[ Pobierz całość w formacie PDF ]

-  Alegoria miłości to wielkie dzieło - oświadczyła. - Namaluj lepszy obraz i dopiero
wtedy krytykuj.
Zamierzałem odpowiedzieć, lecz za nimi pojawił się kierowca Mietek. Zerknął na
naszą trójkę przelotnie i wreszcie ruszył do swojego żuka. Długo otwierał drzwiczki, gapiąc
się na nas cały czas.
- Nie umiem malować - odezwałem się. - Słyszałem, że zamierza pan uwiecznić
zamek na płótnie?
- To będzie akwarela - wyjaśnił malarz. - Jutro zaczynam.
Mietek, który usiadł już za kierownicą żuka, zatrąbił. Alina odwróciła się do niego i
machnęła ręką.
- Muszę jechać do miasta - popatrzyła na nas.
- Mogę cię podwiezć - zaproponował malarz.
- Nie, dziękuję. Jestem umówiona z Mietkiem. Służbowo.
Pożegnaliśmy się. Alina ruszyła krokiem pełnym wyniosłości w kierunku gotowego do
jazdy żuka, szła w sposób piękny i zmysłowy. Malarz zaś poczłapał do starego volvo.
Zostałem sam. Niespodziewanie zjawił się Wiktor, który wyszedł przed zamek na papierosa.
Razem odprowadzaliśmy wzrokiem opuszczające zamek samochody.
- Coś się panu stało? - przyjrzał mi się uważnie. - W głowę.
- Drobnostka.
- Był pan na wczorajszym spotkanie w  Biesiadnej ? - zaciągnął się głęboko marlboro.
- Nie dotarłem - wyjaśniłem. - Zdaje się, że Alina niepotrzebnie mnie zapraszała.
Idealnie uzupełniają się z malarzem. Są, jakby to powiedzieć,  kompatybilni .
- Czy ja wiem? - stęknął. - Wszystkiego pan nie wie.
- Mianowicie?
- Kierowca Mietek to jej ideał mężczyzny - zmarkotniał. - Przyznała się kiedyś do tej
słabości na jakimś bankiecie. Wie pan, wino rozwiązuje języki. Otóż nasz Mietek ją podnieca.
Ona lubi typ macho! Niestety, Alinka ma pewne zasady i zadaje się wyłącznie z bogatymi
mężczyznami. To pewien rodzaj snobizmu, ale też i realizmu. Kobiety, jak pan zapewne wie,
stąpają twardo po ziemi. To wyrachowane istoty. Gdyby tylko Mietek był bogaty, Alina
niechybnie wyszłaby za niego za mąż.
Stałem poruszony do żywego owym szokującym wyznaniem. Wiktor zaciągnął się
głęboko i wyrzucił peta. Podał mi rękę i zniknął w zamku, zostawiwszy mnie osłupiałego.
Wściekły poszedłem do wieży. Denerwował mnie już nie tylko sam Mietek, ale także
Alina. Miałem jej dość.
 Muszę zająć się moją misją - rozmyślałem.  Aadne dziewczyny są wszędzie, a i
piękne czasami się pojawiają. Co mnie obchodzi ta snobka Alina?
Obiecałem sobie sprawdzić pocztę elektroniczną, wziąć prysznic i potem pojechać do
Borków nad jezioro. Postawiłem pierwszy krok na schodach wieży, gdy z korytarza wyleciała
przerażona Irenka.
- Musimy porozmawiać - szepnęła w konspiracyjnym tonie.
- Coś się stało?
- Wydaje mi się, że w nocy ktoś buszował w zamku.
ROZDZIAA SZÓSTY
PODEJRZENIA IRENY " CZY NAPRAWD NIC MNIE NIE ACZY Z
ALIN? " CO DZIAAO SI W NOCY? " USZKODZONY WEHIKUA "
DLACZEGO NIUNIEK NIE SZCZEKAA? " POLICJA PRZESAUCHUJE
NA ZAMKU " PRZEWODY PALIWOWE, CZYLI NIEOCENIONA
POMOC ADAMA " SPÓyNIENI " W SMARDZEWICACH " WEHIKUA
W ROLI AMFIBII " SAMOTNY  KURIER W ZATOCZCE? " GDZIE
JEST STEFAN? " SCHODZ NA LD " SCYZORYK, CZYLI WIZYTA
 ROMKA " WIZYTA NA POLICJI " INSPEKTOR MA MNIE DOSY
- Mów, co się stało? - zapytałem Irenkę w moim pokoju.
- Gdzie byłeś? - odpowiedziała pytaniem, wbiwszy we mnie przerażony wzrok. - W
nocy nie było cię w zamku, prawda?
- SkÄ…d wiesz?
- Pukałam do ciebie...
- Byłaś tu?!
- Przepraszam, nie powinnam była przychodzić tutaj, ale te hałasy nie dawały mi
spokoju.
- Hałasy? Jakie hałasy?
- Nie wiem. Zdawało mi się, że ktoś łazi po zamku. W nocy. Och, było dobrze po
północy. Słyszałam stukot i przesuwanie mebli.
- Gdzie? - zainteresowałem się. - Skąd dochodził ten hałas? Może się przesłyszałaś?
- Nie! Nie przesłyszałam się.
Moja uwaga zdenerwowała dziewczynę. Odsunęła się ode mnie na pewną odległość i
odwróciła do mnie plecami, oparłszy dłonie o ścianę.
- Myślisz, że jestem głupia gąska, co? - syknęła ze złością i odwróciła się do mnie. -
Wiem, jak mnie tu nazywajÄ….  Biedulka . Nawet ty patrzysz na mnie, jak na gorszÄ…  ligÄ™ .
- Co takiego?
- Nie jestem Aliną, więc automatycznie spadam do gorszej ligi - mówiła z pretensją w
głosie. - Wszyscy w zamku są w nią zapatrzeni. Poza nią świata nie widzicie!
Westchnąłem ciężko. Spuściłem wzrok. Nagłe wyznanie Irenki było dość krępujące,
ale nie myliła się wiele. Alina była gwiazdą numer jeden, przyciągała uwagę nie tylko
mężczyzn, ale i zazdrosnych kobiet. Zwiat kręcił się wokół niej. Była królową. Poczułem, że
oskarżenie Irenki dotyczy w równym stopniu mnie co pozostałych mężczyzn na zamku i poza
nim. Przecież nie mogłem zaprzeczyć, że Alina nie była mi obojętna, skoro nawet na jachcie
Stefana częściej myślałem o niej zamiast o misji  Bafomet . Miała Irenka świętą rację - cały
świat zadurzył się w Alinie. Mężczyzni postradali na jej punkcie zmysły. Tylko czy można
było, ot tak sobie, zapomnieć o Alinie?
Popatrzyłem na Irenkę - wcale nie była brzydką dziewczyną. Gdyby tylko zmieniła
sposób ubierania i uczesania, stałaby się całkiem atrakcyjną kobietą. Nie była też głupią
gąską. Nawet się ucieszyłem, że mam w jej osobie sprzymierzeńca, tylko że Alina uzależniała
psychicznie i fizycznie.
Irenkę speszył mój badawczy wzrok. Odeszła od ściany i usiadła na krześle.
- Nic mnie nie łączy z Aliną - przerwałem milczenie. - Ona zakochała się teraz w
malarzu Stachurskim.
- Aha - zaśmiała się ironicznie - to znaczy, że gdyby była wolna, zająłbyś się nią?
- Irena! Wolałbym porozmawiać o tych hałasach, które słyszałaś w nocy.
- Nie wiem - założyła ręce na piersiach i przybrała ton pokrzywdzonej istoty. - Może
się przesłyszałam.
- Przestań - jęknąłem.
- A powiesz ty mi całą prawdę?
- JakÄ… prawdÄ™?
- O sobie. Przyjechałeś w charakterze konserwatora zabytków, tylko że dziwnie się
zachowujesz. Znikasz w nocy bez powodu, interesujesz siÄ™ akacjami rosnÄ…cymi na polu i
znasz legendy wolnomularskie. I jeszcze ta rozbita głowa. Moja intuicja podpowiada mi, że
coÅ› ukrywasz przed nami.
Miała rację. Rozszyfrowała mnie. Ale zaraz naszły mnie wątpliwości, czy aby Irenka
była naprawdę tak bardzo spostrzegawczą osobą. Jeśli to ona grzebała w moich torbach po
moim przybyciu na zamek, to uzyskała dane na mój temat już na samym początku naszej
znajomości. Tylko czemu miałaby grzebać w moich rzeczach?
 Może najpierw powinienem upewnić się, że jest czysta? - myślałem.  A dopiero
pózniej uczynić z niej doktora Watsona .
Zapytałem wprost:
- Czy grzebałaś w mojej torbie, gdy brałem prysznic?
- O czym mówisz? - skrzywiła nosek i zmarszczyła czoło.
- W niedzielÄ™, zaraz po moim przyjezdzie tutaj.
- To nie ja! Chcesz zrobić ze mnie złodziejkę?
- Już dobrze, dobrze. Uspokój się. Nie chciałem cię urazić. Po prostu ktoś grzebał w [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl