[ Pobierz całość w formacie PDF ]
która jak mniemała Lonny musiała dlań wiele znaczyć. Dziwiło ją bardzo, że
Marek jej dotąd o tym nie powiedział. Dlaczego? Przecież darzył ją zaufaniem.
Naturalnie, gdy myślała o tym, że któregoś dnia Marek wprowadzi do prawego
skrzydła zamku swoją młodą żonę, serce ściskało się jej boleśnie. Jak będzie
mogła to znieść?
Od dawna już wiedziała, że na niewiele się zdała ostrożność. Trzeba przestać
się okłamywać kochała Marka. Ciągle jeszcze się przed tym broniła, gdyż była
pewna, że Marek kocha inną kobietę, którą kiedyś wprowadzi do tego domu.
Jednak nieraz, gdy jego oczy spoczywały w zamyśleniu na jej twarzy, budziła się
w niej nieśmiała nadzieja, że jej podejrzenia co do siostry Horsta są tylko czczą
imaginacją. Poświęcał jej przecież cały swój wolny czas, a kiedy do niej mówił, w
jego głosie było tyle ciepła i czułości...
Lonny nie miała pojęcia, jak dręczyła Marka, hamując wszelkie próby zbli-
żenia z jego strony. Czuł, że wytyczyła między nimi niewidzialną granicę, której
nie wolno mu było przekroczyć. Podejrzewał, że Lonny związała się z kimś
jeszcze przed przybyciem do Herrenbergu. Ale nie śmiał jej o to zapytać. Wie-
dział, że nie należy do ludzi szczególnie opanowanych i zdradzi się ze swym
LR
T
uczuciem w jednej chwili, gdy tylko ona potwierdzi słuszność jego podejrzeń.
Nie uszło oczywiście uwadze Marka, że Horst żywi dla Lonny młodzieńcze
uwielbienie i zapał, o który by go nigdy nie posądził. Ale niewiele się tym
przejmował. Nie uważał Horsta za groznego rywala, sądził nawet, że uczucie,
które żywił dla Lonny może go uchronić przed popełnianiem głupstw.
Nie, jeżeli był ktoś w życiu Lonny, musiała go znać wcześniej. Zastanawiał
się, czy nie wybadać zręcznie ciotki Mii. Ale powstrzymywała go przed tym myśl,
że zbyt wiele trudu kosztowałoby go kontrolowanie samego siebie, aby się niczym
nie zdradzić.
19.
Marek ponownie napisał do pana Seiferta, aby mu donieść, jak postępuje
edukacja jego syna. Uważał za konieczne, aby Horst dla zupełnego polepszenia
swego zdrowia pozostał jeszcze przez pewien czas w Herrenbergu. O ile dobrze
zrozumiał słowa Horsta, ów nie czuł powołania do zawodu kupieckiego, i to być
może było przyczyną jego dawnego hulaszczego trybu życia. Najwidoczniej
bardziej odpowiada mu życie ziemianina i pan Seifert postąpiłby bardzo mądrze,
gdyby za część swego majątku nabył dobra, na których syn jego mógłby gospo-
darować.
O tym wszystkim Marek dowiedział się od Horsta i uważał za swój obowią-
zek powiadomić o tym jego ojca.
Henryk Seifert długo rozważał plan Marka i w końcu podziękował mu ser-
decznie nie tylko za to, że uczynił z jego syna pożytecznego człowieka, ale rów-
nież za wskazanie mu jego właściwego powołania. Pytał Marka, jakie studia
uważa dla niego, jako gospodarza ziemskiego, za konieczne. Na to Marek odpisał,
że Horst może jeszcze spokojnie popracować z rok w Herrenbergu, a następnie za-
pisać się na kilka semestrów do wyższej szkoły gospodarstwa wiejskiego.
LR
T
Gdy pan Seifert wreszcie zdecydował się pójść za radą Marka, oznajmił to
przy obiedzie żonie i córce.
Matka i córka już od dawna niecierpliwie szukały stosownego pretekstu, by
odwiedzić Horsta w Herrenbergu. Nic nie wiedziały o tym, że znajdują się tam
również kuzynka i ciotka Marka. Słyszały co prawda od ojca, że Horstowi wiedzie
się bardzo dobrze i że czuje się doskonale, ale dziś dowiedziały się jeszcze, że
Horst pozostanie tam jeszcze przez rok.
Lepiej niech będzie dobrym rolnikiem niż złym kupcem. Zamierzam na-
być jakiś majątek, którym by Horst mógł zarządzać powiedział ojciec.
Matka i siostra nie przeczuwały, jaka gwałtowna zmiana zaszła w ich Horście.
Były przekonane, że Horst znalazł zajęcie ziemianina bardziej wytwornym od
kupiectwa i zgadzały się z tym zupełnie.
Teraz oto nadeszła odpowiednia chwila. Marlena nie chciała pozostawiać
Markowi więcej czasu do namysłu. Chciała mu się przypomnieć i przy pomocy
matki zmusić opieszałego konkurenta do powzięcia decyzji. W sukurs przyszła jej
pani Lili:
Tak bardzo tęsknię za moim chłopcem, Henryku. Szczególnie teraz, gdy
zapadły tak ważne postanowienia co do jego przyszłości. Pojedziemy z Marlenką
do Herrenbergu. Zrobimy Horstowi niespodziankę, nie zawiadamiając go przed-
tem wcale, że przyjeżdżamy.
Pan Seifert nie widział powodu, dla którego miałby się temu sprzeciwiać,
powiedział tylko, że należy uprzedzić przynajmniej pana von Lehnau.
Marlena spojrzała nań jednak z wstydliwym uśmiechem:
Zostawmy to lepiej, ojcze; powinieneś zrozumieć, że pragnę również
sprawić niespodziankę memu narzeczonemu.
Henryk Seifert spojrzał na córkę nieco podejrzliwie. Coś sprawiło, że nie do
końca wierzył zapewnieniom Marleny o zaręczynach z Markiem. Baron nie
wspominał o tym w żadnym liście, dołączał tylko zawsze konwencjonalne po-
zdrowienia dla pań. A może miał już taki sposób postępowania, a może chciał
przeczekać okres żałoby? Cieszyłby się z całego serca, gdyby Marek został jego
zięciem. A Marlena jest naprawdę piękną dziewczyną dlaczego nie miałaby mu
się podobać? Może byłoby dobrze, gdyby się zobaczyli pod jakimkolwiek pre-
LR
T
tekstem a tęsknota matki za synem stworzy doskonałe pozory.
Wyraził przeto bez wahania zgodę na ów projekt. Jeżeli zamierzają zostać
dłuższy czas w Herrenbergu, muszą odesłać auto, a on po kilku tygodniach przy-
jedzie po nie i przy sposobności będzie mógł również zobaczyć się z synem.
Matka i córka były uszczęśliwione, i postanowiły, że na wszelki wypadek
odeślą wóz do domu.
Rozpoczęły się więc przygotowania do wyjazdu. Olbrzymie kufry zapełniały
najbardziej eleganckimi sukniami i przyborami toaletowymi. Nie przyszło im do
głowy, że mogłoby zajść coś, co przeszkodziłoby im w dłuższym pobycie w
Herrenbergu.
Obie damy wyjechały samochodem w pewien piękny lipcowy poranek.
Przebyły drogę bez żadnych przeszkód, a ponieważ zatrzymały się, aby zjeść
[ Pobierz całość w formacie PDF ]