[ Pobierz całość w formacie PDF ]
znalazł i upokorzy w oczach Geralda Blackwella, tak jak ona poniżyła go wobec
rodziny, przyjaciół i tych wszystkich ludzi, z którymi codziennie pracował.
Tylko wtedy powróci do domu. Czuł, że zemsta jest słodka, jak mówią, i miał
ochotę na jej wielki, smakowity kęs.
Zemsta? Więc taki kształt przybrała jego decyzja, by odnalezć Natalie?
Zemsta? A co z tymi nie załatwionymi sprawami" i tak dalej? Nie ma nic złego
w odrobinie zemsty, uśmiechnął się do siebie.
Vicky okazała się niezbyt dobrą kucharką. Pieczeń była sucha, jarzyny
przegotowane, a ciasto za słodkie. Lecz była miłą kobietą, a jej mąż Jeff
wyglądał na rozsądnego faceta. Rozmawiali o sporcie i o dzieciach, a w pewnej
chwili Vicky zaczęła wynosić pod niebiosa zalety Alexandry. Thorn uśmiechał
się pod nosem, ale nie miał o to pretensji do gospodyni. Przecież nie wiedziała,
że on nie romansuje z jej siostrą. Właściwie podstępnie nadużywał jej
gościnności.
- Thorn, podobno masz ranczo - zagadnęła Vicky.
- Tak, owszem.
- Czy można na tym zrobić pieniądze?
- Vicky! - jęknęła Alex.
- Starcza mi pieniędzy, żeby żyć wygodnie - powiedział wymijająco.
- Alexandra umie doskonale obchodzić się ze zwierzętami, prawda, Jeff?
Thorn obserwował z rozbawieniem, jak Jeff męczy się, szukając słów, by
potwierdzić fakt, o którym nie miał najmniejszego pojęcia.
- Eee... no... tak - wyjąkał w końcu.
- Kiedy chodziła do szkoły średniej, raz udało się jej przynieść do domu
aż pięć kotów! Pamiętasz, Alex?
- A co byście powiedzieli na grę w karty? Albo może obejrzelibyśmy
film? - zaproponował Jeff.
- Ja nie - wycofał się Thorn. - Ledwie trzymam się na nogach.
- 72 -
S
R
- W porządku - roześmiała się Vicky. - Ty i Alexandra idzcie do łóżka.
Alex zarumieniła się.
- Chodzmy, kochanie. - Thorn wziął ją pod rękę. Miał to być, w jego
mniemaniu, świetny dowcip.
- Wez to. - Podał Alex szklankę wody i dwie aspiryny. Leżała już w
łóżku. Thorn zauważył prowokującą różową koszulę nocną, zanim zdążyła
podciągnąć prześcieradło pod brodę. Nie mógł przestać o niej myśleć. Strofował
się w duchu, postanawiając skoncentrować się na Natalie.
- Czy chcesz, żebym spał na tym? - Wskazał krzesło.
- Nie bądz głupi - ziewnęła. - Poszukaj dla siebie koca w szafie i wejdz do
łóżka.
- Nie mogę znalezć tego koca. Może pójdę do Vicky i poproszę ją o coś
do przykrycia?
- Już nie zawracaj głowy. Wchodz do łóżka i trzymaj się swojej strony.
Miał na sobie tylko jedwabne szorty, chciał nawet włożyć z powrotem
podkoszulek, ale głupio byłoby znowu wstawać. Poza tym dzieliła ich
prowadząca przez środek łóżka niewidzialna, lecz nieprzekraczalna linia. Przez
chwilę zastanawiał się, czy powiedzieć jej, jak sympatyczną ma rodzinę, a może
nawet pożartować z matrymonialnych zabiegów Vicky, ale... usnął.
Alex leżała, nie mogąc zasnąć. Był tak blisko, a jednocześnie tak daleko.
W głowie jej huczało od niespokojnych myśli. Coraz bardziej drażniło ją
zachowanie Thorna. Był dla niej ogromnie miły, a jednak bolało ją, że pomaga
mu poruszyć niebo i ziemię w poszukiwaniu kobiety, która na niego nie
zasługiwała. Dziwiła się, że mężczyzna, który przecież nic do niej nie czuje,
zużywa tyle czasu i energii, by ją ciągle nakłaniać do towarzyszenia mu w tym
pościgu za niewierną narzeczoną.
Jutro dopadnie wreszcie Natalie. Jutro Thorn zmierzy siÄ™ z niÄ…, powie jej
to wszystko, co dusił w sobie, i wrócą do Cottage Grove. Czy jeszcze kiedyś go
- 73 -
S
R
zobaczy? Trudno przypuścić, by zaszedł do kwiaciarni, budziłoby to w nim
przykre wspomnienia.
Naraz usłyszała nieartykułowany jęk Thorna. Instynktownie pochyliła się
nad nim, a on wyciągnął ramiona, przytulił ją do siebie i zaczął gwałtownie
całować. Po chwili jego chwyt rozluznił się, a pocałunki stały się spokojniejsze i
bardziej czułe, aż w końcu ramiona mu opadły i puścił ją.
- Thorn - szepnęła.
Stwierdziła, że znów głęboko zasnął. Ale kogo całował? Alexandrę
Williams czy Natalie Dupree?
- Masz zupełnie zle w głowie - szepnęła do siebie, ale wiedziała, że to
określenie pasuje do nich obojga.
- 74 -
S
R
ROZDZIAA SIÓDMY
Następnego ranka okazało się, że wskazówki Vicky, jak dojechać do
autostrady międzystanowej, były raczej niezbyt dokładne. Jechali cały czas
wzdłuż wybrzeża. Alex zachwycała się widokiem żaglówek.
- Czy lubisz żagle, Thorn?
- Tylko raz przyjaciel zaprosił mnie na łódz w Newport, ale wolę swoją
półciężarówkę, a zwłaszcza konie.
- Ja też lubię jezdzić konno.
- Nie wiedziałem o tym. - Spojrzał na nią.
- Bo w ogóle niewiele o mnie wiesz.
- To nieprawda. Sporo dowiedziałem się od twojej siostry.
- Ach, to...
- Kiedy nauczyłaś się jezdzić konno?
- Jako dziecko. Nasz sąsiad miał srokatego konia, na którym pozwalał
jezdzić Vicky i mnie dookoła pastwiska. Bardzo mi się to podobało.
- Moim ukochanym koniem jest teraz biała arabska klacz. Właściwie
jestem już za ciężki dla niej. Jest taka delikatna... Natalie jezdziła na niej raz czy
dwa.
- Trudno mi sobie wyobrazić Natalie na koniu.
- Masz rację. Właśnie wczoraj zdałem sobie sprawę, jak bardzo tego nie
znosiła. Chciałem pokazać ci zdjęcie Sprite... to ta klacz, ale porwałem je na
kawałki, bo Natalie była na tym zdjęciu.
Alex milczała. Miała pewność, że nocne pocałunki przeznaczone były dla
Natalie. Nic o tym nie wspomniał, a teraz mówi o niej z wyrazną goryczą. A
jednak narzeczona wciąż była w centrum jego uwagi.
- Wiesz - zmieniła temat - chyba wyjechaliśmy za pózno, a teraz dzięki
Vicky nie wiadomo, gdzie jesteśmy.
- 75 -
S
R
- Ja wiem. - Był bardzo pewny siebie. - A jeśli chodzi o nasz pózny start,
to o czym gadałyście z Vicky przez całe rano?
- Takie tam siostrzane sprawy... Vicky szeptem dawała jej dobre rady.
- Trzymaj go - mówiła. - To wspaniały facet i ma bzika na twoim punkcie.
- Z czego się śmiejesz? - spytał Thorn.
- Z mojej siostry. Taka z niej mała swatka...
- Zauważyłem. Ale mimo to polubiłem ją.
- Wierz mi, że ona też cię lubi. Sądzi, że jesteśmy zaręczeni i wkrótce
będzie nasz ślub - zachichotała. - Wyobrażasz to sobie? - dodała.
- Nie jestem pewien, czy podoba mi się kpina, którą usłyszałem przed
chwilą w twoim głosie - odezwał się.
Właśnie wjeżdżali na autostradę.
- Co masz na myśli?
- To, że traktujesz z takim niedowierzaniem samą możliwość małżeństwa
ze mnÄ…. CoÅ› jest ze mnÄ… nie w porzÄ…dku?
- Ależ nic - odparła szybko.
- No to dlaczego nie mogłabyś wyjść za mnie? Spojrzała na niego
zdumiona. Pojęła, że niechcący ugodziła go w czułe miejsce. Nie brał pod
uwagę tego, że skoro on nie myślał o poślubieniu Alexandry Williams, to i ona
mogła nie wyobrażać sobie małżeństwa z nim. Rozzłościło ją to.
- Odpowiedz mi - naciskał.
- No, rzecz polega na tym, że jesteś powierzchowny.
- Ja? Bądz łaskawa to wytłumaczyć - zażądał z gniewem.
- Natalie to, Natalie tamto, a zawsze o tym, jak wyglądała, jak śmiała się,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]