[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Stuartów do noszenia jako szal na suknię ślubną i złoty łańcuszek z medalionem
misternie zdobionym klejnotami. W środku znajdowały się miniaturki dwojga
kochanków. Portia aż krzyknęła na widok młodej Heleny i Charlesa.
Oba prezenty włożyła na ślub. Przez otwarte okno słyszała głosy orszaku, który już
zbierał się na dziedzińcu, żeby odprowadzić ją do kościoła.
" Przykro mi, że ty zostałaś pozbawiona tego szczęścia -powiedziała z żalem, pokazując
matce cenną pamiątkę.
" Nonsens. - Helena uśmiechnęła się i pocałowała córkę w czoło. - Niczego nie zostałam
pozbawiona. Odnalazłam swoje dziecko. Dzisiaj jestem najszczęśliwsza na świecie.
Nigdy więcej nie będę żyć przeszłością. Liczy się dla mnie tylko terazniejszość i
przyszłość.
Matka wyglądała pięknie w jasnoniebieskiej sukni. Modnie ułożone i przypudrowane
złote włosy nadawały jej młody wygląd. Blasku jej twarzy dodawało również doskonałe
samopoczucie.
- Wysłałaś list do Bostonu razem z korespondencją lorda Aytoun, tak? - spytała Portia.
Helena się uśmiechnęła.
- Owszem. Miałam kilka rzeczy do przekazania twojemu dziadkowi.
Po śmierci Turnera Lyon w kilku listach przedstawił historię poczynań kapitana, które w
rezultacie doprowadziły do jego śmierci. Jeden z nich zaadresował do admirała
Middletona.
- Chciałam, żeby dowiedział się o twoim ślubie z Piercem. Napisałam mu, że jeśli
pragnie zachować swoją cenną reputację, musi zamieścić ogłoszenia o twoim ślubie we
wszystkich gazetach od Londynu po Edynburg, a także w Bostonie, gdzie ponadto ma cię
przedstawić jako swoją wnuczkę.
Portia wzięła do reki medalion.
- To nie będzie dla niego łatwe - stwierdziła.
- Może, ale dla mnie jest bardzo ważne. - Helena ujęła dłoń córki. - Uznając ciebie,
przestanie mieć nade mną władzę. Zostanę w Anglii, a jeśli wrócę do kolonii, zrobię to,
bo sama tak postanowię.
Portia objęła matkę. List był deklaracją jej niezależności. Mogła sobie tylko wyobrażać
umieszczone w nim zawoalowane grozby. Wcale jej to nie oburzało. Helena zbyt długo
musiała żyć w niewoli. Zapowiedz ujawnienia prawdy otwierała jej drogę do upragnionej
wolności.
Rozległo się ciche pukanie do drzwi.
- Już czas - szepnęła Helena, wycierając łzy z policzków córki. - Twoja przyszłość
czeka, kochanie.
Przy wtórze melodii granej przez kobziarzy Portia została poprowadzona z Baronsford do
kościoła. Małe dziewczynki ubrane na biało przez całą drogę tańczyły wokół niej,
machając wstążkami w oślepiającym słońcu. Matka trzymała ją za rękę i uśmiechała się
promiennie.
Idąc przez wioskę ustrojoną girlandami kwiatów i chorągiewkami, Portia myślała o
samotności, która była jej stałą towarzyszką jeszcze kilka miesięcy temu. I o kłopotach,
które sprawiła Pierce'owi, starając się uwolnić matkę. Przez cały ten czas nawet nie śniła,
że to on zostanie jej księciem.
Na widok tłumu zgromadzonego przed kościołem ze wzruszenia ścisnęło ją w gardle.
Zobaczyła lorda i lady Aytoun, hrabinę wdowę i kilka innych osób, które w ciągu
ostatniego miesiąca stały się bliskie jej sercu. Już nie była sama. Miała rodzinę.
Jej wzrok padł na Pierce'a, który ku niej szedł. Potem nie widziała już nikogo innego.
Teraz oboje mieli stworzyć nową rodzinę. Niektóre z ich wspólnych marzeń już się
spełniały. Bez długich dyskusji postanowili, że zostaną w Szkocji, póki nie urodzi się ich
pierwsze dziecko, czyli do wiosny.
Pierce chciał, żeby potem razem wrócili do Ameryki, do lepszego świata. Portia również
tego pragnęła, bo tam poczuła smak wolności.
Helena ucałowała córkę w oba policzki i pchnęła lek-ko w stronę przyszłego męża.
Pierce ujął dłoń narzeczonej i spojrzał na nią rozkochanym wzrokiem.
- Czuję się jak złodziejka - szepnęła Portia, kiedy szli
do ołtarza. - Nawet w najśmielszych marzeniach nie wyobrażałam sobie takiej chwili.
- Jesteś złodziejką, najdroższa. - Pierce splótł palce z jej palcami. - Ukradłaś mi serce.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]