elryk z westchnieniem. Nie starczy mi
ich natomiast na nadchodzącą walkę. Musi być jakiś sposób, żebym trochę się
wzmocnił.
A te zioła, których kiedyś używałeś?
Te które miałem, straciły już swoje właściwości, a świeżych teraz nigdzie
nie znajdziesz, nie na Ziemi, opanowanej przez Chaos.
Zostawiwszy Moongluma samego z siodłem Elryka, Dyvim Slorm poszedł
do miasta i powrócił z czarką wzmacniającego napoju. Albinos wypił miksturę
i wdrapał się na siodło.
Przynieście rzemienie zarządził.
Rzemienie? zdziwił się kuzyn.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]