[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kratki zasłaniające okna. - Więc to jest pałac Abdula Sahine
Paszy.
- Jest teraz koniuszym szehzade.
- Tak słyszałem. Rośnie w bogactwo i dobry los.
- Czy to dobry los należeć do domu człowieka skazanego,
Abbasie? Abbas potrząsnął głową.
- Nic nie mogę zrobić.
- Gulbehar powiedziała, że mogę zaoferować ci wszystko
- wszystko.
- Jest hojna. W takim razie, czy może zwrócić mi moją
męskość?
- Abbasie...
- Moja pani ubiera mnie w najlepsze ubrania, karmi mnie
i opłaca wszystkie moje wydatki. Dzięki mojej władzy i
wpływom zgromadziłem bogactwo, o jakim nawet nie marzy
większość ludzi. I jest to dla mnie bezużyteczne. Jeśli chce
mnie skusić i narazić na śmiertelne niebezpieczeństwo, niech
spowoduje zwrot mojej męskości na jedną tylko noc, abym
mógł jeszcze raz poczuć naprawdę dotyk kobiety!
Sirhane spuściła wzrok. Miała nadzieję, że uniknie tego,
ale postanowiła już, co zrobi, jeżeli Abbas jej odmówi.
Wiedziała, że Gulbehar ma rację. Jeśli jej mąż umrze wraz z
Mustafą, ona nie może liczyć na łaskę. Skończy życie w
łachmanach, głodna i wygnana, jak parias.
Wiedziała, że jest jeszcze jedna rzecz, której Abbas chciał.
- A czy Sulejman wie o Julii? - spytała nagle.
Nie podniosła wzroku, ale usłyszała nagłe westchnienie
Abbasa. Jego nienawiść fizycznie zaistniała w pokoju.
- Ty mała dziwko - syknął.
On musi uwierzyć, że Gulbehar wie o tym również, bo
inaczej zabije mnie teraz - myślała Sirhane. Nie mogła
spojrzeć mu w twarz.
- Wkrótce umrze jedna z kobiet. Może Hurrem, może
Julia. Sam zdecyduj.
- Mówiłaś, że ją kochasz...
- Wszyscy siebie bardziej kochamy, Abbasie.
- Odcięli moją męskość, ale nie wycięli mojego serca. Po
raz pierwszy od wielu lat jest ktoś, kogo mi żal. Chce mi się
rzygać na twój widok.
Sirhane wzięła się w garść. Spojrzała w zimne,
nieruchome oko.
- Zrób to albo ona umrze, Abbasie. Oszczędz mi swojej
mowy.
Abbas uderzył ją mocno w twarz. Dał znak swoim
lokajom, by pomogli mu się podnieść. Wypadł z pokoju jak
burza. Sirhane delikatnie dotknęła swego policzka,
nienawidząc się w tym momencie jak nigdy nikogo.
Topkapi Saraya
- Mam problem, z którym nie mogę sobie sam poradzić.
Postawiono przede mną w Divanie pewną sprawę, która
wielce mnie zakłopotała. Zdecydowałem przyjść do ciebie po
werdykt według świętych praw Koranu. - Sulejman przerwał,
zbierając myśli. - Pewien zamożny kupiec chorował przez
krótki czas - kontynuował. - W tym czasie przekazał
prowadzenie swych spraw służącemu, któremu zawsze ufał,
dając dobrą pensję i stanowisko. Jednakże ledwo zdążył
położyć się do łóżka, kiedy służący przywłaszczył sobie
majątek kupca i spiskował przeciwko jego rodzinie, a nawet
planował zabić swego pana. Powróciwszy do zdrowia, kupiec
odkrył te wszystkie rzeczy ponad wszelką wątpliwość. Co
powinien zrobić kupiec i jaki wyrok powinien być prawnie
wydany w świetle szeri'at?
Abu Sa'ad nie mrugnął.
- Koran jest całkiem klarowny w takich sprawach.
Służący musi umrzeć. Ramiona Sulejmana zgarbiły się pod
kaftanem.
Po chwili opamiętał się i znowu wyprostował. Spojrzał
prosto w oczy szejch ul - islama.
- A jeśli ten służący nazywałby się Mustafa, szehzade?
- Zmierć - powiedział Abu Sa'ad.
Dwa dni pózniej Sulejman dosiadł konia po raz kolejny
przy fontannie na trzecim dziedzińcu i opuścił pałac, udając
się ze swymi domowymi pułkami na wschód. Wysłano już
rozkazy agom w Amasyi, by sprowadzili swych żołnierzy na
południe do marszu na Erzerum. Konny posłaniec udał się z
rozkazami dla Bajazyta, aby ten przybył z Manisy i objął
rządy w Topkapi.
Sulejman wiedział, że musi się spieszyć, by przywrócić
swój autorytet wśród agów. Najpierw jednak musi
porozmawiać z Selimem.
Ona wygląda kwitnąco - pomyślał Abbas. Nigdy nie
wygląda tak młodo i pięknie jak wtedy, kiedy planuje
egzekucję. To ją odmładza.
Miała na sobie kaftan z pistacjowego aksamitu obszyty
gronostajem, a zielona aksamitna czapeczka tkwiła wesoło
pod kątem na jej głowie. Bawiła się długimi pasmami swych
złotych włosów, patrząc na niego.
Więc to jest dzień mojej śmierci - pomyślał Abbas. No,
dość już z tym zwlekałem. Teraz, kiedy to jest postanowione,
czuję się jakoś dziwnie wolny, nawet lekki na duchu. To
wspaniale, że ty też jesteś w radosnym nastroju. Nie
chciałbym wyciąć twojego małego czarnego serca, kiedy
miałabyś tak dość świata jak ja.
- Czy zrobiłeś tak, jak prosiłam? - spytała go Hurrem.
- Rozmawiałem z muftim, jak kazałaś. Zrozumiał, czego
się od niego oczekuje.
- Mój dobry, wierny Abbas.
- Jak mówisz, pani.
- A co będzie twoją nagrodą?
Och, więc będziesz próbować mnie dręczyć! - myślał
Abbas. Miałem nadzieję, że tak zrobisz. Dwadzieścia pięć lat
byłem impotentem. Teraz będę miał władzę nad tobą.
- Jaką nagrodą chciałabyś mnie uhonorować, pani?
- Może wybierzesz sobie coś z haremu?
Abbas uśmiechnął się na jej zjadliwy żart. Skłonił się.
- Moja pani jest zbyt łaskawa.
Chyba zauważyła wtedy odmienność w jego zachowaniu,
bo jej oczy nagle stały się twarde.
- Wyglądasz na zadowolonego z siebie, Abbasie. Może
chciałbyś podzielić się tym żartem z twoją panią?
Abbas dał krok w jej stronę i jego dłoń powędrowała do
wysadzanego klejnotami sztyletu za pasem. Jego palce
spoczęły na rękojeści z kości słoniowej. Hurrem spuściła
wzrok i zdał sobie sprawę, że natychmiast zrozumiała, co
[ Pobierz całość w formacie PDF ]