[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wzruszyła ramionami i ruszyła w stronę wolnego krzesła
po lewej stronie.
I nagle znalazła się oko w oko z Cade em Douglasem.
To niemożliwe, mówiła sobie. To musi być sen. To
jeden z tych dręczących koszmarów, jakie miewała
w szkole, kiedy śniło jej się, że wpada na ważny egzamin
spózniona o godzinę i bez spódnicy.
Z najwyższym wysiłkiem wypuściła powietrze z płuc
i starała się uspokoić przyspieszone bicie serca. To zbyt
śmieszne, żeby było prawdziwe  główny bohater naj-
większej w jej życiu osobistym pomyłki ze wszystkich
miejsc na świecie wybiera właśnie to, by się pojawić. A to
pech! Każda normalna kobieta spotkałaby się z umówio-
nym żigolakiem, miałaby dobrą zabawę i koniec!
Tyle zostało z jej buńczucznych zapowiedzi w hotelu
Beacon Hill. Teraz Cade już wie, gdzie ją znalezć. Problem
w tym, co zamierza z tą wiedzą zrobić? Czy to będzie
miało jakiś wpływ na projekty Barry ego?
Neil skończył swą prezentację i zapalił światła, żeby
odpowiedzieć na pytania. Ryan znów podniosła wzrok
i napotkała rozbawione spojrzenie Cade a, wyglądającego
jak kot, który szykuje się do zabawy z myszką.
Boże, jaki on przystojny!
Stojący za Ryan Barry odchrząknął.
 Dziękuję, Neil. Panowie, chciałbym wam przed-
stawić kierowniczkę do spraw naukowych, Ryan Donnel-
ly. Ryan, to panowie Patrick Wallace i Cade Douglas
z eTrain.
Wstawaj, Ryan, nakazała sobie. Bądz miła dla innych
dzieci.
 Dzień dobry. Miło mi panów poznać. Proszę mi
wybaczyć spóznienie  powiedziała szybko i przechyliła
się ponad stołem, żeby wręczyć swoje wizytówki siedzą-
cym naprzeciw kontrahentom. Patrickowi Wallace owi,
szczupłemu, ciemnowłosemu mężczyznie o tak pełnej
dobroci twarzy, że Ryan mogłaby się rozluznić i uspokoić,
gdyby jej żołądek nie był zwinięty w tak twardy węzeł.
I Cade owi Douglasowi. Zmobilizowała się i wyciągnęła
ku niemu rękę, ale nie była przygotowana na to, że
przeskoczy pomiędzy nimi iskra elektryczna.
Cade uniósł brwi.
 Przepraszam. Czy my się już kiedyś nie spotka-
liśmy?
Oczy Ryan zwęziły się ostrzegawczo.
 O ile wiem, nie, panie Douglas.
Wyszła na środek pokoju i zatrzymała się.
Pozbieraj się, Ryan, nakazywała sobie ponuro, wsuwa-
jąc do komputera dyskietkę z materiałami do swej prezen-
tacji. W minionym tygodniu gotowa była zamordować
Barry ego, kiedy po raz trzeci kazał jej powtarzać wy-
stąpienie, teraz miała ochotę go za to ucałować. No, może
z tym całowaniem to przesada, ale poczuła z ulgą, że
przećwiczyła to tyle razy, iż teraz może włączyć auto-
pilota. Bez tego poniosłaby klęskę, bo dziś akurat komplet-
nie nie była zdolna do samodzielnego myślenia.
Ryan głęboko nabrała powietrza przed rozpoczęciem
wystąpienia, dokładnie tak, jak doradzała dziś rano stu-
dentom w czasie zajęć z zasad wystąpień na forum
publicznym. Nie przypominała sobie jedynie, by udzielała
wskazówek, jak przemawiać do grupy, w której skład
wchodzi były kochanek, z którym spędziło się jedną noc.
Zaczęła mówić, jej głos przybrał spokojny ton, kiedy
przeszła do meritum i skupiła uwagę na prezentacji.
Problem w tym, że ilekroć podnosiła wzrok, widziała
przed sobą Cade a i jej puls wyraznie przyspieszał.
Los niewątpliwie sobie ze mnie zakpił, pomyślał Cade,
patrząc na Ryan. Miała spokojną twarz, poważny głos,
ciemne włosy skromnie upięte z tyłu, a nie swobodnie
rozpuszczone na ramionach, jak wówczas, gdy widział ją
ostatnio. Klasyczny kostium koloru czerwonego wina
niemal całkowicie ukrywał cudowne ciało dziewczyny.
Parę tygodni temu był gotów skręcić jej ten śliczny
kark. Niestety, nie był w stanie jej odnalezć. Nie figurowa-
ła w książkach telefonicznych. Płaciła gotówką, a w hote-
lu Beacon Hill podała fałszywe nazwisko. W Copley Plaza
natomiast natrafił na mur milczenia i nawet łapówka
nie pozwoliła mu zdobyć informacji. Wydawało się,
że wszystko już się skończyło, tak jak zapowiedziała.
Cade nie mógł jednak wyrzucić jej z myśli. To było
najgorsze. Pomimo wydarzeń na łożu z baldachimem nie
był w stanie zapomnieć jej gardłowego śmiechu, dotyku
nagiej skóry. Wspaniale się przy niej czuł i to już od
pierwszej chwili, gdy przysiadła się do niego w hotelo-
wym barze.
I oto miał ją przed sobą, dostarczono mu ją jak na tacy.
Nie był tylko pewien, co ma z nią zrobić. Początkowa
wściekłość z czasem przeszła, jak ból mięśni. Kiedy
siedział w saunie swego klubu sportowego, żeby rozluznić
napięte mięśnie, przyszło mu do głowy przysłowie o ig-
raniu z ogniem. Należał przecież do mężczyzn, którzy nie
lubią tracić nad sobą kontroli. Zgodnie z tym, co powie-
dział Ryan tamtej nocy, jeszcze z nią nie skończył. To on
zdecyduje, kiedy się rozstaną.
Spojrzał na odzianą w oficjalny kostium dziewczynę.
Rumieniec na policzkach był zapewne jedynie słabym
odbiciem rozterki, w jakiej musiała się znajdować, Cade
gotów byłby postawić na to w zakład swój pierwszy
milion, gdyby nie utopił go już w eTrain. Obserwował
ruchy jej warg i przypomniał sobie dotyk tych ust,
przypomniał sobie bliskość jej nagiego, drżącego ciała.
O tak, gra została wznowiona i jeśli Ryan sądziła,
że zakończyła się tamtej nocy, to była w cholernym
błędzie.
Po pierwsze chciał, żeby trochę poskręcała się z niepo-
koju, w ramach rewanżu.
Poza tym po prostu jej pragnął, na pewien czas. To, że
mają razem pracować, może nieco skomplikować sprawy,
ale niczego nie uniemożliwia.
Kiedy Ryan sięgnęła po końcowy slajd, zerknął na
Patricka i uniósł brwi. Przyjaciel odpowiedział lekkim
skinieniem głowy. Beckman Markham miało odpowied-
nią wielkość i pozycję, by zapewnić eTrain sukces, i to
było najważniejsze. Szansa na wyrównanie rachunków
ze śliczną panną Donnelly była tylko smakowitym dodat-
kiem, jak rodzynek w cieście.
 Dziękuję za uwagę, panowie. Jakieś pytania?
Cade obrzucił ją przeciągłym spojrzeniem oszałamiają-
co błękitnych oczu.
 Przypuszczam, że może mi pani przysłać mailem
listę prowadzonych przez panią wykładów?
 Jeśli Barry wyrazi zgodę, będą panowie mieli dostęp
do wszelkich informacji, jakimi dysponuję.
 Wystarczy jedno słowo, a dostaną panowie od Ryan
wszystko, czego panowie zapragną  włączył się Barry.
 Z pewnością to zapamiętam  stwierdził Cade, nie
spuszczając Ryan z oczu. Potem lekko odsunął się od
stołu.  Jestem pod wrażeniem tego, co tu zobaczyłem,
Barry. Sądzę, że obaj z Patrickiem mamy szczęście, że
eTrain może nawiązać współpracę z Beckman Mark-
ham.
Po sali rozszedł się cichy szmer zadowolenia, towarzy-
szyło mu poklepywanie się po plecach i oklaski. Ten facet
to prawdziwy mistrz, pomyślała kwaśno Ryan. Skakali
przed nim na dwóch łapkach, wdzięczni za słowa uzna-
nia, jak łaszący się szczeniak. Cóż, musiała przez to
przejść ze względu na Barry ego, który powinien jej za to
przyznać kilka dodatkowych punktów za dobry uczynek.
Ale byłaby szczęśliwa, gdyby od tej chwili mogła trzymać
się z dala od tego przedsięwzięcia.
 Powinniśmy wprowadzić tu pewne zmiany organi-
zacyjne  kontynuował Cade, wyjmując kilkupunktową
listę. Odchylił się do tyłu i założył nogę na nogę.  Zważy-
wszy wagę tego projektu, postanowiłem osobiście kiero-
wać problemami merytorycznymi i planowaniem. To
oznacza, Ryan, że będziemy ściśle ze sobą współpraco-
wać. Mam zamiar trzymać rękę na pulsie.  Ciekaw był,
czy ktokolwiek z obecnych, poza nim, zauważył, że
dziewczyna zesztywniała.  Musimy skoordynować na-
sze harmonogramy zajęć i ustalić plan spotkań na najbliż- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl