[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kobietę.
– Mam coś dla Simona. Powiedział, że jeśli go nie będzie, mogę
zostawić to w mieszkaniu po drugiej stronie i że Caroline przechowa to
dla niego. Ty jesteś Caroline, więc masz – skończyła, wciskając mi
kartonowe pudło. Wzięłam paczkę i na chwilę przestałam gapić się jej
prosto w oczy.
– Co on sobie myśli? Że jestem skrzynką pocztową? –
wymamrotałam pod nosem, stawiając pakunek na stoliku tuż przy
drzwiach. Następnie odwróciłam się z powrotem do kobiety.
– Przekazać mu od kogo to, czy będzie wiedział? – spytałam.
Dziewczyna nadal przyglądała mi się badawczo, jakbym była wielką
zagadką.
– O, będzie wiedział – odparła chłodno. Brzmiała śpiewnie, ale
jednocześnie szorstko. Byłam Amerykanką, ale zawsze zachwycał mnie
brytyjski akcent. Chociaż uważałam, że ta charakterystyczna
wyniosłość była zbyteczna.
– Jasne. W takim razie dopilnuję, żeby to dostał. – Skinęłam
głową i położyłam dłoń na drzwiach. Lekko je przymknęłam, ale
dziewczyna ani drgnęła.
– Coś jeszcze? – zapytałam. W drugim pokoju słyszałam, że Ina
przygotowuje kruche ciasto i nie chciałam przegapić pornola z
KitchenAid w roli głównej.
– Nie, to wszystko – odpowiedziała, ale nadal nie wykonała
żadnego ruchu.
– Dobra, w takim razie dobranoc? – rzuciłam prawie pytająco i
zaczęłam zamykać drzwi. Wtedy ona zrobiła krok w przód, tak że
musiałam je złapać, żeby jej nie uderzyły.
– Tak? – Zaczynały puszczać mi nerwy. Przez tę Angolkę nie
zobaczę końcówki przygotowywania ciasteczek z orzeszków pekan, a
czekałam na to cały odcinek.
– Chciałam tylko, cóż. Cieszę się, że cię poznałam – odrzekła. Jej
spojrzenie złagodniało, a przez chłodną maskę przebijał się lekki
uśmiech. – I naprawdę jesteś dość ładna – dodała. Gapiłam się na nią.
Jej głos brzmiał dziwnie znajomo, ale nie potrafiłam go z niczym
skojarzyć.
– Hmm, dziękuję? – odpowiedziałam, a ona poszła w stronę
schodów. Trochę się zachwiała na obcasach i lekko potknęła. Kiedy
zamknęłam drzwi, dziewczyna, poprawiając buta, zaczęła chichotać.
Wtedy uświadomiłam sobie, kto mnie odwiedził.
Ze zdziwienia zrobiłam wielkie oczy i z rozmachem otworzyłam
drzwi. Wpatrywałam się w nią. Uśmiechała się od ucha do ucha.
Zarumieniłam się, a ona puściła mi oczko. Byłam świadkiem kilku
najlepszych chwil w życiu tej damy.
Pomachała mi i zeszła po schodach. Z osłupienia zostałam
wyrwana przez Clive’a, który ugryzł mnie w łydkę. Zamknęłam drzwi.
Usiadłam na kanapie i całkowicie zapomniałam o ciasteczkach z
orzeszków pekan, bo moja głowa analizowała ostatnie wydarzenia.
Chichotka stwierdziła, że jestem ładna.
W zasadzie to powiedziała mi, że Simon jest takiego zdania.
Simon uważał mnie za ładną.
Czy Chichotka też wyleciała z haremu?
Czy on w ogóle jeszcze istniał?
Co to oznacza?
Czy będę teraz myślała tylko pytaniami?
Jeśli tak, to kto był ojcem Erica Cartmana13)?
13) Postać z animowanego serialu South Park.
***
Wymiana esemesów między Simonem i Caroline:
Co robisz?
A ty co robisz?
Pierwszy zapytałem.
To z pewnością.
Czekam…
Ja też…
Chryste, ale z ciebie uparciuch. Jestem w drodze z LA.
Zadowolona?
Tak, dziękuję. Piekę chleb dyniowy.
Dobrze, że jestem w tej chwili na stacji, bo nie dałbym rady
utrzymać samochodu na drodze…
Czyli pieczenie cię rozpala, tak?
Nawet nie wiesz, jak bardzo.
W takim razie nie powinnam ci mówić, że pachnę cynamonem i
imbirem?
Caroline.
W tej chwili moczę rodzynki w brandy.
Dość…
***
Znowu wyjrzałam przez okno, obserwując ulicę w dole. Rovera
nadal nie było widać. Mgła zrobiła się dość gęsta i pomimo że nie
chciałam być nachalna, zaczynałam się martwić, że go jeszcze nie ma.
Siedziałam w towarzystwie stygnących bochenków i żaden Simon nie
pojawiał się, by je powąchać. Sięgnęłam po telefon, żeby posłać mu
wiadomość, ale w końcu zadzwoniłam. Nie chciałam, żeby pisał
esemesy, kiedy prowadził. Po kilku dzwonkach odebrał.
– Cześć, mój ulubiony piekarzu. – Ucieszył się, a mnie zmiękły
[ Pobierz całość w formacie PDF ]