[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zło\ono ukradkiem w kościele w Wołczynie, jego rodowym majątku. Przy zwłokach
miała się znajdować ponoć korona z pozłacanej miedzi... No a potem Wołczyn znalazł
się na terytorium ZSRR, kościół z kryptą grobową króla Stasia zamieniono na
magazyn... Ale to ju\ inna historia...
- ProszÄ™, opowiedz, to takie pasjonujÄ…ce!
- Dobrze, tylko zacznÄ™ jeszcze raz od poczÄ…tku...
- To się stało stosunkowo nie tak dawno. Dziwne, \e ty, słynny detektyw od
odzyskiwania zabytków, nie wszcząłeś śledztwa...
- Skąd wiesz, \e jestem  słynnym detektywem od odzyskiwania zabytków ?
Joanna zmieszała się.
- Mówił mi o tym Jacek, a mo\e Zosia...
 Ciekawe, kiedy to ona z nimi rozmawiała? - pomyślałem. Udałem jednak, \e
uwierzyłem jej słowom: - Byłem wtedy tylko skromnym pracownikiem jednego z
naszych muzeów prowincjonalnych. Ale \yłkę detektywistyczną miałem chyba od
bardzo dawna. Dlatego zwróciłem się do Ministerstwa Kultury i Sztuki z propozycją, \e
zajmę się poszukiwaniem insygniów i korony Stanisława Augusta Poniatowskiego.
Otrzymałem krótką odpowiedz, którą zachowałem do dziś:  Nas ta sprawa nie
interesuje . Polscy historycy uwa\ali króla Stasia za zdrajcę i nie pasjonowała ich jego
osoba. Mimo to zacząłem prowadzić sprawę na własną rękę. Ustaliłem, \e wiosną 1938
roku konsul Rzeczypospolitej, Grzybowski, został oficjalnie powiadomiony przez
władze radzieckie, \e kościół Zw. Katarzyny w Leningradzie, gdzie przez sto
czterdzieści lat spoczywały zwłoki króla Stasia, został zakwalifikowany do rozbiórki...
Dlatego władze radzieckie uwa\ały za stosowne przekazać trumnę króla Stasia Polakom.
W dniu 15 lipca 1938 roku do stacji granicznej Stołpce przybył przyczepiony do
zwykłego pociągu towarowego jeden zaplombowany wagon... Odstawiono go na boczny
tor, gdzie stał dość długo jako nikomu niepotrzebny. Wreszcie celnicy zdecydowali się
zerwać plomby i zobaczyli trumnę króla Stasia. Otwarto wieko i znaleziono w niej nie
tylko szczątki króla, ale i jego złotą koronę, berło i resztki purpurowego płaszcza. Po
długich i tajnych debatach władze II Rzeczypospolitej ustaliły, \e król Staś nie mo\e
le\eć na Wawelu, bo był  zdrajcą . W dwa dni pózniej, nie wiadomo z czyjego
polecenia, trumnę ze szczątkami króla przewieziono do miejsca jego urodzenia, do
kościoła w Wołczynie, maleńkiej miejscowości le\ącej w pobli\u Bugu, niezbyt daleko
od Brześcia. Uczyniono to w wielkiej tajemnicy, nocą, jak się to mówi  przy drzwiach
zamkniętych , nie dopuszczając dziennikarzy czy ciekawskich. Polska Agencja
Telegraficzna ograniczyła się 29 lipca 1938 roku do krótkiej wzmianki o przekazaniu
zwłok króla Stasia do Polski. Zwłoki króla, korona, berło i resztki purpurowego płaszcza
znajdowały się ju\ w krypcie kościoła w Wołczynie.
- Chyba król Staś nie zasłu\ył jednak na takie potraktowanie...
- Gdy zwróciłem się do Ministerstwa Kultury i Sztuki, była jeszcze szansa na
odnalezienie krypty i szczątków króla. Niestety, ów kościół zamieniono wkrótce na
magazyn miejscowego kołchozu, a przedtem dokładnie obrabowano.
- I co było dalej?
68
- Władze III Rzeczypospolitej postanowiły wskrzesić obchody trzeciomajowe, czyli
rocznicę uchwalenia Konstytucji 3 maja 1791 roku. Król Staś brał czynny udział w tych
pracach. Zaczęto więc przypominać to i podnosić jego wielkie zasługi dla kultury
polskiej. Następnie zdecydowano przenieść trumnę króla Stasia na Wawel albo w jakieś
inne godne miejsce. Zaproponowałem swoje usługi w odnalezieniu trumny królewskiej.
Nie zgodzono się na to i znowu kilku panów w wielkiej tajemnicy wyruszyło do
Wołczyna, gdzie zobaczyli obrabowany kościół z pustymi kryptami. Odkryli jakieś
szczątki, rzekomo królewskie, ale oczywiście nie natrafili na ślad korony czy berła. W
triumfie przywiezli owe rzekome resztki króla do Polski, a ja po ich obejrzeniu
stwierdziłem, \e z osobą króla Stasia nie miały one nic wspólnego.
***
Urwałem. Powoli zapadał zmrok, była więc najwy\sza pora, \eby Zosia i Jacek wraz z
dziurawym młodzieńcem zaczęli myśleć o powrocie do hotelu. Dlatego po zjedzeniu
kolacji z Joanną pilnie patrzyłem na drzwi dyskoteki znajdującej się po drugiej stronie
ulicy. I wreszcie zobaczyłem Zosię. Opuszczała dyskotekę z jakimś młodym, eleganckim
mę\czyzną. Zajechał szary mercedes i obydwoje wsiedli do niego.
 Gdzie jest Jacek? Gdzie jest dziurawy młodzieniec? Dokąd odje\d\a Zosia? -
przemknęło mi przez głowę.
Rzuciłem na stół zwitek pieniędzy za kolację i rozkazałem Joannie:
- Masz samochód przed restauracją. Jedziemy w ślad za tym mercedesem, który
właśnie odje\d\a sprzed dyskoteki!
Ruszyliśmy, nie spuszczając z oka mercedesa.
69
ROZDZIAA ÓSMY
POZCIG ZA MERCEDESEM * W POLICYJNEJ PUAAPCE * PODEJRZENIA I
PRZESAUCHANIA * AATWOWIERNOZ ZOSI * ODZYWA SI WALDEMAR BATURA *
A WIC CHODZI TYLKO O OKUP! * WYBAWIENIE Z OPRESJI * NIEOFICJALNE
BAOGOSAAWIECSTWO MARCZAKA
- Nie bardzo pojmuję, czemu się tak niepokoisz o tę swoją Zosię - powiedziała Joanna.
- To przecie\ ju\ du\a dziewczyna! Mo\e tylko dla zabawy chce przejechać się
mercedesem? Niektórzy chłopcy lubią dziewczynom zaimponować samochodami, które
im kupili rodzice i biorą dziewczyny na krótkie przeja\d\ki.
- Chłopak, który zabrał na dyskotekę moich podopiecznych, przyjechał BMW. I miał
ich odwiezć właśnie o tej porze - spojrzałem na zegarek. - Dlatego, bardzo proszę,
przyciśnij na gaz! Zresztą ten w mercedesie to nie \aden młodzik, a dojrzały mę\czyzna!
Po\ałowałem, \e nie siedzę w swoim wehikule. Joanna jechała niezwykle ostro\nie i
bardzo wolno. Tył mercedesa był ledwo widoczny w oddali, tym bardziej \e samochód
raz po raz skręcał w ró\ne uliczki, zanim wreszcie wydostał się na Chopina, a pózniej
skręcił w Grunwaldzką.
- Błagam! Szybciej! - prosiłem Joannę.
Niestety, nie miałem szczęścia. Mercedes dojechał Grunwaldzką a\ do wejścia na
molo, przemknął przez przejście dla pieszych na zielonych światłach, nam zaś zapaliło
się najpierw \ółte, a potem czerwone. Staliśmy bezradnie tu\ przy białych pasach, a on
mknął dalej ulicą Powstańców Warszawy, naprzeciw  Grand Hotelu . Gdy wreszcie
mieliśmy wolny przejazd, jego tylne czerwone światła stopu raptem rozbłysły tu\ przy
skręcie z Powstańców Warszawy w Jakuba Goyki. Stąd mo\na było dostać się na Aleję
Niepodległości i zawrócić do miejsca, gdzie odbywała się dyskoteka i gdzie na Zosię
czekał Jacek. Przez sekundę pomyślałem, \e Joanna ma rację: jakiś facet poznany na
dyskotece zaproponował Zosi przeja\d\kę swoim wspaniałym samochodem, a ja
niepotrzebnie wszcząłem alarm. Jednak wzdłu\ Parku Północnego w perspektywie
Powstańców Warszawy zauwa\yłem, \e mercedes z Zosią stanął obok otoczonego
drzewami maleńkiego parkingu. Gdy zbli\yliśmy się do tego miejsca, oświetliliśmy je
długimi światłami reflektorów. Zobaczyłem, \e Zosia wysiada z mercedesa i zbli\a się
do du\ego \ółtego pojemnika na śmieci. Zaświeciła latarkę i zajrzała w jego lewy róg. W
ręku miała jakąś niedu\ą paczkę; wło\yła ją w lewy róg śmietnika, a potem świecąc
sobie latarką zaczęła czegoś szukać w śmieciach.
Raptem w wyasfaltowanych alejkach parku zabłysły światła samochodów. Mę\czyzna
w mercedesie nacisnął na gaz i ruszył tak szybko, \e a\ zapiszczały opony jego wozu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • freetocraft.keep.pl