[ Pobierz całość w formacie PDF ]

84
R
L
T
ROZDZIAA DWUNASTY
Podniósłszy spojrzenie znad talerza, zobaczył zbliżającą się Alexis.
Ostatnio coraz pózniej zaczynał swój dzień pracy. Odkrył, że lubi spędzać w
domu leniwe poranki. Lubił też patrzeć na Ruby, gdy jadła śniadanie. Robiła
tak zabawne minki, że zdarzało mu się nawet roześmiać.
Alexis weszła z dziewczynką do kuchni. Wyglądała na bledszą niż
zwykle, brwi miała ściągnięte. Raoul zmrużył oczy. Był tak przyzwyczajony
do jej uśmiechu i pogodnego nastroju, że się zaniepokoił. Coś jej dolega?
 Dzień dobry  powiedziała, sadzając Ruby w wysokim krzesełku i
zapinając pasy.  Cieszę się, że cię złapałam. Mam prośbę.
 Prośbę?  Tak jak każdego dnia, podał Ruby mały kawałek grzanki.
Jedyne, czego do tej pory Alexis od niego chciała, to żeby spędzał z Ruby
więcej czasu. Poza tym nigdy go o nic nie prosiła.  Jaką?
Wstał od stołu, opłukał naczynia i umieścił je w zmywarce. Specjalnie
stał tyłem, by Alexis nie widziała niepokoju, jaki  był pewien  miał
wypisany na twarzy.
Odpowiedziała dopiero po chwili.
 Mam spotkanie w miasteczku. Myślałam, że Catherine zajmie się
Ruby, ale ona też się z kimś umówiła. Z kolei Laura przysłała mi esemesa,
że u niej w domu panuje grypa żołądkowa. Więc... czy mogę zostawić małą
z tobą? Na jakieś dwie godziny?
Miałby zostać sam z dzieckiem przez dwie godziny? Bez Alexis? A
gdyby coś się stało? Nawet nie mógłby zadzwonić do Catherine! Przeszył go
dreszcz.
 Wykluczone.  Potrząsnął głową.  Muszę rozesłać próbki
85
R
L
T
zeszłorocznego wina do restauracji w całym kraju. Mam zamówionych
kurierów. Nie dam rady w tym samym czasie zajmować się Ruby.
Naprawdę by nie dał. W winiarni czyha mnóstwo zagrożeń. Nie
mógłby ani na sekundę spuścić Ruby z oka. Chwila nieuwagi i nieszczęście
gotowe. A on miał zbyt wiele obowiązków, żeby jeszcze pilnować córki.
Mars na czole Alexis pogłębił się. Raoul poczuł wyrzuty sumienia, nie
na tyle jednak, by zmienić zdanie.
 Dobra, jakoś sobie poradzę  odrzekła.
 Nie możesz przesunąć spotkania na inny dzień? Swoją drogą, co to
za spotkanie?
Po jej twarzy przemknął cień strachu. W Raoulu natychmiast obudził
się instynkt ochronny.
Alexis uśmiechnęła się z wysiłkiem.
 Nic ważnego, nie przejmuj się. Coś wykombinuję. Od razu ruszasz
do winiarni?
 Za godzinę. Na razie będę tu w gabinecie.
Skinęła głową.
 Zobaczymy się wieczorem.
 Do trzeciej powinienem się ze wszystkim uporać.
Opuściwszy kuchnię, skierował się do pokoju, który służył mu za
gabinet. Zanim doszedł do drzwi, zwolnił kroku. Czuł, że coś jest nie tak.
Od kilku, może kilkunastu dni Alexis nie jest sobą, na pewno od chwili,
kiedy wróciła z Ruby od Catherine. Cofnął się pamięcią do tego dnia.
Rozmyślała o czymś, co Catherine powiedziała. Najwyrazniej ta rzecz nadal
ją gnębiła. Spróbuje pogadać z nią o tym dziś po południu.
Mniej więcej pół godziny pózniej zobaczył przez okno, jak Alexis
idzie do samochodu. Tak jak zawsze, zapięła Ruby w foteliku. Ale coś było
86
R
L
T
nie tak. Poruszała się wolniej niż zazwyczaj, ostrożniej. Przeszła na tył auta,
schowała torbę z pieluszkami do bagażnika, po czym niemrawym krokiem
skierowała się na przód, by zająć miejsce za kierownicą.
Oj, nie podobało mu się to wszystko. Oparła się o drzwi, przez
moment stała z ręką na brzuchu, po czym kolana się pod nią ugięły.
Nie czekając, aż Alexis osunie się na ziemię, Raoul ile sił w nogach
wybiegł z domu. Kiedy dotarł do niej, Alexis odzyskała już przytomność.
 Co się stało? Jak się czujesz?  spytał, patrząc na jej białą jak kreda
twarz.
 Potrzebuję lekarza, Raoul. Możesz mnie zawiezć do szpitala?
 Zadzwonię po karetkę.
Wyciągnął z kieszeni komórkę i nagle owładnął nim przerazliwy
strach. Ręce zaczęły mu się trząść. Pamiętał, kiedy ostatni raz tak
koszmarnie się bał, kiedy czuł się tak bezradny: wtedy, gdy Bree trafiła na
salę porodową.
Alexis zacisnęła rękę na jego dłoni.
 Nie. Po prostu mnie zawiez. Jestem zapisana na wizytę.
 Na pewno? Bo karetka...
 Jedzmy, Raoul.
Pomógł jej wstać i usiąść na tylnym siedzeniu obok Ruby, która
zaczęła popiskiwać.
 Nie, Ruby  rzekł poważnym tonem, zapinając wokół Alexis pas
bezpieczeństwa.  Bądz grzeczna.
Ku jego zaskoczeniu dziewczynka ucichła, włożyła palec do buzi i
popatrzyła na ojca wielkimi oczami. Odetchnął z ulgą: wystarczy mu
niepokój o Alexis, nie chciał dodatkowo słuchać płaczu dziecka.
 Grzeczna Ruby  pochwalił córkę, po czym ponownie skupił uwagę
87
R
L
T
na Alexis.  Wygodnie ci?
 Tak  odparła słabym głosem.  Jedzmy.
Zatrzasnął cicho drzwi, zajął miejsce za kierownicą.
Przestawił lusterko, tak by cały czas widzieć Alexis. Napotkał jej
spojrzenie. Wciąż była blada jak ściana i wystraszona. Właśnie ten strach na
jej zazwyczaj uśmiechniętej twarzy przejął go grozą.
Szpital znajdował się niedaleko, jazda trwała kilka minut. Alexis
zaczęła wysiadać, zanim Raoul do niej dobiegł.
 Puść  powiedziała, kiedy usiłował jej pomóc.  Dam sobie radę, ty
wyjmij Ruby.
 Przecież nic jej nie będzie...
 Nie, Raoul!  sprzeciwiła się ostro.  Nie możesz jej zostawić w
samochodzie.
Nie czekając, wolnym krokiem ruszyła w stronę wejścia. Kiedy znikła
za rozsuwanymi drzwiami, on, przeklinając pod nosem, wciąż usiłował
wyjąć córkę z fotelika. Wreszcie mu się udało. Tuląc dziecko, pognał do
budynku.
 Alexis Fabrini! Dokąd poszła?  spytał recepcjonistkę.
Kobieta przyjrzała mu się znad okularów.
 A pan to...?
 Raoul Benoit.
 Należy pan do rodziny panny Fabrini?
Jęknął w duchu. Wiedział, do czego kobieta zmierza. Nie pozwoli mu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl