[ Pobierz całość w formacie PDF ]

głodu.
Zamówili po kotlecie schabowym z frytkami i
modrą kapustą. Wysoki, śniady kelner zaproponował
jakieś nowe piwo bezalkoholowe, podobno słodkie i
niezwykle smacznie. Jak się pózniej okazało, było
zbyt słodkie, średnio smaczne, a kufel kosztował
prawie trzydzieści złotych.
 Sheraton leży na łopatkach  skomentował
Galiński.
 Nie smakuje ci?  Kaśka upiła łyczek,
przypatrując się uważnie biologowi.
Z początku jedli w milczeniu, delektując się
smakiem świetnie przyprawionego kotleta. Galiński
nie chciał psuć klimatu, jednak nadszedł czas na
rozmowę.
Do dupy, pomyślał. Podniósł głowę znad talerza
i otarł usta serwetką.
 Co chciałaś mi powiedzieć?
 Byłam dzisiaj w szkole zaledwie dwie, może
trzy godziny  odezwała się z filozoficznym
spokojem, który niemal wprawił go w zakłopotanie.
Pochylił się i odgarnął kosmyk włosów, który opadł
jej na czoło. Wyprostowała się, uważnie rozejrzała po
sali. Znał ją. Chciała mieć pewność, że nikt jej nie
usłyszy.
 Wiem  upił łyk piwa.  Miałaś tylko dwie
lekcje.
 Właśnie.
Jej oczy zmętniały. Poczuł się dziwnie. Odniósł
wrażenie, że jakby nagle przestał należeć do świata
realnego. Przez moment zastanawiał się, czy to piwo
aby na pewno jest bezalkoholowe.
 Na pierwszej lekcji jeden z uczniów zaczął się
dziwnie zachowywać. Znasz go. To Adam Duszczak.
W całym liceum nie było nikogo, prócz
Duszczaka, kto potrafiłby rozwiązać zadanie
matematyczne zanim nauczyciel wytłumaczył jak
tego dokonać. Chłopak zadziwiał wszystkich
ponadprzeciętną inteligencją i elokwencją. Zwietnie
przemawiał, choć przedmioty humanistyczne nie
należały do jego ulubionych. Skupiał się na wiedzy
ścisłej, głównie matematycznej i fizycznej. Galiński
czekał, aż dziewczyna powie coś więcej.
 Pewnie nie zwróciłabym na niego większej
uwagi, gdyby nie jego kolega z ławki. Gość wstał i
odskoczył, tak jakby trzepnął go prąd. Wyglądał na
przestraszonego i totalnie otumanionego. Mało tego.
Powiedziałabym, że był przerażony. Wbijał wzrok w
Duszczaka, nie wiedząc, co zrobić z rękoma.
Zapytałam, co się stało, ale ten przez długi czas nie
odpowiadał.
 Widziałaś, co go tak przeraziło?
A więc jednak, pomyślał Galiński. To dzieje się
na szerszą skalę. Niedobrze. Kolejny chłopak.
Zastanawiał się przez chwilę. Kolejna osoba, z którą
działo się coś..., nie potrafił znalezć odpowiedniego
słowa. Działo się coś dziwnego, niewytłumaczalnego.
Jego zasób słów był zbyt ubogi, aby nazwać siłę,
która zagnieżdżała się w tych dzieciakach. Im
bardziej o tym myślał, tym gęstsza mgła tworzyła się
przed jego oczyma. Mgła niewiedzy i bezsilności.
 Wiesz, przypomniałam sobie o tym, co
mówiłeś o Jasińskim. O tym, co ci się przytrafiło na
lekcji.
 I co?
Popatrzyła na niego, rozkojarzona. Odsunęła od
siebie talerz i potarła ręce.
 Nie wiem, co o tym myśleć. Oczy tego
chłopaka były takie...  zamilkła na moment  były
takie nieludzkie. Duszczak siedział w ławce,
uśmiechając się szyderczo... Przez długi czas nawet
nie mrugał. Dopiero po kilku wlokących się w
nieskończoność minutach wstał. Wstał i... Dawid, on
po prostu podszedł do swojego kolegi z ławki i rąbnął
go pięścią w twarz. Nie wiedziałam, co mam robić.
Patrzyłam na to, co się dzieje, walcząc z chęcią
ucieczki stamtąd. Bałam się.
Milczał. Kaśka spuściła nisko głowę, chwyciła
jego dłoń i mocno ścisnęła.
 Duszczak najpierw odezwał się w jakimś
dziwnym języku, a potem wymamrotał coś po
polsku. Nie potrafię sobie jednak przypomnieć słów.
Sprawiał wrażenie obłąkanego...
 Opętanego?  Przyjrzała mu się.
 Opętanego?
 Uhm...  mruknął.
 Nie, Dawid, tego nie powiedziałam. Miałam na
myśli coś innego.
 Co takiego?
Upłynęła kolejna minuta, zanim odpowiedziała:
 Widziałam kiedyś ludzi w szpitalu
psychiatrycznym. To, jak się zachowywali, jak
mówili. Wiesz, jak spoglądali na siebie i na bliskich,
którzy ich odwiedzali...
 Sugerujesz, że Duszczak oszalał?
Zamilkła.
 A Jasiński?  wałkował ją Galiński.  On też?
Skarbie, to nie gra...
 A co, twoim zdaniem, gra?
 Doszło do morderstwa. Dokonanego przez
zupełnie innego ucznia. Oni nie zwariowali, Kasiu. 
Galiński ściszył głos.  Nie ześwirowali, jak
uważasz. Coś ich opętało. Coś pokierowało ich
umysłami. Nadal kieruje i to mnie najbardziej
niepokoi.
Podszedł do nich kelner i ze sztucznym [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl