[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pewien.
- Byłeś w klubie AA? - zapytał.
Danny spojrzał smętnie znad talerza jajecznicy na bekonie.
- Nie.
- Słuchaj, tato, powiedziałem, że tylko pod tym warunkiem możesz
zostać.
- A ja obiecałem, że pójdę.
Był zirytowany, jakby odpowiadał namolnemu synowi. Tylko że na tego syna taki ton już
nie działał.
Seamus odsunął talerz z niedojedzonym posiłkiem.
- Pamiętaj, co powiedziałem. To moje ostatnie słowo na ten temat. Nie będę mieszkał z
pijakiem, tego możesz być pewien.
Wybiegł z kuchni, porwał kurtkę z wieszaka. Broń już wcześniej schował do kabury. Zdjął
klucze z haczyka przy drzwiach i wyszedł, nie spojrzawszy nawet na człowieka, który był
częściowo winny temu, że jego życie zmieniło się w piekło.
W drzwiach dobiegły go smutne słowa ojca.
- Tamtej nocy nie byłem pijany, synu. Nie byłem pijany.
Ruszył z piskiem opon. Koła zostawiły czarne smugi na asfalcie, gdy zahamował
gwahownie przed skrzyżowaniem.
- Cholera jasna! - Uderzył pięścią w kierownicę, starając się odzyskać panowanie nad
sobą .. Niewiele rzeczy na tym świecie było w stanie zirytować go tak bardzo jak Danny
Rourke ... albo Carissa Stover.
O niej też nie chciał myśleć. Boże drogi, co ona wyprawia, robi ze swojego programu
maraton poświęcony Otisowi? Od trzech dni zaczynała monologiem o nim, a dyskusja
kręciła się ciągle wokół kary śmierci i pytania, czy społeczeństwo przyczynia się do
rozwoju zbrodniczych skłonności w ludziach pokroju Otisa. Zastanawiał się nawet, czy
dzisiaj w ogóle włączy radio.
Jednak zmuszała go do słuchania. Ale teraz nie był już w stanie po prostu upajać się tylko
słodkim brzmieniem jej głosu. Przyłapał się na tym, że z uwagą słucha jej wywodów i
wścieka się przy tym jak ranny niedzwiedz. Tylko wczoraj czterokrotnie musiał się
powstrzymać, by nie złapać za słuchawkę i nie wygarnąć jej, co o tym wszystkim myśli. Do
czego ona zmierzała?
Był zły, że przez nią zaczął myśleć o Otisie jak o człowieku. Nie podobało mu się, że
ogarnia go poczucie winy z powodu krzywd, jakich Otis doznał w dzieciństwie. Był
policjantem i kiedy ktoś zgłaszał coś takiego, robił wszystko, co było w jego mocy, by
położyć temu kres. Tylko że nikt mu nie powiedział, co działo się wtedy z tamtym
chłopcem. Dlaczego miałby mieć wyrzuty sumienia z powodu czegoś, o czym nie miał
zielonego pojęcia?
Myśli o Carey denerwowały go coraz bardziej, skupił się więc na starym moczymordzie,
powszechnie znanym j ako jego ojciec. Tylko straszył, że go wyrzuci, jeśli Danny nie
pójdzie do M, i staruszek dobrze o tym wiedział.
I to było najgorsze. Nie mógłby po prostu wyrzucić go na bruk. Wiedział, co się dzieje z
ludzmi takimi jak Danny, gdy nie mają się do kogo zwrócić. Kończą na ulicy, śpiąc na
kartonach, w ciemnych zaułkach, głodni i pijani tanim winem, na które wydają każdy
wyżebrany czy znaleziony grosz.
Cóż, nie wezmie sobie jeszcze i tego na sumienie. I bez tego ma dosyć wyrzutów.
Gdy wjeżdżał na parking przed posterunkiem na North Avenue, był już spokojny.
Piękny dzień, pomyślał. Powietrze było, co się rzadko zdarzało, suche, drzewa kołysały się
na leciutkim wietrze. Cudowny sierpniowy poranek. Wiedział, że gdy zajmie się pracą, nie
będzie miał czasu nawet pomyśleć o Dannym czy Carey.
To drobne przyjemności, za które powinien być wdzięczny losowi, zwłaszcza że poza nimi
nie ma w życiu zbyt wielu powodów do radości.
Usiadł przy biurku w pokoju Wydziału Zabójstw. Właściwie była to część większego
pomieszczenia. Niektórzy narzekali, bo klimatyzacja działała tylko w części zajmowanej
przez Wydział Włamań, ale Seamus nie zawracał sobie tym głowy.
Pobieżnie przejrzał korespondencję. Prokurator wzywał go na przesłuchanie w sprawie o
usiłowanie zabójstwa. Nie pamiętał, czy była to domowa kłótnia z użyciem ostrych
narzędzi, czy strzelanina w sklepie. Zapisał datę w kalendarzu, zadzwonił do prokuratora,
by potwierdzić, że się stawi. Zaznaczył też, żeby zajrzeć do akt i przypomnieć sobie
szczegóły.
Na sąsiednim krześle przycupnął Gil Garcia, przystojny mężczyzna koło czterdziestki. Miał
ciemne wÅ‚osy, Å›niadÄ… cerÄ™, spojrzenie czÅ‚owie¬ka doÅ›wiadczonego, który niejedno już
widział, oraz rozbrajający uśmiech. Na posterunku mówiono, że Seamus to typ psa
gończego, który nie spocznie, póki nie zamknie sprawy, a Gil to czaruś, który każdego
potrafi skłonić do mówienia.
Pod uroczą powierzchownością krył się twardy, doświadczony policjant, który rzadko
wierzył w to, co widział. Nie był cyniczny, jak wielu policjantów, ale niełatwo obdarzał ludzi
zaufaniem.
Seamus uważał, że to dobra cecha u gliniarza. Ludzie kłamią, choć często nie mają ku
temu powodów. Co więcej, często zdarzało się, że zeznania dwóch świadków tego
samego wydarzenia były całkowicie różne. Ba, nie zgadzali się nawet co do ubrania
oskarżonego.
Gil miał teorię na ten temat, która prawdopodobnie wyjaśnia też, dlaczego nie stał się
cynikiem. Uważał mianowicie, że ludzie właściwie nie pamiętają zdarzeń. Pamiętają swoje
wrażenia z danej chwili, zwykł mawiać. Umysł podsuwa brakujące szczegóły, dlatego tak
często się mylą.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]