[ Pobierz całość w formacie PDF ]
całowała go, gryzła, ściskała, namiętnie i niecierpliwie.
Sięgnął do kieszeni spodni i wyciągnął małe foliowe zawiniątko. Chwyciła go
za rękę potrząsnęła gwałtownie głową.
Nie trzeba. Ju\ to załatwiłam.
Tego ranka była u ginekologa, by zało\yć spiralę. Widziała, \e Tom jest tym
wzruszony i uradowany zarazem.
Co za miła niespodzianka powiedział, całując ją delikatnie. Jedną ręką
pieścił czule jej piersi, drugą sięgnął do lampy. Zapadła ciemność.
Kochali się na podłodze. Spontanicznie, gorączkowo, namiętnie. Po raz
pierwszy całkowicie ulegli swemu po\ądaniu, zatracili się bez reszty, działali jak w
transie, jak dwoje ludzi całkowicie nieświadomych tego, gdzie są i co się wokół
nich dzieje. Ciało Tracy nigdy jeszcze nie było tak idealnie zgrane z ciałem
\adnego mę\czyzny. Pocałunki i pieszczoty Toma sprawiały, \e zatracała się w
zmysłowości, nie czuła wstydu, jej szczerość i naturalność przydały dodatkowego
smaku ich miłości.
Pózniej le\eli obok siebie w mroku pokoju wyczerpani, zaspokojeni, nasyceni,
rozbudzeni. Nie chciało im się spać. Patrzyli na siebie w milczeniu i raz jeszcze
prze\ywali minione chwile.
Po pewnym czasie Tracy wstała, wło\yła torbę z piero\kami do lodówki i
zaprowadziła Toma do sypialni. Nie zawracali sobie głowy ubraniami. Dała
Coopowi wolny dzień, a najbli\sze spotkanie słu\bowe umówiła dopiero póznym
popołudniem w Bostonie. Tom te\ zaplanował sobie wolne przedpołudnie. Mieli
więc cały ranek dla siebie i dostatecznie du\o czasu na zrobienie porządku i
upajanie się lenistwem. Powinien to być cudowny dzień, jedyny w swoim rodzaju,
wyjątkowy.
Tom poło\ył się obok Tracy i lekko ją pocałował.
Jakie to piękne szepnął.
Wtuliła głowę w jego ramię. Zastanawiała się, kiedy ostatni raz spędziła całą
noc z mę\czyzną. Trochę dziwnie się czuła, le\ąc nago obok Toma, przytulona do
niego, dotykając stopami jego łydek, czując na swoich włosach jego ciepły oddech.
Ale było jej dobrze. Bliskość Toma dawała radość i ukojenie, o jakich ju\ niemal
zapomniała.
Le\eli w milczeniu obok siebie, starając się zasnąć, ale ka\de z nich miało swe
własne powody, które im to utrudniały Nie śpisz? spytała wreszcie, gdy Tom
po raz dwudziesty chyba zmieniał pozycję.
Hm mruknął.
Ja te\ nie mogę przyznała się. To śmieszne, jak człowiek odzwyczaja się
od spania obok drugiej osoby.
To prawda.
Zapal światło. Porozmawiamy. Oparła się na łokciu i popatrzyła na jego
twarz.
Porozmawiajmy po ciemku.
Zastanawiała się, czy chce, by rozmowa ta była jeszcze bardziej intymna. A
mo\e w ten sposób łatwiej mu utrzymać pewien dystans?
Mo\esz wrócić do siebie, Tom zaczęła ostro\nie. Sądzisz, \e to najlepsze
rozwiązanie?
Czy ja wiem? A có\ w tym złego, \e spędzimy razem całą noc? spytał.
Trzeba się tylko przyzwyczaić.
Wiem, \e to dziwne, co powiem, ale spanie z tobą wydaje mi się czymś
znacznie intymniejszym ni\ kochanie się.
Nie wiem, czy to dziwne. Ja odczuwam to samo. Wiesz, wydaje mi się, \e
jesteśmy po prostu trochę za\enowani. Ale to cudowne, naprawdę dodał szybko.
Chyba wyolbrzymiam problem. Całkiem niepotrzebnie stwierdziła Tracy.
A więc spędzimy ze sobą całą noc. A nawet całe dwa tygodnie, je\eli się na to
zdecydujemy. Wiele par, które mają ze sobą romans, spędza razem całą noc, gdy
tylko ma po temu okazję.
Nagle poczuła, \e Tom gwałtownie zaczerpnął powietrza, jak gdyby chciał coś
powiedzieć, ale w ostatniej chwili zrezygnował.
O co chodzi? zaniepokoiła się.
Nie bardzo lubię to słowo. Romans. Jest jakieś... w złym guście. Jak z
kiepskiego melodramatu.
No to jak mam określić nasz związek?
Nie złość się.
Wcale się nie złoszczę.
A po co w ogóle go nazywać? Po co definiować nasze stosunki? Po prostu są,
jakie są. Uwielbiam być z tobą. Jest nam razem dobrze. Chcę być z tobą, patrzeć na
ciebie, to wszystko.
W porządku, świetnie.
Jesteś zła.
Mo\e tylko nie lubię niejasnych sytuacji. Mo\e wolę wiedzieć, na czym stoję.
W chwili gdy wypowiedziała te słowa, natychmiast ich po\ałowała. Nalegała na
coś więcej, ni\ Tom był gotów jej zaoferować. Oczywiście, \e ją to złościło, ale
dokąd mo\e ją zaprowadzić złość?
Ona chciała porozmawiać o ich przyszłości, i to nie o najbli\szych dwóch
tygodniach, lecz o tej dalszej. Tom zaśnie chciał na razie stawiać \adnych kropek
nad i , precyzyjnie definiować ich wzajemnych stosunków. Pragnął czuć się
bezpiecznie, działać spokojnie, niczego nie przyspieszać. Zadowalały go wspólne
dwa tygodnie w lecie, noce spędzone raz w jednym, raz w drugim mieszkaniu, gdy
dzieci zostawały u przyjaciół. Zdaniem Tracy, z czasem mogło to się stać
niemo\liwą do zniesienia rutyną.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]