[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Evan kochał podróże. Organizował je, ilekroć miał ku temu okazję. Musiał się
czuć jak w więzieniu, nie mogąc opuścić Connecticut.
- Ale od jakiegoś czasu chyba już go nie ograniczali. Od ubiegłego lata, jak by
wynikało ze słów mojej matki.
- O rety! - szepnęłam bezgłośnie. Namieszałam w jego życiu o wiele bardziej,
niż chciałam.
- Emmo, nie ty mu to zrobiłaś - próbowała mnie pocieszyć Sara. - To była
decyzja jego rodziców, rozumiesz? To nie twoja wina i natychmiast przestań tak
myśleć.
Kiwnęłam głową, próbując się uwolnić od tego ciężaru.
- Ale Evan sam musi ci o tym opowiedzieć - westchnęła Sara. - Nie ja. Mimo że
teraz o wszystkim już wiesz. Gdybyście mieli zacząć od początku, on też musi być
wobec ciebie szczery.
Skuliłam się trochę.
- Masz racjÄ™.
Z reguły miała rację.
33. Nad basenem
Gdy dotarłyśmy tego popołudnia do Natea, ulica była z obu stron zastawiona
samochodami. Z powodu rozmowy o Eva-nie wyjechałyśmy pózniej, niż
początkowo planowałyśmy.
- Już mi się podoba - oświadczyła Serena, przepychając się przez tłum ludzi, by
namierzyć zródło gitarowych riffów.
- Hej, Emmo! - zawołał zza baru Ren.
- Cześć, Ren! - Pomachałam mu w przelocie, bo próbowałam nadążyć za Sereną.
Kiedy wyszłyśmy na taras, naszym oczom ukazały się w różnym stopniu
roznegliżowane dziewczyny bawiące się przy basenie.
- No, no! Niektórzy naprawdę nie mają wstydu - podsumowała Meg, wodząc
wzrokiem po nasmarowanych olejkami, (śniących w słońcu ciałach.
- Mają za to pewność siebie - odgryzła się Serena. - Czemu miałyby się
wstydzić?
- I to mówi osoba o nieskazitelnej, alabastrowobiałej skórze -zakpiła Meg.
- I ktoś, kto nie boi się chodzić po domu nago - przypomniałam jej.
- Robi to tylko po to, żeby wkurzyć Peyton - roześmiała się Meg.
- Emmo! - zawołał TJ z patio na niższym tarasie. Miał na twarzy absurdalnie
szeroki uśmiech. - Jesteś tu!
- Tak, jestem! - odkrzyknęłam wesoło.
- To któryÅ› z przyjaciół £vana? - spytaÅ‚a Sara.
Przytaknęłam.
- Wreszcie impreza z przyzwoitymi brzmieniami - pochwaliła Serena, kołysząc
głową w takt muzyki zespołu grającego na patio. - No dalej, poszukajmy
chłopaków. - Chwyciła mnie za rękę i sprowadziła po schodach.
- Chcecie drinka? - spytała Meg, gdy dotarłyśmy na patio.
- Tak - odparła za nas wszystkie Sara i skierowała się w stronę baru.
- Cześć, chłopaki - powitałam Natea i Brenta, gdy wreszcie przebiłyśmy się na
przód kolejki.
- Zastanawialiśmy się, kiedy wpadniesz - powiedział Nate, a potem zauważył
dziewczyny obok mnie. - Cześć, jestem Nate. A to jest Brent.
Brent uśmiechnął się czarująco i wyciągnął rękę, gdy przedstawiałam
dziewczyny.
- Emmo, wyglądasz niesamowicie - zauważył z uznaniem.
- Dziękuję - odparłam radośnie.
Dziewczyny przyglądały mi się zaciekawione.
- Czego piękne panie życzą sobie do picia? - spytał Brent, zacierając ręce.
- Zaskocz nas - poprosiła Serena.
- Evan jest z Jamesem i Jaredem. Gdzieś się tutaj kręcą - poinformował nas Nate,
gdy Brent postawił już nasze drinki na barze.
- Dzięki! - odparła Serena. Chwyciła mnie pod ramię, w drugiej ręce trzymając
niebieskawy napój.
Nie musiałyśmy się za długo rozglądać. To byli faceci, na których gapiły się
chyba wszystkie dziewczyny. Pomogło też to, że byli wyżsi niż większość
obecnych.
- Cześć - powiedziałam, podchodząc do Evana.
Uśmiechnął się tak, że zaparło mi dech w piersiach, i odparł:
- Cześć. Cieszę się, że tu jesteś.
- Och, musimy zatańczyć do tego kawałka - zawołała Serena, odbierając mi
drinka i wciskając go w dłoń Evanowi.
Pociągnęła mnie przez tłum, w stronę niewielkiej sceny. Obejrzałam się na
Evana i posłałam mu przepraszające spojrzenie. Wyszczerzył zęby i wzruszył
ramionami. Po sekundzie pochłonęła nas kołysząca się ludzka masa.
Serena wybrała miejsca tuż pod scenką i zaczęła podskakiwać do coyeru
popularnego alt-rockowego kawałka. Nie byłam pewna, jak takie ruchy zniosłyby
moje skaleczenia i pęcherze na stopach. Początkowo więc ostrożnie kołysałam się
tylko w rytm muzyki.
- No dalej, Emmo!
Kiedy się przekonałam, że nic mi nie będzie, zaczęłam odważniej podskakiwać
obok Sereny. Wyrzuciła ręce w powietrze. Sara przepchnęła się w naszą stronę, jej
rude włosy podrygiwały się wokół twarzy. Meg, która twardo stąpała po ziemi,
śmiała się z naszego zapału i kołysała biodrami,
- Nie jestem pewien, czy jeszcze je zobaczymy - stwierdził Jared, przyglądając się
Sarze, która tańczącpogo, dziko wymachiwała głową.
- W końcu zespół zrobi sobie przerwę ~ zapewniłem go.
- Co one piją? - spytał James, unosząc niebieski napój, który zostawiła mu
Serena.
- To drink dla dziewczyn - wyjaśniłem. - Chłopaki wymyślają dla nich coś
specjalnego na każdą imprezę. Zwykle drink jest strasznie słodki i bardzo mocny.
James upił łyk i skrzywił się.
- No tak, jednak zostanÄ™ przy piwie.
Parsknąłem śmiechem.
- Jak ci idzie z Emmą? - spytał Jared, nie spuszczając oka z Sary.
- To skomplikowane - odparłem i upiłem łyk piwa.
- Jak zwykle z nią - podsumował Jared, co wywołało wesołość Jamesa.
- Też tak uważasz? - spytałem go.
- Ona jest... inna - stwierdził; uważnie dobierając słowa. - Ale lubię ją. jest
nieprzewidywalna.
- O tak.
- To dlatego Evanją lubi - skomentował Jared z błyskiem w oku.
Roześmiałem się, bo uświadomiłem sobie prawdziwość tego
stwierdzenia.
- Cóż, cokolwiek robisz, zdaje się, że to działa, bo Emma nie sprawia już wrażenia
takiej pokręconej. W sumie to wygląda całkiem niezle.
- Mhmm, dzięki, jared - odparłem z przekąsem.
Jared miał jednak rację. Patrzyłem na jej zaróżowione policzki. Zmiała się i
podskakiwała obok Sereny. Nie mogłem zaprzeczyć, że jest piękna, nawet w dżinsach
i w bluzeczce bez rękawów. Ale przecież myślałem o niej w ten sam sposób, gdy
obudziła się tamtego ranka z rozczochranymi włosami i odciskami od poduszki na
twarzy.
- Hej, Evan! - ryknął TJ stojący po drugiej stronie basenu. Odwrócił moją uwagę
od Emmy. - Ren potrzebuje twojej pomocy na górze.
- Zaraz tam będę - odkrzyknąłem. - Na razie, chłopaki. - Spojrzałem na
trzymanego w dłoni drinka. - Mógłbyś oddać to Emmie? - Podałem napój Jamesowi.
Zostawiłem ich i ruszyłem do wnętrza domu, gdzie przez jakiś czas obsługiwałem
gości. Na tę imprezę przyszło więcej osób, niż na którąkolwiek dotąd. Jakimś
sposobem znów wpakowałem się w pomaganie, choć to nie ja wpadłem na pomysł
zorganizowania całej imprezy. Tak naprawdę to nawet już tu nie mieszkałem.
Emma przyszła się przywitać, nie mogłem z nią jednak porozmawiać, bo wciąż coś
się działo. Kilka razy próbowałem się wyrwać, bezskutecznie. Rozejrzałem się po
pokoju, szukając któregoś z chłopaków. Z każdą minutą byłem coraz bardziej
poirytowany.
- Cześć - przywitała mnie szczupła blondynka stojąca po drugiej stronie baru.
- Cześć - odparłem, nawet na nią nie spojrzawszy, bo wciąż rozglądałem się za
kimś, kto mógłby mnie zastąpić. - Co ci podać?
- Napiję się piwa - poprosiła. Gdy sięgnąłem do wanienki, dodała: - Jesteś Evan,
tak?
- Tak - potwierdziłem, zdejmując kapsel i podając jej butelkę.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]