[ Pobierz całość w formacie PDF ]
idzie przekazać oczekującym pacjentom radosną wia-
domość. Po paru chwilach w poczekalni rozległy się
głośne wiwaty.
Niedługo potem ktoś gwałtownie zapukał do drzwi
i na progu stanął zdyszany mężczyzna.
- Czyżbym się spóznił? - wykrzyknął.
- Uhm. Naszej córeczce okropnie się spieszyło
- wesoło odparła Jane.
S
R
- To dziewczynka? - zawołał ucieszony pan Tate.
Podszedł do żony i uściskał ją. - Dzięki, kochanie.
Boże, jaka ona śliczna! - Delikatnie wziął maleństwo
na ręce i spoglądając z uśmiechem na lekarzy, za-
uważył: - Może to pierwsza kobieta w mojej rodzi-
nie, która nie będzie się spózniać.
Wreszcie przyjechał oczekiwany ambulans, który
zabrał Jane i dziecko do szpitala. John z Harrym po-
jechali za nimi samochodem.
- Co za początek tygodnia! - ze śmiechem za-
uważył Connor, wracając z Victorią z parkingu do
przychodni.
- Było mnóstwo emocji, ale pięknie się skończy-
ło. Także dzięki tobie. Dobrze jest czuć wsparcie dru-
giego lekarza - odparła.
- Nawet z mojej strony? - Zadumał się na chwilę,
po czym powiedział: - Pomoc w przyjściu na świat
zdrowego dziecka to najcudowniejszy moment w prak-
tyce lekarza.
W duszy Victorii walczyły ze sobą sprzeczne u-
czucia. Jak może nie kochać go za to, co powiedział
o narodzinach dziecka? I za to, jak się zachował pod-
czas niespodziewanego porodu? Czy to naprawdę ten
sam człowiek, który tak podle ją okłamywał? Pod-
niosła na niego oczy.
- Connor, dlaczego mnie oszukiwałeś? - zapy-
tała.
Connor wytrzymał jej spojrzenie.
- Nie oszukiwałem cię. Od czasu rozwodu nie u-
trzymywałem z Carol kontaktu - odparł.
- Ona mówiła co innego. Uważa, że jest nadal
S
R
twoją żoną i powołuje się na dane jej przyrzeczenie,
że zawsze może na ciebie liczyć.
- Tak było, dopóki faktycznie była moją żoną. Bo
zależało mi na ratowaniu naszego małżeństwa. Ale to
ona w końcu zażądała rozwodu, żeby móc się zwią-
zać z innym.
- Sama już nie wiem, komu wierzyć - bezradnie
westchnęła Victoria, mając wciąż w pamięci obraz
Carol z dzieckiem na rękach.
- Skoro po kilku tygodniach wspólnej pracy nie
jesteś pewna, czy możesz mi wierzyć, to chyba rze-
czywiście powinniśmy się rozstać - żachnął się Con-
nor. - Potępiasz mnie na podstawie paru słów kobie-
ty, o której nic nie wiesz, którą po raz pierwszy
zobaczyłaś na oczy.
- A co, twoim zdaniem, miałam sobie pomyśleć?
- Zamiast wyciągać pochopne wnioski, mogłaś
zwrócić się do mnie i zażądać wyjaśnienia. - Pochylił
się, kładąc jej ręce na ramionach. Był tak blisko
i patrzył jej w oczy tak samo jak parę dni temu, kiedy
się kochali. Tyle że tym razem dalszy ciąg był, rzecz
jasna, wykluczony. - Victorio, nie opuszczaj mnie
- szepnął błagalnie. - Zostań ze mną.
Po jego ostatnich słowach zapadło ciężkie milcze-
nie. Nagle z interkomu ozwał się głos Maggie:
- Przepraszam, moi drodzy, ale w poczekalni sie-
dzi tłum zniecierpliwionych pacjentów.
Connor odwrócił się i wyszedł, delikatnie zamyka-
jąc za sobą drzwi.
Victoria z trudem dotrwała do końca dnia. Po
wyjściu Connora uświadomiła sobie, że kocha go bez
S
R
względu na to, co się wydarzyło i oddałaby wszystko,
by móc mu o tym powiedzieć. Niemniej on ma dziec-
ko i byłą żonę, która mimo rozwodu chce do niego
wrócić.
Szykując się do wyjścia, podjęła mocne postano-
wienie: zanim wyjedzie, musi z Connorem poroz-
mawiać. Nie może dalej żyć w niepewności, gubiąc
się w domysłach. Zadzwoni do niego i powie, że jest
gotowa go wysłuchać.
Na dworze prószył śnieg, a gdy wyszła na podjazd,
na parkingu obok dostrzegła sylwetki dwóch osób;
jedną był niewątpliwie Connor, w drugiej zaś rozpo-
znała Carol. Kobieta mówiła podniesionym głosem:
- Nie możesz mnie teraz zostawić! Mam małe
dziecko i potrzebuję wsparcia. Może ja też nie jestem
bez winy, ale to ty przysięgałeś, że nigdy nie prze-
staniesz mnie kochać!
Connor powiedział coś, czego Victoria nie dosły-
szała, widziała tylko, że otwiera drzwi samochodu
i oboje do niego wsiadają. Samochód odjechał.
Ona ma rację, myślała Victoria, wlokąc się z cięż-
kim sercem do domu. Mimo rozwodu Connor ma
obowiązek zatroszczyć się o byłą żonę i ich wspólne
dziecko. Nawet gdyby się powtórnie ożenił, musiałby
w pierwszym rzędzie myśleć o córce. A to oznacza
powrót do Glasgow, aby być blisko niej.
Tak to jej postanowienie rozmówienia się z Con-
norem legło w gruzach. Zaraz po wejściu do domu
zobaczyła mrugające światełko automatycznej sek-
retarki. Nacisnęła guzik, by odsłuchać wiadomość.
- To ja, kochanie - usłyszała głos matki. - Wraca-
my z Johnem pod koniec tygodnia. Mam nadzieję, że
S
R
polubiłaś pracę w przychodni. Zadzwonię jutro, żeby
ci podać dokładną datę i godzinę naszego przyjazdu.
Victoria nie wiedziała, czy śmiać się, czy płakać.
Dla mamy powrót będzie na pewno radosny, ale
córka, która wyjdzie jej na spotkanie, bynajmniej nie
będzie wesoła. %7łycie wydało się nagle rozpaczliwie
smutne. Opadła na kanapę i dała upust łzom. Płakała
tak głośno, że gdyby nie szczekanie, nie usłyszałaby
dzwonka do drzwi. Szybko wstała z kanapy i osuszy-
ła oczy.
- Już idę -zawołała, zerkając do lustra. Wygląda-
ła okropnie, niespodziewany gość może się przerazić.
Otworzyła drzwi. Za progiem stał Connor.
- Czy mogę wejść? - zapytał, patrząc na jej za-
płakaną twarz. - Pozwól mi się wytłumaczyć.
Przez chwilę stała jak sparaliżowana, nie wiedząc,
co powiedzieć. W końcu wyszeptała:
- Po co przyszedłeś? Widziałam was na parkingu,
kiedy wychodziłam z przychodni i...
- To musiałaś słyszeć, jak się na mnie wydzierała
- przerwał jej gwałtownie, przekraczając próg i przy-
ciągając ją do siebie. - Niech to wszystko diabli,
dosyć mam niedopowiedzeń i uników. Czy mamy
sobie oboje rujnować życie, ponieważ moja była żo-
na chce do mnie wrócić, bo uznała, że mogę jej
zapewnić lepsze życie niż ojciec jej dziecka?
- Jak to ojciec jej dziecka"? Byłam przekonana,
że to twój e dziecko.
- A widzisz, oto najlepszy dowód, jak niedobrze
jest pochopnie wyciągać wnioski - zauważył, wcho-
dząc do pokoju i sadzając Victorie obok siebie na
kanapie. - Może od początku powinienem był ci wy-
S
R
jaśnie, jak wyglądało moje małżeństwo, i dlaczego
rozwiodłem się z Carol.
- Więc dlaczego tego nie zrobiłeś?
- Bo przez długi czas nie zdawałem sobie sprawy,
jak bardzo mi na tobie zależy. %7łe, krótko mówiąc,
zakochałem się w tobie - odparł, spoglądając na nią
z czułym, choć zaprawionym smutkiem uśmiechem.
- Kto w takim razie jest ojcem Lucy?
Connor odgarnął jej z czoła kosmyk włosów.
- Szef Carol z redakcji, w której pracuje. Nasze
małżeństwo było dla niej głębokim rozczarowaniem.
Liczyła na to, że jako żona lekarza będzie prowadziła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]